Po wyborach prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej w 2021 roku z grupy trzymającej władzę wiceprezes w zarządzie Zbigniewa Bońka przeszedł do opozycji. Dziewięć miesięcy przed kolejnymi konsekwentnie w niej pozostaje.
Przemysław Pawlak, "Piłka Nożna": Jaki jest ostateczny bilans zniszczeń w klubach piłkarskich po powodzi, która przeszła przez województwo dolnośląskie?
Andrzej Padewski, prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej: Nasze województwo zostało najdotkliwiej dotknięte skutkami kataklizmu, jeśli chodzi o infrastrukturę sportową - jak nigdy dotąd. Nawet powódź w 1997 roku nie wyrządziła tak drastycznych zniszczeń. Licząc z podtopieniami, łącznie ucierpiało ponad sto klubów. Natomiast najpoważniej powódź dotknęła 38 klubów, dwa stadiony, w Stroniu Śląskim oraz Kłodzku, wręcz przestały istnieć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Szczególna data. Żona Wasilewskiego pokazała wspólne zdjęcia
W jaki sposób Dolnośląski Związek Piłki Nożnej pomaga klubom?
Stadionów nie odbudujemy, to nie jest nasza rola, nas na takie zaangażowanie najzwyczajniej nie stać. Kwestie infrastrukturalne to temat dla samorządów, dla państwa. Jako Dolnośląski ZPN przeznaczyliśmy 200 tysięcy złotych na pomoc poszkodowanym klubom, z kolei Polski Związek Piłki Nożnej przygotował wsparcie dla kilku województw na poziomie 1,75 miliona złotych. 800 tysięcy z tej kwoty przysługuje Dolnośląskiemu. Na wysokości zadania stanęły również trzy inne wojewódzkie związki, Śląski, Mazowiecki oraz Wielkopolski, bo także przeznaczyły środki na wsparcie. No i czekamy na informację z UEFA, ta organizacja zamierza bowiem włączyć się w pomoc, oczywiście nie tylko Polsce, ale również pozostałym krajom dotkniętym przez powódź. W jakiej skali, nie umiem powiedzieć, nie ma to jednak większego znaczenia. Każda pomoc się liczy.
Na co przeznaczane są środki?
Trwają rekultywacje zalanych płyt boisk, zajmują się tym firmy wynajęte przez Dolnośląski ZPN. Zakupiliśmy piłki, bramki, suszarki. W kilku klubach woda zabrała kontenery szatniowe, więc pracujemy nad tym, by wkrótce zawodnicy mogli korzystać z nowych. Zatopione zostały maszyny do koszenia trawy, staramy się, by na wiosnę kluby wyjechały na murawy już nowymi traktorkami. Nasz związek ma oddziały w Wałbrzychu i Jeleniej Górze, ich szefowie zajmują się dokumentacją zniszczeń, przygotowują raporty, by z każdej złotówki, którą otrzymaliśmy, należycie się rozliczyć.
\
W jakim stopniu naruszona została integralność samych rozgrywek?
Rozgrywki dziecięce zostały częściowo zawieszone, co ma związek także z tym, że rodzice aktualnie mają ważniejsze sprawy na głowie niż wożenie dzieci na treningi. W przypadku zmagań seniorów, choć zapewne nie jest to w tej chwili najistotniejsza kwestia, wychodzimy na prostą. W kilku przypadkach kluby, które miały być pierwotnie gospodarzami meczów, przyjęły rolę gości, nikt nikomu nie robił pod górkę. Nawet jeśli są jakieś zaległości, to niewielkie, sezon zostanie w pełni rozegrany. Także dlatego, że nie stawiamy przeszkód formalnych poszkodowanym klubom.
Aby uczestniczyć w rozgrywkach również na niższych poziomach, należy spełnić określone wymogi infrastrukturalne. W kilku przypadkach, na przykład w Stroniu Śląskim, gdzie boisko powstało na szybko w odległości dwóch kilometrów od poprzedniego, postawiono na nim bramki i w nich zawieszono siatki, nie możemy być restrykcyjni, bo wypełnienie określonych wymogów dla klubu jest obecnie zwyczajnie nierealne. Zresztą, możliwe że nowe obiekty piłkarskie w Kłodzku czy właśnie Stroniu Śląskim nie powstaną dokładnie w tych samych lokalizacjach. Na wypadek powodzi, do których przecież może dojść w przyszłości.
Ile czasu może zająć poradzenie sobie ze skutkami kataklizmu?
Pod względem wyposażenia klubów w sprzęt sportowy de facto już wróciliśmy do stanu sprzed powodzi, kwestie infrastrukturalne to rzecz jasna osobny temat. Odbudowa musi zająć kilka lat. Bardzo dobrze się stało, że rząd wprowadził w życie specustawę powodziową, bo na bazie tego dokumentu pomoc realizowana jest możliwie szybko. Skala zniszczeń jest ogromna, kataklizm dotknął kluby piłkarskie, ale często też ludzi w nich zatrudnionych – potracili prywatne majątki. Dolnośląski ZPN wsparł cztery osoby, między innymi reprezentantkę Polski, której dom zniknął pod wodą. Taki jest nasz obowiązek, zmierzam jednak do tego, że mimo osobistych tragedii, wiele osób nadal chce być przy piłce. W naszym środowisku nie brakuje twardych ludzi.
Przejdźmy do piłkarskiej polityki. Wystartuje pan kolejny raz w wyborach na prezesa Dolnośląskiego ZPN?
Zbyt wcześnie na jednoznaczne stanowisko. Doświadczenie uczy, że im wcześniej deklarujesz chęć kandydowania, tym bardziej prowokujesz ewentualnego przeciwnika. Jedyne zatem co mogę powiedzieć w tym temacie – według regulaminu musimy przeprowadzić wybory najpóźniej do 15 maja, czyli trzy miesiące przed wyborami w centrali, w której muszą odbyć się do 15 sierpnia. Na Dolnym Śląsku delegaci zagłosują 2 maja. Czasu mamy sporo, dlatego uwagę koncentrujemy na 6 listopada, wtedy odbędzie się zjazd PZPN (rozmowa została przeprowadzona przed zjazdem - przyp. red.).
Z wystąpieniem przedstawicieli Dolnośląskiego ZPN?
Tak. Zjazdy nie mogą być milczące, po to dyskusja zapisana jest w porządku obrad. Zarząd PZPN został wybrany także w tym celu, by czasem potrafić przyjąć krytykę.
Czyli wydźwięku waszego wystąpienia można się domyślać.
A dlaczego? Jedni odbiorą je pozytywnie, inni negatywnie. Nic nadzwyczajnego.
A co pan sądzi o apelu członków Klubu Wybitnego Reprezentanta - że w statucie federacji powinna zostać zapisana liczba głosów na przykład w wyborach prezesa PZPN dla środowiska piłkarzy?
Na pewno nie dojdzie do tego w listopadzie. Po pierwsze, by w ogóle o tym dyskutować, właściwy punkt musiałby znaleźć się w porządku obrad, a się nie znalazł. Po drugie, zmiany w statucie mogą wejść w życie pod warunkiem, że przegłosuje je dwie trzecie ze 118 delegatów, czyli piłkarze musieliby przekonać jeszcze spore grono osób. Zresztą, o głos piłkarzy martwiłbym się mniej, ważniejsza jest sprawa nowego brzmienia ustawy o sporcie...
...chwileczkę, czy to jest normalne, że środowiska sędziowskie czy trenerskie mogą głosować, a piłkarze nie mogą?
Jest to trochę dziwne, trudno uznać inaczej. Na pewno warto o tym podyskutować, być może byłaby to pozytywna zmiana. Natomiast komuś trzeba byłoby głosy zabrać, albo poszerzyć liczbę głosów.
Na poszerzenie liczby głosów to chyba nie ma co liczyć.
Czyli zabrać. Ktoś będzie niezadowolony... Zresztą, mówiąc wprost - zbyt wiele się o tym w środowisku nie mówi, ale ja jestem na tak. Piłkarze również powinni mieć głos. Pytanie czy to im wystarczy, czy jednak kolejnym krokiem będzie obecność w zarządzie federacji. Staram się czytać grę, nie byłbym zaskoczony takim obrotem spraw.
A co z tą ustawą?
Chodzi oczywiście o parytet, jeśli ustawa wejdzie w życie, czego dziś jeszcze nie wiemy, 30 proc. składu zarządu każdego związku sportowego, czyli również PZPN, stanowić będą musiały kobiety. Wygląda na to, że kilku baronów do zarządu nie wejdzie.
To zależy.
Od czego?
Od konsekwencji, które zostaną zapisane w ustawie na wypadek niespełnienia tego wymogu.
Ja znam ten scenariusz, że niby PZPN nie otrzyma dotacji z Ministerstwa Sportu i Turystyki, brak tych kilku milionów złotych w budżecie federacji właściwie nie będzie odczuwalny, i po sprawie. Mnie się wydaje, że to takie proste nie będzie. Absolutnie nie! Nie spełnisz wymogu, związek zostanie zawieszony. Ustawa to jest zobowiązanie. Nie to, że nie weźmie się dotacji i już. To tak nie działa, a przynajmniej nie powinno. Zatem jeśli PZPN rzeczywiście postanowi tak zagrać, zastanawiam się, jak zachowa się minister. Wygląda na człowieka, który przed zwarciem się nie zawaha. Ale dobrze, poczekajmy na ostateczny kształt ustawy i czy wejdzie ona w życie - wówczas niech wypowiedzą się prawnicy. Niemniej, fajne czasy idą, sporo się już dzieje, a będzie dziać się jeszcze więcej.
Powiedział pan, że kilku baronów do zarządu PZPN może nie wejść, a pan, jeśli utrzyma władzę na Dolnym Śląsku?
A ja się tym nie martwię. Ja już byłem w zarządzie, przy pierwszym podejściu Zbyszka Bońka do prezesury oberwaliśmy, a po czterech latach wróciliśmy i wygraliśmy.
Pokusi się pan o ocenę ponad trzyletniej kadencji Cezarego Kuleszy na stanowisku prezesa PZPN?
Pokuszę, ale na zjeździe 6 listopada.
Czyli pan nadal jest w opozycji do obecnego prezesa.
Jako Dolnośląski ZPN nie popieraliśmy kandydatury Cezarego Kuleszy na to stanowisko, każdy to wie. Tyle że to nie tak, że jesteśmy w opozycji do całej działalności federacji. Nie stoimy na pozycji "nie, bo nie", byle tylko komuś zrobić na przekór. Przeciwnie, od pierwszego dnia urzędowania prezesa normalnie współpracujemy.
To co się udało Kuleszy?
Przede wszystkim my nie wymyślamy problemów tam, gdzie ich nie ma. Fajnie rozwija się Szkoła Trenerów, pojawił się kurs dla dyrektorów sportowych, rozgrywane są mistrzostwa Polski oldbojów, mistrzostwa Polski szóstek. To projekty, które weszły w życie za kadencji prezesa Kuleszy. Zapewne jeszcze coś by się znalazło, natomiast warto uwypuklić, że w ostatnim czasie nie ma afer wokół federacji.
Plusem jest to, że nie ma afer?
Federacji udało się wybrnąć z głębokiego kryzysu wizerunkowego. Zatrudniono Tomasza Kozłowskiego, Cezarego Kowalskiego - oni spowodowali, że jest spokojniej. Natomiast nie zmienia to faktu, że mecz o Superpuchar nie został do tej pory rozegrany i ja nie jestem w stanie tego zrozumieć. To absurdalne!
Widzi pan osobę, która mogłaby podjąć się rywalizacji o fotel prezesa PZPN z Kuleszą?
Fruwają nazwiska. Jest Marek Koźmiński, Paweł Wojtala, Adam Kaźmierczak też krążył, ale on akurat w wywiadzie dla "Piłki Nożnej" (TUTAJ) stwierdził, że żona by go wyklęła, więc zaprzeczył. Jest w końcu Wojtek Cygan.
Ale Cygan też zaprzecza.
Ktoś już kiedyś powiedział, że najbardziej sprawdzone są wiadomości zdementowane.