Eric Cantona, były piłkarz Manchesteru United, publicznie skrytykował nowe władze klubu, a konkretnie współwłaściciela Ineos, Sir Jima Ratcliffe'a. Wszystko to w odpowiedzi na decyzję o zakończeniu wieloletniej współpracy z Sir Alexem Fergusonem, dotychczasowym ambasadorem zespołu, którego rola była wynagradzana wielomilionowym kontraktem.
Jak podaje "Daily Mail", Ferguson, będący architektem dominacji United w pierwszych dwóch dekadach Premier League, przestanie być opłacanym pracownikiem klubu po zakończeniu obecnego sezonu.
Sir Alex Ferguson, który przez 27 lat kierował drużyną, odszedł ze stanowiska trenera w 2013 roku, zdobywając dla klubu w sumie 13 tytułów mistrza Anglii. Pomimo zakończenia kariery, Szkot nadal odgrywał ważną rolę na Old Trafford, regularnie pojawiając się na trybunach podczas meczów oraz pełniąc prestiżową funkcję.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przyszedł na konferencję z pupilem. Miał ważny powód
Zgodnie z relacjami, spotkanie, podczas którego Ferguson został poinformowany o decyzji, miało przebiec w przyjaznej atmosferze. Jednak nie wszyscy związani z klubem przyjęli ją z aprobatą.
Weterani futbolu, jak Eric Cantona, wyrazili swoje niezadowolenie, podkreślając znaczenie Fergusona dla historii klubu. "Sir Alex Ferguson powinien mieć prawo robić, co chce w tym klubie aż do śmierci. To brak szacunku" - napisał Cantona w mediach społecznościowych. Dodał też w bardziej dosadny sposób: "Ferguson zawsze będzie moim szefem! Wrzucam ich wszystkich do jednego worka gó***" - dodał, odnosząc się do kierownictwa klubu.
Zmiana ta jest częścią szerszych działań Jima Ratcliffe'a, który dąży do obniżenia kosztów funkcjonowania klubu. W ubiegłym miesiącu Manchester United ogłosił piąty rok z rzędu strat finansowych, co skłoniło nowe władze do rozpoczęcia programu oszczędnościowego.
Zlikwidowano 250 miejsc pracy, z czego utrata funkcji Fergusona jest niewątpliwie najbardziej znacząca. Ratcliffe, który w listopadzie 2023 roku nabył 27,7 proc. udziałów w klubie za kwotę 1,3 miliarda funtów, regularnie pojawiał się na trybunach obok Fergusona podczas spotkań na Old Trafford.
Dotychczasowa współpraca Fergusona z Glazerami odbywała się na innych zasadach. Rodzina właścicieli, doceniająca osiągnięcia trenera, uznawała, że sukcesy zespołu na boisku przyniosły klubowi ogromne korzyści finansowe, co uzasadniało wysokie wynagrodzenie dla Fergusona.
Ratcliffe, jak napisał Chris Wheeler z "Daily Mail", obrał jednak bardziej biznesowe podejście, uznając, że w obecnych realiach Manchesteru United nie stać już na takie wydatki. Oprócz zwolnień, pojawiły się inne cięcia, takie jak wycofanie kart kredytowych dla kadry kierowniczej, rezygnacja z samochodów z kierowcą czy odwołanie corocznej imprezy świątecznej pracowników.
Mimo że Ferguson utrzymuje swoją funkcję honorową w radzie piłkarskiej klubu, która kiedyś obejmowała także Sir Bobby'ego Charltona przed jego śmiercią, to jego obecność na Old Trafford może teraz znacząco się zmienić.