Rywalizacja w Lidze Mistrzów powoli nabiera rozpędu. W środę odbyły się kolejne spotkania fazy ligowej, a jednym z nich było starcie Aston Villi z Bayernem Monachium. W roli faworytów do zwycięstwa należało upatrywać przyjezdnych, ale rzeczywistość boleśnie zweryfikowała oczekiwania niemieckich kibiców.
Pierwsza połowa zakończyła się co prawda bezbramkowym remisem, choć w 22. minucie prowadzenie mogli objąć gospodarze. Do bramki Bawarczyków trafił bowiem Pau Torres, ale VAR pokazał, że w akcji, z której padł gol, był spalony.
Drugi wybuch kibiców Aston Villi nastąpił w 79. minucie, kiedy znakomitym trafieniem zza pola bramkowego popisał się Jhon Duran. Finalnie miejscowi zakończyli to spotkanie niespodziewanym zwycięstwem 1:0, a wielki sukces obserwował z trybun Villa Park w Birmingham jeden z najwierniejszych fanów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Czeski kibic dokonał tego jako pierwszy. Zarobił okrągły milion!
Mowa o księciu Williamie, który kibicuje Aston Villi już od dzieciństwa. Następca brytyjskiego tronu chętnie przychodzi na mecze swojej ukochanej drużyny, o ile oczywiście ma taką możliwość. Niejednokrotnie można go było dostrzec w loży VIP, w której zasiadł również w środowy wieczór.
Brytyjski książę nie tylko wspiera drużynę podczas meczów, ale również w trakcie treningów, o czym opowiedział w ubiegłym roku zawodnik Aston Villi Matty Cash. - Przychodzi na treningi. Rozmawia z nami jak normalny facet, a my traktujemy go w taki sposób, gdy do nas przychodzi. Lubi przebywać z chłopakami, ponieważ jest wielkim fanem Villi. Zna wszystkie nasze imiona i przydomki, wszystko. Jest prawdziwym kibicem, który uwielbia tu przychodzić - podsumował reprezentant Polski w rozmowie z "Daily Mail".
Przed środowym meczem w Lidze Mistrzów książę William spotkał się z legendami Aston Villi. Mowa o zawodnikach, którzy w 1982 roku osiągnęli największy sukces w historii występów klubu w europejskich pucharach. Triumfowali wówczas w Pucharze Europy, pokonując w finale... Bayern Monachium.