"Zasługiwaliśmy przynajmniej na remis". Coraz trudniejsza sytuacja Lechii Gdańsk

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: Szymon Grabowski
Getty Images / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: Szymon Grabowski
zdjęcie autora artykułu

- Do 87. minuty realizowaliśmy nasze zadania dobrze albo bardzo dobrze. Niestety w końcówce przypomniały o sobie błędy z przeszłości - mówił trener Lechii Gdańsk Szymon Grabowski po piątkowym meczu z Rakowem Częstochowa (1:2).

Lechia Gdańsk była bardzo blisko zwycięstwa z Rakowem Częstochowa i wydostania się ze strefy spadkowej. Prowadziła po fantastycznym strzale Rifeta Kapicia, który wręcz rozpłakał się, gdy piłka wpadła do siatki.

Wszystko układało się dobrze, ale tylko do 87. minuty. Wtedy do wyrównania doprowadził Patryk Makuch, a dosłownie po chwili z gola cieszył się rezerwowy Jonatan Braut Brunes i ostatecznie to Raków cieszył się z pełnej puli.

- Nie powiem, że nie jest to ciężka sytuacja. Jeżeli nie powinniśmy wygrać, to przynajmniej nie powinniśmy przegrać. Z przebiegu spotkania zasłużyliśmy minimum na jeden punkt, ale stało się inaczej. Do 87. minuty realizowaliśmy nasze zadania dobrze albo bardzo dobrze. Niestety w końcówce przypomniały o sobie błędy z przeszłości. Zabrakło odpowiedzialności w zachowaniach indywidualnych, chciejstwa. Po zdobyciu pierwszej bramki Raków bardziej wierzył w to, że może wygrać niż my. To się zemściło - mówił trener Szymon Grabowski na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Neymar wraca do gry. Odbył wyjątkowy trening

- Sytuacja, która miała miejsce w końcówce nie jest łatwa dla kilku zawodników, bo zdają sobie sprawę, że powinni zachować się lepiej. Ale trzeba ich też pochwalić za to, co pokazali na boisku. Chcę podziękować kibicom za wsparcia i przeprosić ich, że nie ugraliśmy ani jednego punktu - przyznał Grabowski.

Z perspektywy trybun wydawało się, że gra drużyny siadła po zmianach. O ile w Rakowie decyzje personalne Marka Papszuna dały pozytywny impuls, o tyle roszady w Lechii przyniosły skutek odwrotny do zamierzonego.

- Zmiany wynikały z dużych obciążeń, w przypadku Maksa Chłania akurat nie. Chcieliśmy też trochę podnieść wzrost, bo wydawało nam się, że będziemy potrzebować trochę więcej fizyczności. Było widać różnicę w naszych zmianach i w zmianach Rakowa - podsumował trener Lechii.

CZYTAJ TAKŻE: Koniec wyczekiwania. Raków potwierdził duży transfer wewnątrz Ekstraklasy Trudno powstrzymać łzy. Tak Widzew pożegnał Smudę [WIDEO]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty