Poznajesz? Wielka przemiana byłego reprezentanta Polski

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Matthias Kern / Na zdjęciu: Michał Karbownik
Getty Images / Matthias Kern / Na zdjęciu: Michał Karbownik
zdjęcie autora artykułu

Jeszcze kilka lat temu Michał Karbownik uznawany był za duży talent i w wieku 19 lat zadebiutował w reprezentacji Polski. Dziś gra w 2. Bundeslidze w Hercie Berlin. Polak w ostatnich tygodniach przeszedł dużą metamorfozę. Zobaczcie sami.

Był czas, gdy Michał Karbownik był uznawany za nadzieję polskiego futbolu. Brylował formą w Legii Warszawa, a władze stołecznego klubu liczyły miliony za jego transfer. Ostatecznie Karbownik w październiku 2020 roku przeszedł do Brighton and Hove Albion za niecałe 4 miliony euro.

W Anglii Karbownik wielkiej kariery nie zrobił. A przypomnijmy, że w reprezentacji Polski zadebiutował w wieku 19 lat. Zagrał w czterech meczach: trzech za kadencji Jerzego Brzęczka i jednym u Fernando Santosa.

Karbownik nie zdołał się przebić do podstawowego składu Brighton and Hove. Zagrał tylko w dwóch meczach pierwszego zespołu. Potem był wypożyczany do Legii, Olympiakosu Pireus i Fortuny Duesseldorf. Od sierpnia 2023 roku jest zawodnikiem Herthy Berlin, która zapłaciła za niego 2,5 mln euro.

W trakcie gry dla Herthy Karbownik przeszedł dużą metamorfozę, a przynajmniej wizualną. W Niemczech zwrócono uwagę na jego nową fryzurę. Porównanie można zobaczyć poniżej. Zdjęcie z lewej pochodzi z lipca, z prawej to aktualne.

Czasy, gdy Karbownik miał krótsze włosy to już przeszłość. Na fotografii widać, jak Polak nie ma zaczesanych włosów do tyłu, a zamiast tego ma grzywkę.

Karbownik jest podstawowym graczem Herthy. W tym sezonie rozegrał pięć meczów i zaliczył w nich dwie asysty. Berliński klub ma w swoim dorobku 7 punktów i zajmuje ósme miejsce.

Czytaj także: Robert Lewandowski przesłuchany przez prokuraturę Zbigniew Boniek z zarzutami. Rodzinna firma i milion z PZPN na meble do willi działacza

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Piękny gol piłkarki FC Barcelony. Co za uderzenie!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty