Nie takiego początku sezonu oczekiwano w Gdańsku. "Nie zakopiemy się"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Miłosz Kałahur zdaje sobie sprawę, że nie zagrał najlepiej z Motorem
PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Miłosz Kałahur zdaje sobie sprawę, że nie zagrał najlepiej z Motorem
zdjęcie autora artykułu

Prezes Lechii Gdańsk Paolo Urfer udał się do szatni po meczu z Motorem Lublin. - To była spokojna rozmowa - mówi nam obrońca Lechii Miłosz Kałahur. Twierdza w Gdańsku padła po 364 dniach.

W poprzednim sezonie Polsat Plus Arena była twierdzą. Lechia Gdańsk przegrała u siebie zaledwie jeden mecz. Co ciekawe - z Motorem Lublin w 2. kolejce. Później nikomu ta sztuka już się nie udała. Minęły 364 dni, do Gdańska ponownie przyjechał Motor, choć już w PKO Ekstraklasie. I lublinianie kolejny raz znaleźli sposób na zespół Szymona Grabowskiego.

Lechia rozpoczęła sezon od remisu ze Śląskiem Wrocław na wyjeździe, a w piątek zasłużenie przegrała z Motorem 0:2. Biało-zieloni zagrali fatalnie, zarówno w ofensywie, jak i z tyłu.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: 364 dni nie przegraliście na własnym boisku. W Ekstraklasie zdarzyło się to już w pierwszej kolejce.

Miłosz Kałahur, obrońca Lechii Gdańsk: Może niektórzy nas przekreślą, niektórzy dalej będą wierzyć. W poprzednim sezonie początek też był niemrawy w naszym wykonaniu, ale z każdym kolejnym meczem wyglądało to lepiej. Mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie.

Paolo Urfer przyszedł do szatni po meczu. Było nerwowo?

Nie, to była spokojna rozmowa. Wszyscy wiemy w jakiej sytuacji jesteśmy, co musimy poprawić. Po takim meczu skupialiśmy się głównie na sporcie, a nie na wszystkich innych rzeczach dookoła.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tornado podczas meczu. Zawodnicy starali się kontynuować grę

Oczy bolały od patrzenia na wasz mecz z Motorem.

Przyjechał do nas bardzo dobrze zorganizowany zespół. Wydawało się, że w pierwszej połowie kontrolowaliśmy mecz, utrzymywaliśmy się przy piłce, ale konkretów z tego nie było. Można powiedzieć, że przez 90 minut nie wykreowaliśmy stuprocentowej sytuacji. Motor wykorzystał to, co miał. Robił przewagę na bokach. Mieli plan na to spotkanie, wyeliminowali nasze mocne strony.

W oczy rzucało się to, że przy każdej akcji byliście o tempo spóźnieni. To efekt zmęczenia ciężkimi treningami?

Nie wiem czy tutaj upatrywałbym przyczyny. Trzeba to przeanalizować, wyciągnąć wnioski i więcej już takiego spotkania nie zagrać.

Oba gole padły po dośrodkowaniach z twojej strony. 

Można było mocniej doskoczyć, zablokować. Przy drugim golu było mocne dośrodkowanie, po którym piłka dość długo toczyła się po ziemi. W jednej i drugiej sytuacji drużyna powinna się lepiej zachować. Nie tylko ja. To jest Ekstraklasa. Tu każdy będzie czekał na takie okazje.

Z kim szukać punktów, jeśli nie z Motorem i to w meczu na własnym boisku?

Może niektórzy dopisali nam już trzy punkty przed meczem, ale to jest tylko sport. Gdybyśmy dopisywali sobie punkty przed każdym meczem, to już teraz moglibyśmy ogłosić się mistrzem Polski. Wszyscy analizują nasze mecze. Tydzień temu remisujemy z wicemistrzem Polski, teraz przyjeżdża beniaminek i z nami wygrywa. Piłka nożna. Nie ma znaczenia, że ktoś przed chwilą grał w pierwszej lidze. Każdy chce wygrywać.

Trener Szymon Grabowski powiedział na konferencji prasowej, że Lechia jest dziś łatwa do rozszyfrowania dla przeciwnika.

Każdy nas analizuje. Nasze szybkie skrzydła zostały wyeliminowane. Odbiory i kontrataki - Motor z tego żył. Tak to będzie wyglądało w każdym meczu.

Brak Eliasa Olssona miał wpływ na waszą gorszą postawę w defensywie?

Elias był naszym podstawowym obrońcą i mocnym punktem defensywy. Rozegrał cały poprzedni sezon bez praktycznie żadnej absencji. Ale w Ekstraklasie każdy musi być gotowy, żeby wejść, gdy będzie taka potrzeba. Nie ma ludzi niezastąpionych. Jeśli jest potrzebna zmiana, to każdy musi dać z siebie tyle, ile może.

Boisko było jednakowe dla obu drużyn, ale z góry wyglądało ono fatalnie. Jak się grało?

Nie ukrywajmy - nie była to nawierzchnia najwyższej jakości. Ludzie odpowiedzialni za murawę robili, co mogli. Wiemy, że nie jest to proste, żeby przyjęła się w kilka dni. Nie mieliśmy możliwości, by wejść na nią wcześniej i potrenować. Wierzę, że od kolejnego spotkania płyta będzie przygotowana perfekcyjnie.

Zaraz wyjazd do Poznania. Można się zakopać na dole tabeli.

Myślę, że się nie zakopiemy. Każdy trzyma głowę w górze. To dopiero początek sezonu, poznajemy tę ligę. Wiemy, że musimy dać z siebie jeszcze więcej. Mecz z Lechem jest teraz najważniejszy. W ogóle nie patrzymy czy się zakopiemy czy będziemy na fali wznoszącej.

To jest mocne zderzenie z Ekstraklasą?

Trzeba szybciej podejmować decyzje. Musimy wrócić do tego, co graliśmy w poprzednim sezonie, bo w ostatnim meczu nie wyglądało to najlepiej.

CZYTAJ TAKŻE: Drugi taki przypadek w XXI wieku. Napastnik Radomiaka niczym Frankowski Polski klub zarobił miliony. W Turcji otwarcie mówią o szoku

Źródło artykułu: WP SportoweFakty