Przelew na 3,9 mln zł zablokowany. "Już byli w większych tarapatach"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Instagram / Na zdjęciu: Tomasz Frankowski
Instagram / Na zdjęciu: Tomasz Frankowski
zdjęcie autora artykułu

Wisła Kraków na razie nie dostanie ani złotówki za udział w kwalifikacjach do europejskich pucharów. - Klub niedawno wychodził z większych opresji. Ponadto wierzę w jego awans do PKO Ekstraklasy - mówi WP SportoweFakty Tomasz Frankowski.

Sytuacja Wisły Kraków nie wygląda wesoło. Klub ma za sobą wyczerpujące eliminacje do europejskich pucharów, które zakończyły się niepowodzeniem. W tej chwili Biała Gwiazda nie zarobiła ani grosza za udział w zmaganiach i wyeliminowanie Spartaka Trnawa. Roszczenia byłego prezesa Lechii Adama Mandziary komplikują sytuację finansową trzynastokrotnych mistrzów Polski.

Sporem zajęła się UEFA i zamroziła wypłatę pieniędzy, które należały się Wiśle za grę w kwalifikacjach. Mowa kwocie opiewającej na 853 tys. franków szwajcarskich (ok. 3,9 mln zł). Przedmiotem sporu jest prowizja za dawne transfery Kamila Kosowskiego i Macieja Żurawskiego. Ta miała należeć się gdańszczanom. Jako pierwsza o całym zajściu pisała "Gazeta Krakowska". Krakowski klub złożył w tej sprawie odwołanie, natomiast nie znamy jeszcze jego efektu.

- Wisła w nie tak dalekiej przeszłości była w większych tarapatach finansowych, a jednak wychodziła z nich obronną ręką - mówi WP SportoweFakty Tomasz Frankowski, czwarty najskuteczniejszy strzelec w historii Ekstraklasy.

- Gdy piłkarze słyszą, że wypłata będzie za 2 tygodnie, może 3 albo za miesiąc, to na pewno nie jest przyjemne. Tym bardziej że większość zawodników to nie są Polacy, a obcokrajowcy przyzwyczajeni, iż wypłaty przychodzą na czas. Z naszymi reprezentantami jest trochę inaczej. Niemniej wszyscy zgodzili się grać dla tego pięknego miasta i zespołu, więc chciałbym wierzyć, że Królewski i Błaszczykowski (kolejno właściciel i prezes Wisły - przyp. red.) uporają się z deficytem finansowym, jaki ich dotknął - dodaje zdobywca 114 bramek dla Wisły Kraków.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak trenuje najlepszy klub Europy

Doświadczenie zaprocentuje?

Trener reprezentacji Polski Michał Probierz dawniej określił grę w kwalifikacjach do pucharów europejskich mianem pocałunku śmierci. Z tytułu dodatkowego wyzwania drużyny są narażone na większe zmęczenie i zaczynają sezon wcześniej. Uczestnicy nierzadko zaczynali sezon bardzo słabo, a w ostatecznym rozrachunku zajmowali miejsca w drugiej połowie tabeli czy nawet walczyli o utrzymanie.

- Wydaje mi się, że Wisła otrzaskała się, grając w europejskich pucharach. Zebrane doświadczenie powinno procentować. Chciałbym widzieć klub z Krakowa od zakończenia eliminacji, a więc z początkiem września widzieć szturmujący tabelę Betclic I ligi, z moim dobrym kolegą na ławce trenerskiej, Kazimierzem Moskalem - zapewnia 22-krotny reprezentant Polski.

Biała Gwiazda w tej chwili zajmuje dopiero 13. miejsce w tabeli. Niemniej rozegrała trzy mecze mniej od większości rywali. Wisła zdobyła do tej pory 5 punktów w czterech meczach.

"Potencjału na pewno nie brakuje"

Jeśli krakowianie wygrają wszystkie zaległe spotkania, awansują do czołowej szóstki. - Liczba meczów to jedno. Trzeba jeszcze je wygrać. Jest co odrabiać. Z racji, że Wisła dostąpiła zaszczytu gry w eliminacji do pucharów europejskich, słusznie poprzekładała mecze. Najważniejsze, żeby złapać kontakt z prowadzącym duetem jeszcze w rundzie jesiennej. Wszyscy wiemy, o co walczy klub z Krakowa. Miejsce w połowie tabeli będzie wielkim rozczarowaniem. Baraże są minimalnym celem, a tym nadrzędnym awans do PKO Ekstraklasy - przypomina poseł do Parlamentu Europejskiego IX kadencji.

- Widzę szanse na komplet punktów w meczach z Kotwicą, Wartą i Chrobrym. Niemniej nie należy wybiegać tak daleko w przyszłość. Na początku niech Wisła pokona zespół z Kołobrzegu. Drużyna musi się wykazać umiejętnościami piłkarskimi i fizycznymi. Potencjału na pewno nie brakuje - kontynuuje Frankowski.

W ćwierćfinale kwalifikacji do Ligi Europy krakowianie zostali zmiażdżeni przez Rapid Wiedeń (2-8 w dwumeczu). Potem w walce o awans do Ligi Konferencji wyeliminowali Spartak Trnawa po rzutach karnych. W decydującej rundzie Biała Gwiazda straciła szansę na znalezienie się w europejskich pucharach za sprawą wysokiej porażki przy Reymana z Cercle Brugge (1:6).

Pokazali charakter

Podopieczni Moskała sprawili natomiast sensację w rewanżu, który wygrali 4:1. - Po wysokiej porażce z Rapidem Wiedeń zespół szybko się podniósł i pokonał Trnawę w dwumeczu. Podobnie było w ostatnim spotkaniu. Wprawdzie Cercle Brugge rotowało składem, mogło Wisłę trochę zlekceważyć, ale wynik idzie w świat i bez wątpienia napawa optymizmem. Szkoda, że pierwszy mecz zakończył się wysoką porażką i zabrakło w nim skuteczności. Być może ta rywalizacja mogła się potoczyć inaczej. Niemniej Wisła żegna się z kwalifikacjami w sposób godny. Szkoda, że podobnie w czwartek nie wypadła Jagiellonia Białystok. Można tylko żałować - uważa ekspert.

- Staram się być optymistą i mówić, że szklanka jest do połowy pełna. Trener Moskal został zatrudniony po to, żeby przynajmniej wystąpić w barażach o awans do elity. Niemniej życzyłem Wiśle dobrze rok i dwa lata temu, lecz brakowało jej czegoś, by wrócić do PKO Ekstraklasy. Może mocy? Wierzę, że tym razem będzie inaczej. Uważam, że występ w europejskich pucharach nie przytłoczy drużyny. Wydaje mi się, że zdobyte doświadczenie zaprocentuje i klub z Krakowa z niego skorzysta w walce o najwyższe cele - podsumowuje Tomasz Frankowski.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także: - Ajax za mocny. Jagiellonia nie miała nic do powiedzeniaBrutalne zderzenie Mbappe z ligą hiszpańską. I takie słowa o "Lewym"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty