Wszystko miało być świętem. Lukas Podolski zagrał 45 minut w barwach FC Koeln, a także 45 minut w barwach Górnika Zabrze. Chciał pożegnać się z kibicami za lata spędzone w Niemczech. Po zakończeniu meczu doszło do emocjonalnych wydarzeń. Piłkarz stanął przed trybuną południową i pewnie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w dłoni trzymał racę.
Niemieckie prawo jest restrykcyjne, bowiem zgodnie z nim używanie materiałów pirotechnicznych na stadionach jest zabronione. Uznaje się je za przęstepstwo, jeśli zagraża ludziom lub wyrządziło komuś szkodę. Tu do tego nie doszło.
Jednak sam fakt złamania prawa przez Podolskiego został zgłoszony. - Po pierwsze, to jest zakazane. Po drugie, to zły wzór do naśladowania. A po trzecie, ktoś, kto będzie pełnił odpowiedzialne funkcje w klubie, powinien dawać dobry przykład - także w takich kwestiach - stwierdził Volker Lange, były dyrektor policji i koordynator działań na stadionie w Kolonii, w wywiadzie dla WDR Lokalzeit.
ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata
Sprawa została przekazana do lokalnych władz. - Napisaliśmy raport z tego zdarzenia i wykroczenia administracyjnego, do którego doszło. Dokumenty przekazaliśmy ratuszowi - przekazał rzecznik niemieckiej policji niemieckiej agencji prasowej (DPA).
Za dalsze działania oraz wymierzenie kary pieniężnej odpowiedzialne jest teraz miasto. Dziennik „Bild" zauważył tuż po tym zdarzeniu, że jest większy problem z pirotechniką w Kolonii. W samym zeszłym sezonie klub zapłacił z tego tytułu ponad 600 tysięcy euro kary.