Piękne słowa Daniela Myśliwca o Franciszku Smudzie. "Nie jesteśmy godni się porównywać"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Daniel Myśliwiec
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Daniel Myśliwiec

- Święto łatwo jest zepsuć, bo każdy oczekuje, że będzie ono świętem do końca. Musimy utrzymać tę konsekwencję - podkreśla Daniel Myśliwiec, trener piłkarzy Widzewa Łódź po wygranej 3:2 z Radomiakiem Radom w 6. kolejce PKO Ekstraklasy.

Łodzianie wyszli na prowadzenie w 18. minucie po ładnej akcji i rozegraniu piłki na jeden kontakt, co zwieńczył Fran Alvarez. W 42. minucie z rzutu karnego na 2:0 trafił Imad Rondić, zaś w doliczonym czasie pierwszej połowy gola kontaktowego dla Radomiaka zdobył Leonardo Rocha. Na kwadrans przed końcem prowadzenie widzewiaków podwyższył Mateusz Żyro, zaś wynik meczu na 3:2 ustalił chwilę potem Zie Ouattara. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.

- Najważniejsze było zwycięstwo. Nawet w stylu, który mógłby nie być zgodny z naszym standardem. Aczkolwiek cieszę się, że wynik był poparty bardzo dobrymi momentami gry. Ciężko nie zwrócić uwagi na te chwile, których nie chciałbym nazywać "przestojem" - jak stały fragment w 48. minucie pierwszej połowy, tak jak przy naszym stałym fragmencie gdy byliśmy bliscy zdobycia bramki i niedociśnięcia przeciwnika tuż po wyniku 3:1 - mówił na gorąco po ostatnim gwizdku na konferencji prasowej Daniel Myśliwiec.

Spotkanie, które od początku dedykowane było zmarłemu w minioną niedzielę trenerowi Franciszkowi Smudzie, zakończyło się wynikiem 3:2 dla Widzewa Łódź. I od razu w związku z tym pojawiły się nawiązania, że był to rezultat na swój sposób symboliczny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski sprawdził się z kolegą. Tylko spójrz

- Zdajemy sobie sprawę, że dawno nas tu nie było. Szczególnie w obliczu ostatnich wydarzeń kogoś bardzo ważnego dla historii Widzewa daje bardzo dobrą perspektywę. To, co było wtedy, było spektakularne. My sobie nie zdawaliśmy sprawy, jak wielką drużyną był Widzew z trenerem Smudą na czele. Mimo, że nie jesteśmy godni porównywać się do tamtej ekipy, chciałbym, żebyśmy przy okazji takich meczów doceniali, jak długą drogę przeszedł Widzew, by wrócić na poziom ekstraklasy - podkreślił aktualny szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych.

Przez około dwie godziny widzewiacy mogli cieszyć się z awansu na pierwsze miejsce w tabeli. Oczywiście po sześciu kolejkach - poza satysfakcją - nie daje to nic, ale z pewnością cieszy oko sztabu, piłkarzy oraz kibiców.

- To, że jesteśmy liderem - pewnie na moment - mnóstwo kosztowało ludzi pracujących i tych już niepracujących w Widzewie. Nie będziemy robić wszystkiego idealnie. Ani moi piłkarze, ani ja nie jesteśmy idealni. Proszę mi uwierzyć, że będziemy robić wszystko, by przynajmniej zbliżyć się do szacunku, jaki tamci ludzie wypracowali sobie u kibiców. Reakcja drużyny względem tego, co wydarzyło się w Szczecinie, bardzo, bardzo dobra. Przynajmniej do 47. minuty i 38. sekundy - przyznał Myśliwiec.

Trener RTS-u zdradził, że podczas odpraw przed meczem z Radomiakiem Radom, nie pojawiał się temat trenera Franciszka Smudy. Piłkarze musieli się jednak skupić na swoich zadaniach.

- Nawet w jednym zdaniu nie nawiązałem do tego wydarzenia. Wokół drużyny działo się tyle, że nie było po co używać górnolotnych określeń. To się przejawiało w konkretach - w sytuacjach, które kreowaliśmy, w spokoju nawet mimo tego, że traciliśmy bramki. Wiele jest takich momentów, że święto łatwo jest zepsuć, bo każdy oczekuje, że święto będzie świętem do końca. Rezerwy mamy spore, by utrzymać tę konsekwencję i złapać serię, by walczyć o coś więcej w tym sezonie - zaznaczył.

Z drugiej strony trener Widzewa przyznał, że liczył na nieco inną postawę drużyny z Radomia.

- Spodziewaliśmy się, że Radomiak zdecyduje się na bardziej szaleńczy pressing. Wolałbym, żeby do nas podeszli. Bardziej komfortowo czują się w średnim bloku i kontrataku. Zależało mi, żeby się rzucili też trochę "na wariata", by zweryfikować, czy jesteśmy gotowi pod kątem mentalnym, bo strategicznie byliśmy gotowi. Przed tym meczem byli w gorszej sytuacji niż my, bo my robiliśmy tragedię z jednego występu, a oni punktowali słabo od początku sezonu. Zakładałem, że od początku będą walczyć kosztem ryzyka, ale było inaczej. Finalnie to nie był dla nas zły scenariusz - tłumaczył Daniel Myśliwiec.

Z dobrej strony na prawej obronie pokazał się Marcel Krajewski. 19-latek wskoczył do składu w miejsce Lirima Kastratiego i... chyba przysporzył szkoleniowcowi bólu głowy, jeśli chodzi o dobór składu na kolejne spotkania.

- Na gorąco patrząc, myślę, że "może być". Na razie u mnie jest bez zmian, jeśli chodzi o ból głowy - skomentował uśmiechając się.

W następnej serii gier widzewiacy zagrają w Białymstoku z Jagiellonią. Spotkanie odbędzie się w niedzielę, 1 września o godzinie 20:15.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Sprawdź też: Trudno powstrzymać łzy. Tak Widzew pożegnał Smudę [WIDEO]

Komentarze (1)
avatar
olaf3434
24.08.2024
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
czyli ktos musi umzec zeby widzew wygral ?drzyjcie byli trenerzy