Po zaskakującej klęsce zrobiło się goraco w szatni. "Możemy tylko przeprosić"

Getty Images / Grzegorz Wajda/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Michał Walski
Getty Images / Grzegorz Wajda/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Michał Walski

Puszcza Niepołomice dostała niemiłosierne lanie od GKS Katowice (0:6). - Możemy tylko przeprosić kibiców za to, co się wydarzyło. Jestem pewien, że już do takiej sytuacji nie dojdzie - powiedział nam po meczu Michał Walski, zawodnik "Żubrów".

Zespół Puszczy Niepołomice został niespodziewanie rozgromiony 0:6 przez ekipę beniaminka, czyli GKS Katowice. Podopieczni Tomasza Tułacza w niczym nie przypominali w tym spotkaniu drużyny znanej z solidnej gry defensywnej. Sprawiali wrażenie zespołu rozprężonego, bez wiary w odwrócenie losów spotkania.

Po meczu zawodnicy niepołomickiego klubu długo nie opuszczali szatni. Wyszli z niej dopiero półtorej godziny po spotkaniu. Musieli najpierw wraz z trenerem Tułaczem wyjaśnić sobie sporo spraw.

- Trzeba było sobie powiedzieć parę mocnych słów. Natomiast szczegóły zostają w szatni. Przegraliśmy wysoko, to był bardzo zimny prysznic. Nie możemy się jednak poddawać - podkreślał pomocnik Puszczy Michał Walski w rozmowie z WP SportoweFakty. - Przed nami dwa tygodnie ciężkiej pracy w przerwie na reprezentację.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Gwiazda Liverpoolu imponuje nie tylko na boisku. Ale "rzeźba"!

Czasem mówi się, że lepiej jeden mecz przegrać 0:6, niż sześć meczów po 0:1. - Możemy tylko przeprosić kibiców za to, co się wydarzyło. Jestem pewien, że już do takiej sytuacji nie dojdzie - podkreślał Walski.

Gracz Puszczy: Kłótnie? Jesteśmy rodziną

Piłkarz zwycięskiego GKS Katowice Lukas Klemenz w rozmowie z nami przyznał: - Widać było jakieś kłótnie w drużynie Puszczy. A my wykorzystaliśmy po prostu każdy ich błąd.
Czy rzeczywiście w drużynie "Żubrów" były pewne tarcia? - Czasem są emocje w trakcie meczu. Jesteśmy jednak jedną rodziną i musimy się trzymać razem na boisku. Wtedy będzie lepiej - skwitował Walski. Puszcza jest obecnie w strefie spadkowej PKO Ekstraklasy.

Nie da się ukryć, że zespół z Niepołomic ma ostatnio pecha, bo niektórych graczy dopadły problemy zdrowotne. Dużym problemem jest np. uraz Jakova Blagaicia, bo Chorwat miał być ważnym elementem w układance ofensywnej Puszczy w tym sezonie.

- Mamy swoje problemy, jest w zespole parę kontuzji. Nie ma jednak ludzi nie do zastąpienia. Wypadł nam Blagaić, wypadł Artur Siemaszko. Przyszli jednak inni zawodnicy, którzy też dają jakość. Jestem pewien, że wyjdziemy z tego dołka i wrócimy do takiej gry Puszczy, którą pamiętamy z zeszłego sezonu - deklarował Walski.

Puszcza bywała już w dołku

Rok temu o podobnej porze ekipa Tomasza Tułacza też wpadła w pewien kryzys. Zespół wyszedł jednak z niego obronną ręką. - Mamy pewne sprawdzone metody, które nam pomagały w trudnych momentach również w I lidze - mówił wówczas w rozmowie z WP SportoweFakty ówczesny prezes Puszczy Marek Bartoszek.

- Był wtedy problem, fakt. Natomiast wtedy byliśmy beniaminkiem, a teraz jesteśmy już doświadczonym zespołem - wskazuje Walski. - Wiemy, jak się gra w tej Ekstraklasie, nie ma tu łatwych meczów.

Wtedy jednak pomogła Puszczy ostatecznie również postawa ówczesnego bramkarza Oliviera Zycha, który zaczął w pewnym momencie rozkręcać się w Ekstraklasie. W tej chwili natomiast Puszcza ma problem z obsadą bramki. Zych wrócił po sezonie do Aston Villi, skąd był wypożyczony. W ostatnich meczach w bramce "Żubrów" dobrze nie grał ani Kewin Komar, ani  17-letni Michał Perchel. Być może, by myśleć o utrzymaniu w Ekstraklasie, Puszcza będzie musiała najdalej zimą wzmocnić obsadę bramki.

Justyna Krupa, WP SportoweFakty

[b]

[/b]


[b]

[/b]

Komentarze (0)