Trener Anglików zaskoczył po sensacyjnej porażce. "Mam nadzieję"

Getty Images /  Robin Jones / Na zdjęciu:  Lee Carsley
Getty Images / Robin Jones / Na zdjęciu: Lee Carsley

Konferencja prasowa reprezentacji Anglii po meczu z Grecją z wywołała wiele emocji w całym kraju. W pewnym momencie tymczasowy selekcjoner Lee Carsley w zastanawiający sposób wypowiedział się o swojej przyszłości w kadrze.

W tym artykule dowiesz się o:

W czwartek (10.10) reprezentacja Anglii sensacyjnie przegrała na Wembley 1:2 z zajmującą dopiero 48. miejsce w rankingu FIFA Grecją. Była to jej pierwsza w historii porażka z tym przeciwnikiem.

Tego wieczoru tymczasowy selekcjoner Anglików Lee Carsley poprowadził kadrę w trzecim meczu. W dwóch poprzednich spotkaniach jego drużyna wygrywała po 2:0 - najpierw z Irlandią, a potem z Finlandią. Przypomnijmy, że 50-latek objął seniorską reprezentację w sierpniu. Tuż po zakończeniu Euro 2024 z pracy zrezygnował bowiem dotychczasowy trener, Gareth Southgate.

Wcześniej Carlsey prowadził kadrę U-21. W trakcie konferencji prasowej po meczu z Grecją dość jednoznacznie zasugerował, że chciałby wrócić do swojej poprzedniej pracy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód

- Moje kompetencje były jasne. Prowadzę trzy zgrupowania kadry. Zostały trzy mecze, a potem mam nadzieję, że wrócę do drużyny do lat 21 - mówił.

Obecni na konferencji prasowej dziennikarze skupili się na tych słowach. Zaczęli dopytywać go o to, czy nie chce zostać długoterminowym zastępcą Southgate'a. Później Carsley wypowiadał się na temat swojej przyszłości już w bardziej dyplomatyczny sposób.

- Powiedziałem na początku, że nie będę wykluczał takiej możliwości i nadal tak jest. Czuję się bardziej niż komfortowo na mojej obecnej pozycji. Zakres obowiązków był jasny - mówił. Jak podkreślił, jego zadaniem od początku było prowadzenie reprezentacji Anglii w tegorocznych meczach Ligi Narodów i to nie zmieniło się po porażce z Grecją.

Carsley został też zapytany o zaskakujący skład na czwartkowy mecz. Chociaż nie znalazł się w nim żaden nominalny środkowy napastnik, to obecność wielu ofensywnie usposobionych zawodników na czele z Bukayo Saką, Anthonym Gordonen, Philem Fodenem, Colem Palmerem i Judem Bellinghamem miała ożywić pragmatyczną grę kadry z czasów Soutghate'a. Tak się jednak nie stało.

- Próbowaliśmy czegoś innego. Z piłkarzami, których mamy, musimy być odważni i kreatywni. Pomyślałem, że ważne jest, aby spróbować czegoś nowego. To nie był eksperyment, ale kreatywny sposób gry. (...) Całkowicie biorę na siebie winę za porażkę. Ustawienie na ten mecz było moim pomysłem. Nie wyszło, ale nie powinniśmy go wykluczać w przyszłości - przekazał mediom.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty