W środowym szlagierze Ligi Mistrzów trudno było wskazać jednoznacznego faworyta. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego Slavko Vincicia piłkarze FC Barcelony chcieli zaskoczyć defensywę Bayernu Monachium.
Podopieczni Hansiego Flicka dopięli swego. Katalońscy kibice mieli powody do świętowania już w pierwszej minucie tej rywalizacji, kiedy z dobrej strony pokazał się Raphinha.
Przytomnie na własnej połowie zachował się Fermin Lopez, który kapitalnym podaniem uruchomił klubowego kolegę. Raphinha dynamicznie wpadł w pole karne, gdzie stanął oko w oko z Manuelem Neuerem.
ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata
Reprezentant Brazylii stanął na wysokości zadania. Raphinha minął Neuera jak tyczkę i wpakował piłkę do pustej bramki.
Za kadencji trenera Flicka Raphinha spisuje się rewelacyjnie. Na wszystkich frontach w sezonie 2024/25 skrzydłowy może popisać się już siedmioma strzelonymi golami. 27-latek w swoim dorobku ma również osiem asyst.
Monachijczycy zdołali odpowiedzieć w 18. minucie gry. Harry Kane odnalazł się w polu karnym po zagraniu Serge'a Gnabry'ego i pokonał Inakiego Penę. Angielski snajper efektownie złożył się do tego strzału. Następnie FC Barcelona ponownie wysunęła się na prowadzenie za sprawą Roberta Lewandowskiego.
Niekwestionowaną gwiazdą wieczoru był jednak Raphinha. Obrońcy Bayernu nie potrafili zatrzymać rozpędzonego skrzydłowego gospodarzy. Raphinha strzelił gola "do szatni" i kilka minut po zmianie stron podwyższył rezultat na 4:1, kompletując hat-tricka.
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)