Przed pierwszym gwizdkiem meczu drugiej rundy eliminacji Ligi Europy, Wisła Kraków była skazywana na porażkę. Na samym początku Rapid Wiedeń otrzymywał sygnały ostrzegawcze, ale potem stwarzał zagrożenie pod bramką rywali.
Defensywa ekipy z Reymonta skapitulowała już w 37. minucie. Wówczas Isak Jansson otrzymał dobre podanie od Mamadou Sangare i postanowił zatańczyć w polu karnym z zawodnikami Kazimierza Moskala.
Jansson przeprowadził indywidualną akcję i zdecydował się na uderzenie, chociaż gdy oddawał strzał, miał w pobliżu czterech graczy Wisły. Próba Szweda zakończyła się powodzeniem. Ani Joseph Colley, ani Anton Cziczkan nie potrafili zatrzymać skrzydłowego Rapidu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zbigniew Boniek wciąż to ma! Cóż za opanowanie piłki
Latem Jansson był bohaterem definitywnego transferu z FC Cartagena do Rapidu. Austriacy wyłożyli na stół 250 tysięcy euro.
Pomimo straconej bramki, w szeregach Wisły powiało optymizmem przed zmianą stron. W doliczonym czasie obrońca Bendeguz Bolla dopuścił się nierozważnego faulu i po analizie VAR został ukarany czerwonym kartonikiem.
Grając w "dziesiątkę", Rapid podwoił swoje prowadzenie. W 53. minucie Matthias Seidl spróbował swoich sił z dystansu. Po jego uderzeniu piłka odbiła się od prawego i lewego słupka, a następnie wylądowała w siatce.
Wisła wrzuciła wyższy bieg w końcówce i złapała kontakt za sprawą Marca Carbo. Niemniej jednak Rapid wygrał 2:1.
Czytaj więcej:
Rusza sprzedaż biletów na mecz Polski ze Szkocją. PZPN podał cenę wejściówek