Dziś można się tylko zastanawiać, jak wyglądałaby dziś pozycja w światowej piłce Arkadiusza Milika, gdyby nie kontuzje. 30-latek, jak na to, co przytrafiło mu się w ostatnich latach (m.in. dwukrotnie zerwane więzadła) i tak wyciska ze swojej kariery maksimum.
Niestety, urodzonego w Tychach zawodnika wciąż prześladuje pech. Obecnie zmaga się urazem łąkotki, którego nabawił się w trakcie majowego zgrupowania kadry.
Kontuzja, która początkowo wydawała się nie aż tak groźna, ostatecznie wymagała aż dwóch operacji. Pierwszą artroskopie zawodnik przeszedł tuż po meczu z Ukrainą, w trakcie którego doznał urazu. Drugą - na początku bieżącego miesiąca. O to, jak faktycznie poważny jest stan Milika zapytaliśmy doktora Piotra Branczewskiego z Centrum Medycznego MedicPark.
- Z komunikatu wynika, ze Arkadiusz Milik przeszedł zabieg szycia łąkotki, co sugeruje, że uszkodzenie było dobrze rokujące co do wygojenia, ale niestety wiąże się z długą rekonwalescencją - tłumaczy nasz rozmówca.
Powrót po nowym roku
"Jest to dla mnie bardzo trudny czas. Wiem, że kontuzje są częścią sportu i zazwyczaj przychodzą w najgorszym możliwym momencie ale nie można w żaden sposób się na nie przygotować" - skomentował uraz, za pośrednictwem mediów społecznościowych, Milik.
I choć wiadomo było, że kontuzja wyklucza napastnika z tegorocznego Euro, to pierwsze diagnozy mówiły o 30-40 dniach przerwy.
Niestety, za chwilę minie 150. dzień od urazu, a Milik nie wydaje się choćby bliski powrotu. Obecne spekulacje mówią, że możemy go już w tym roku nie zobaczyć na boisku.
- Najtrudniejszy jest okres pooperacyjny, który wiąże się z odciążaniem operowanej kończyny i jej unieruchomieniem w ortezie tak, aby dać czas tkance na wygojenie, tzn. uzyskanie zrostu. Szycie daje nam tylko czasową stabilizację łąkotki w odpowiednim miejscu i czasie. Można to porównać do nastawienia złamania i stabilizacji - tłumaczy nam doktor Branczewski.
- Wracając do leczenia operacyjnego, sam proces szycia odbywa się podczas artroskopii kolana i może być wykonany różnymi technikami, zarówno za pomocą implantów - tzw. zszywek, jak również z wykorzystaniem szwów zakładanych ręcznie lub wzmacnianiu membranami kolagenowymi. W tym okresie można stosować leczenie wspomagające z użyciem komórek pochodzenia płytowego lub szpikowego. Okres ten trwa około 6 tygodni i jest połączony z intensywnymi zabiegami fizykoterapii. Po tym czasie uruchamiamy staw tak, aby uzyskać pełen zakres ruchomości, odbudować siłę mięśniową - to kolejne 6 tygodni - dodaje nasz rozmówca.
Oznacza to, że dla Milika realną datą powrotu do gry może być styczeń. To natomiast, dla piłkarza w jego sytuacji, może być niczym wyrok.
Transfer jedyną nadzieją?
Milik ostatni mecz w barwach Juventusu rozegrał 25 maja. Wówczas funkcję tymczasowego szkoleniowca klubu pełnił jeszcze Paolo Montero. Nowy trener, którym w przerwie letniej został Thiago Motta, nie miał jeszcze okazji sprawdzić polskiego snajpera.
I trudno oczekiwać, by nagle, po półrocznym rozbracie z futbolem, Milik zaczął pełnić istotną rolę w projekcie budowanym przez Mottę. Zwłaszcza, że ten funkcjonuje całkiem nieźle, a pewną pozycję na szpicy ma Dusan Vlahović.
Zresztą włoskie media już spekulują, że Juventus wkrótce może poszukać wzmocnienia ataku, a potencjalnymi kandydatami do gry w Turynie są Jonathan David z Lille czy Dominic Calvert-Lewin z Evertonu. To tylko jeszcze dobitniej uwydatnia, w jakiej sytuacji znajduje się obecnie Milik.
Rozwiązaniem mógłby być zatem transfer, jednak po pół roku bez gry, Polak również nie będzie raczej łakomym kąskiem na rynku. Zwłaszcza, że w poprzednim sezonie także nie należał do wiodących postaci Juve. Bo choć uzbierał w nim 36 spotkań, to sumarycznie złożyło się to jedynie na nieco ponad 1000 minut spędzonych na murawie.
Wszystkie te problemy oddalają także Milika od powrotu do gry w kadrze, w której, nie licząc feralnego meczu z Ukrainą, po raz ostatni wystąpił ponad roku temu w meczu z Wyspami Owczymi.
Jedyną nadzieją pozostaje chyba jedynie fakt, że kto jak kto, ale akurat Milik już kilkukrotnie udowadniał, że nie ma takiej kontuzji, po której nie zdołałby się podnieść.
Czytaj także:
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szokujące sceny! Młodzi piłkarze skoczyli sobie do gardeł
Jest młody energiczny i ambitny. Przyda się.