W czwartek Legia Warszawa mierzyła się u siebie z Dinamo Mińsk w meczu w ramach Ligi Konferencji. Od początku było to spotkanie podwyższonego ryzyka, a białoruski reżim nie zdecydował się na to, by transmitować spotkanie. W obawie przed tym, by do coraz bardziej izolowanego kraju nie trafiły głosy protestu.
Po sfałszowanych przez Łukaszenkę wyborach prezydenckich w 2020 roku z Białorusi uciekły setki tysięcy osób w obawie przed prześladowaniami i życiu w dyktaturze, która tylko się nasilała. Dyktator w 2020 roku nie wahał się wysłać wojska przeciwko protestującym rodakom. Reżim przetrzymuje, a czasem nawet zabija przeciwników politycznych.
W Polsce obecnie żyje kilkaset tysięcy Białorusinów, w tym także wielu fanów futbolu. Postanowili zamanifestować sprzeciw wobec dyktatury. Wywiesili charakterystyczne biało-czerwone-białe flagi - symbol opozycji. Przygotowali także banery.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
"Stop Lukashenka bloody dictatorship" czyli "Stop krwawej dyktaturze Łukaszenki" - napisali białoruscy kibice na swoim transparencie w języku angielskim. Mieli jednak wiadomość po białorusku dla członków reżimu Alaksandra Łukaszenki.
"Psy na łańcuchu reżimu. Nikomu z was nie będzie przebaczone. Zrobiliście wszystko, by umrzeć jak śmieci" - głosili kibice.
Później wywiesili jeszcze jeden transparent. "Głosy uciszone, ale nie zapomniane. Uwolnić wszystkich więźniów politycznych" - apelowali fani. Kibice Legii także nie pozostali dłużni i przygotowali swoje transparenty przeciwko Łukaszence. (więcej TUTAJ)
Nie spodobało się to jednak organizatorom spotkania. Odebrali oni bowiem te transparenty organizatorom spotkania, a spiker spotkania zaznaczał, żeby powstrzymywać się od politycznych haseł. Najpewniej było to spowodowane strachem przed otrzymaniem kary od UEFA.