Herman Rijkaard do Holandii z Surinamu przyjechał w połowie lat 50. Poślubił Holenderkę Neel van der Meulen, która urodziła mu dwóch synów. Młodszy z nich przyszedł na świat 30 września 1962 roku i niemal od kołyski zdradzał talent do futbolu, dzięki czemu został szybko zauważony przez Ajax Amsterdam. 23 sierpnia 1980 roku Leo Beenhakker pozwolił siedemnastoletniemu Frankowi zadebiutować w pierwszym zespole, a występujący wówczas na pozycji środkowego obrońcy Rijkaard odpłacił mu się golem w wygranym 4:2 starciu z Go Ahead Eagles.
Rijkaard niegotowy na "wojnę"
Pobyt Franka w Ajaksie nie był w całości usłany różami. Po Leo Beenhakkerze pieczę nad klubem sprawował najpierw Kurt Linder, a później Aad de Mos. Rozochoceni obfitymi w sukcesy czasami Johana Cruijffa, kibice oczekiwali od Godenzonen wyników nie tylko na krajowym, ale również na europejskim podwórku. W kampanii 1982/83 ekipa z Amsterdamu została wyeliminowana przez Celtic już w pierwszej rundzie Pucharu Europy Mistrzów Klubowych, a De Mos podsumował tę klęskę słowami: "Nie da się wygrać wojny, mając w składzie takich chłopców jak Rijkaard".
- Pytanie brzmiało: jak sobie z tym poradzić? - wspomina Rijkaard w wywiadzie dla "Guardiana". - Stanąłem przed lustrem i pomyślałem: "W piłce nożnej chodzi o coś więcej niż zabawę". Od tego momentu zacząłem walczyć ze wszystkich sił, żeby po każdym pojedynku bez względu na wynik móc spojrzeć w lustro i powiedzieć: "Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie
"Czarny Łabędź", jak go często nazywano, w barwach Ajaksu grał siedem i pół sezonu, wygrywając z klubem trzykrotnie Eredivisie i tyle samo razy Puchar Holandii. Na europejskich salonach w tamtych latach największym sukcesem jego zespołu był triumf 1:0 nad Lokomotivem Lipsk w finale Pucharu Zdobywców Pucharów (1987 r.). Frank imponował przede wszystkim szybkością, nieustępliwością oraz przeglądem pola. Był dobrze wyszkolony technicznie, świetnie grał w powietrzu i potrafił obsłużyć kolegów celnym podaniem. W razie potrzeby włączał się do akcji ofensywnych, dzięki czemu zdobywał sporo goli jak na zawodnika defensywnego.
- Jako młody środkowy obrońca grałem w Ajaksie u boku Wima Jansena i bardzo dużo się przy nim nauczyłem - dodaje. - Oczywiście popełniałem trochę błędów, ponieważ my Holendrzy lubimy zdobywać doświadczenie poprzez praktykę. Patrzymy na piłkę i próbujemy ocenić, gdzie spadnie. Wspaniale, jeśli osiem na dziesięć prób zakończy się przechwytem. Ludzie wtedy powiedzą: "Co za wspaniała wizja gry". Pozostałe dwie futbolówki znajdą się jednak za twoimi plecami, a w statystykach będzie to widnieć jako błąd.
Kłotnia z Cruijffem
W 1985 roku Aada de Mosa zastąpił Johan Cruijff, a kampania 1987/88 miała być trzecim sezonem "Czarnego Łabędzia" pod skrzydłami największej legendy holenderskiego futbolu. Na jednym z treningów panowie się jednak poróżnili do tego stopnia, że Rijkaard zażądał natychmiastowego transferu. Ostatecznie przeniósł się do portugalskiego Sportingu CP, ale było już zbyt późno, żeby zatwierdzić go do gry w jakichkolwiek rozgrywkach, więc został wypożyczony do Realu Saragossa, skąd szybko zabrał go wielki AC Milan, kładąc na stół równowartość trzech milionów euro.
Holenderski sukces
W reprezentacji Holandii "Czarny Łabędź" zadebiutował już w 1981 roku, ale na pierwszą wielką imprezę pojechał dopiero siedem lat później, ponieważ Oranje nie zakwalifikowali się na mundiale 1982 i 1986 oraz na Euro 1984. Jednak podczas ME 1988 na niemieckich boiskach zajęli drugie miejsce w grupie, tuż za Związkiem Radzieckim, z którym przegrali 0:1, by wziąć rewanż w… finale i zwyciężyć 2:0 po golach Ruda Gullita oraz Marco van Bastena. Z tymi dwoma jegomościami Rijkaard lada chwila miał brylować w Milanie.
- Dołączyłem do zespołu na mistrzostwa Europy w 1988 roku i szybko stało się jasne, że zagram jako środkowy obrońca - wspomina w rozmowie z Simonem Kuperem. - Musiałem dokładnie obserwować napastników i odczytywać ich zamiary. Bardzo często przecinałem linię strzału i wybijałem z rytmu rywali walczących o główkę. Oczywiście nie zawsze wszystko mi wychodziło, ale takie miałem intencje.
Oplucie Voellera
Dwa lata później podczas mundialu we Włoszech już tak różowo nie było. Holendrzy z trzema remisami na koncie wyszli z grupy na trzecim miejscu, a udział w turnieju zakończyli na jednej ósmej finału po porażce 1:2 z późniejszymi triumfatorami imprezy - Niemcami. Tamten mecz to również poważna rysa na wizerunku Franka Rijkaarda, który dwukrotnie opluł Rudiego Voellera. Panowie w trakcie spotkania mieli sobie wiele do powiedzenia, w efekcie czego obaj wylecieli z boiska na długo przed końcowym gwizdkiem.
- Tamtego dnia po prostu się pomyliłem - przyznaje przepytywany przez serwis reuters.com. - Z ust Voellera nie padły żadne obraźliwe słowa. Zawsze darzyłem go wielkim szacunkiem. Zwyczajnie wpadłem w szał, kiedy ujrzałem czerwoną kartkę. Później z nim rozmawiałem i przeprosiłem za całe zajście, a on przyjął przeprosiny. Po latach nagraliśmy nawet reklamę nawiązującą w humorystyczny sposób do tamtej sytuacji.
Wielki AC Milan i powrót do Ajaxu
W 1992 roku Holandia z "Czarnym Łabędziem" w składzie nie obroniła mistrzostwa Europy, ale wspólnie ze Szwecją zajęła w czempionacie dobre trzecie miejsce. Podczas mundialu '94 Oranje wygrali natomiast swoją grupę, a w jednej ósmej finału odprawili do domu Irlandię, lecz w kolejnej fazie nie sprostali Brazylii, ulegając późniejszym zdobywcom Pucharu Świata 2:3. Umiarkowanie dobre wyniki z reprezentacją Rijkaard rekompensował sobie jednak w rozgrywkach klubowych.
W Milanie pod wodzą Arrigo Sacchiego zaczął grać jako defensywny pomocnik, a w barwach Rossonerich w latach 1988-1993 sięgnął po aż dziesięć trofeów: dwa mistrzostwa Włoch, dwa Superpuchary Italii, dwa Puchary Europy Mistrzów Klubowych, dwa Superpuchary Europy oraz dwa Puchary Interkontynentalne. Na ostatnie lata kariery Frank wrócił do Ajaxu Amsterdam, gdzie jako środkowy obrońca zdążył jeszcze dwukrotnie triumfować w Eredivisie oraz w sezonie 1994/95 wygrać ze swoim ukochanym klubem Ligę Mistrzów.
Selekcjoner Oranje i trener FC Barcelony
Analityczne podejście do futbolu umożliwiło "Czarnemu Łabędziowi" zostanie przy swoim ulubionym sporcie nawet po odwieszeniu korków na kołku. Holender bardzo szybko się uczył, więc gdy w 1998 roku ze stanowiska selekcjonera Oranje ustąpił Guus Hiddink, Rijkaard przejął zespół. Niewielu wierzyło w sukces niedoświadczonego Franka, a po zajęciu trzeciego miejsca podczas Euro 2000 spadła na niego fala krytyki.
Występujący w roli współgospodarzy Holendrzy na Euro 2000 grali przyjemny dla oka futbol, lecz po półfinałowej porażce w rzutach karnych z Włochami "Czarny Łabędź" podał się do dymisji i zastąpił go wkrótce Louis van Gaal. Rijkaard przeniósł się tymczasem do Sparty Rotterdam, z którą… spadł z Eredivisie. Oczywiście znów pożegnał się ze stołkiem, ale bez pracy nie pozostał zbyt długo, bowiem przed kampanią 2003/04 zgłosiła się po niego pozostająca w kryzysie FC Barcelona. Podczas rozmowy z ówczesnym prezesem Dumy Katalonii, Joanem Laportą, Rijkaard stwierdził, że Barça nie jest tak wielkim klubem jak AC Milan, Real Madryt czy Liverpool, ponieważ ma w swoim dorobku zaledwie jeden Puchar Europy. Po rozgrywkach 2007/08, gdy odchodził z zespołu, bordowo-granatowi mieli tych najważniejszych trofeów o sto procent więcej, a w międzyczasie świętowano jeszcze dwa triumfy w La Liga oraz dwa Superpuchary Hiszpanii.
- Jestem niesamowicie dumny z tego, co osiągnąłem w Barcelonie - przywołuje dawne czasy na łamach oficjalnego serwisu FIFA. - Były oczywiście lepsze i gorsze momenty, ale na każdym kroku staram się mówić o tym klubie tylko pozytywnie. Trafiłem do zespołu, który od kilku lat nic nie wygrał. W pierwszej części sezonu nie do końca nam się wszystko układało, ale później machina ruszyła pełną parą. Główna w tym zasługa Ronaldinho, który wprowadził ten klub w nową epokę. Teraz patrzę na Messiego i stał się on po prostu fenomenalny. Bardzo się cieszę, że tyle osiągnął w futbolu. Klucz do sukcesów Barcy to jednak również Xavi, Iniesta oraz Valdes. Wszyscy oni osiągnęli swój szczyt w niemal tym samym czasie. Wcześniej Blaugrana bazowała głównie na transferach, ale złota era jej sukcesów nastąpiła dopiero, gdy do poważnej gry wkroczyli wychowankowie.
Emeryt kompletny
To, że praca w takim klubie jak FC Barcelona wykańcza człowieka, widać było chociażby po siwych włosach u Pepa Guardioli oraz Luisa Enrique, czyli dwóch najbardziej utytułowanych następców Rijkaarda. We Franku natomiast coś się wypaliło i po odejściu ze stolicy Katalonii pracował jeszcze krótko w Galatasaray i reprezentacji Arabii Saudyjskiej, po czym na początku 2014 roku ogłosił zakończenie trenerskiej kariery.
- W tej chwili nie jestem zainteresowany pracą trenera w jakimkolwiek klubie - zarzeka się. - Cieszę się ze wszystkich sukcesów, jakie odniosłem w futbolu, ale w tym momencie radość sprawiają mi inne rzeczy. Lubię po prostu pójść na mecz i o nim później dyskutować, ale nie widzę siebie w wieku sześćdziesięciu lat w roli gościa stojącego przy linii bocznej i pokrzykującego na zawodników.
Frank Rijkaard to najlepszy zawodnik Eredivisie A.D. 1985 i 1987. Holender w latach 1988 oraz 1989 zajmował trzecie miejsce w plebiscycie Złotej Piłki, a w roku 1992 wybrano go najlepszym graczem Serie A. "Czarny Łabędź" znalazł się również na słynnej liście FIFA 100, opublikowanej przez Pelego oraz liście stu najlepszych piłkarzy wszech czasów według czasopisma "World Soccer".
Jako trener FC Barcelony podczas gali UEFA otrzymał nagrodę coacha roku za sezon 2005/06. Holender ma czwórkę dzieci i jest po dwóch rozwodach. W 2010 roku ożenił się po raz trzeci, a jego wybranka to Stefanie Rucker, która wcześniej pracowała w jego domu jako niania.
[b]Ziemowit Ochapski, legendysportu.pl
[/b]
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)