Na starcie rozgrywek oba kluby znalazły się na przeciwnych biegunach tabeli. Polski zespół rozpoczął od dwóch zwycięstw, a białoruska drużyna ma za sobą dwie porażki. Co ciekawe za naszą wschodnią granicą zbliżające się spotkanie w stolicy przechodzi praktycznie niezauważone.
- Nie ma większego zainteresowania. W zeszłym roku futbol stracił tu sporo na znaczeniu - mówi nam dziennikarz Artem Fando.
Zapaść
Futbol na Białorusi przeżywa ogromny kryzys. Przed kilkoma laty federacja przeprowadziła reformę wokół ligi, przez którą odeszli z niej prawie wszyscy lepsi zagraniczni piłkarze. Słabe występy klubów w Europie sprawiły, że w rankingu UEFA kraj spadł aż na 52. miejsce i obecnie wyprzedza tylko Andorę, Gibraltar i San Marino.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hat-trick to jedno. To trafienie można oglądać bez końca!
Piłka nożna w państwie rządzonym przez Aleksandra Łukaszenkę cierpi też przez sankcje nałożone w związku ze wspieraniem Rosji podczas wojny na Ukrainie. - Dinamo nie może grać u siebie. Telewizja nie pokazuje Ligi Mistrzów ani innych rozgrywek kontynentalnych. Tylko najbardziej zagorzali fani śledzą ten sport - nie kryje Fando.
Meczu w Warszawie kibice nie zobaczą w telewizji. Dwa wcześnie transmitowano, ale teraz podjęto decyzję polityczną. Więcej TUTAJ.
Nadzieja i wątpliwości
W obecnym sezonie Dinamo dało nadzieję, że miejscową piłkę uda się wyrwać z marazmu. Dzięki zwycięstwom w I rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z Pjunikiem Erewań (0:0 i 1:0) i III rundzie kwalifikacji Ligi Europy z Lincoln Red Imps (2:0 i 1:2) udało im się awansować do fazy głównej europejskich pucharów.
Porażki w II rundzie el. LM z Ludogorcem Razgrad (0:2 i 1:0) i w IV rundzie el. LE z Anderlechtem Bruksela (0:1 i 0:1) sprawiły, że klub ze stolicy Białorusi ostatecznie znalazł się w LK. To jednak wcale nie podziałało na zainteresowanie. - Nie ma takiej "grzałki" jak wtedy, gdy BATE Borysów grywało w pucharowych fazach grupowych. Poza tym już po losowaniu pojawiły się wątpliwości, czy drużyna da radę dotrzymać kroku na tym poziomie - nie kryje Fando.
Pechowcy
Los dał Dinamo możliwość zmierzenia się z Hearts, Helsinki JK, Legią, FC Kopenhaga, Panathinaikosem Ateny i Larne FC. Dwaj pierwsi rywale okazali się minimalnie mocniejsi. - To były jednak niewielkie porażki, których główną przyczyną wydawał się brak szczęścia - ocenia Fando.
- Podopieczni Wadima Skripczenki w obu meczach stworzyli sobie kilka dobrych okazji, a ich taktyka oparta na kontratakach wydawała się dobrze działać. W Finlandii indywidualnie błyszczał bramkarz Fiedar Lapawuchał, który obronił rzut karny oraz zaliczył asystę w ostatnich minutach przy nieuznanym golu i był o krok od zostania bohaterem - dodaje Białorusin.
Anonimowi, ale mogą zaskoczyć
Wspomniany Lapawuchał to kluczowa postać w drużynie Dinamo. Wyróżnia się też Denis Poljakau, który ma na swoim koncie kilkadziesiąt występów w reprezentacji Białorusi oraz przeszłość w APOEL-u Nikozja czy Astanie. Ogólnie kadra zdominowana przez rodzimych zawodników jest jednak dość anonimowa.
- Bramkarz ma za sobą świetny sezon z wieloma imponującymi interwencjami i to on będzie najważniejszym punktem przeciwko Legii. Zespół zapewne odda piłkę rywalom i będzie szukał szans w szybkim ataku, który działał naprawdę dobrze przeciwko HJK. Tych piłkarzy stać na niespodziankę jeśli tylko będą mieli dobry dzień - przestrzega Fando.
Spotkanie 3. kolejki Ligi Konferencji Europy Legia - Dinamo w czwartek, 7 listopada, o godzinie 18:45. Transmisja w Polsacie Sport 1, Polsacie Sport Premium 1. Relacja tekstowa NA ŻYWO w WP SportoweFakty. TUTAJ.
Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty