Pierwszy mecz igrzysk olimpijskich w piłce nożnej i od razu taka afera. W 16. minucie doliczonego czasu gry Argentyńczycy doprowadzili do remisu, ale chwilę później na murawę wtargnęli kibice z Maroka i zaatakowali zawodników drużyny przeciwnej różnymi przedmiotami. A zaczęło się od tego, że przy celebracji bramki w kierunku argentyńskich piłkarzy rzucona została petarda.
Szwedzki sędzia Glenn Nyberg przerwał spotkanie i odesłał zawodników do szatni. No właśnie, przerwał, ale nie zakończył. Wydawało się, że spotkanie Argentyny z Marokiem zakończyło się wynikiem 2:2. Dodajmy, że ten sam arbiter prowadził niedawno mecz 1/8 finału Euro 2024 Francja - Belgia.
Sędzia chciał wznowić spotkanie, jednak zawodnicy odmówili w obawie o swoje bezpieczeństwo. Czekano, ze stadionowych głośników puszczane były komunikaty, by kibice opuścili trybuny.
Na tym nie koniec. Po dwóch godzinach sędziowie jednak doszli do wniosku, że Bruno Amione był na spalonym chwilę przed golem. I podjęto decyzję o anulowaniu bramki. A żeby absurdów było mało, to piłkarze musieli wyjść jeszcze na boisko i... dograć 3 minuty! Już przy pustych trybunach, za zamkniętymi drzwiami. Mimo prób Argentyńczycy nie byli w stanie po raz kolejny doprowadzić do remisu, zatem rozpoczęli turniej we Francji od przegranej.
- To największy cyrk, jaki kiedykolwiek widziałem w życiu - powiedział selekcjoner Argentyńczyków Javier Mascherano.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niesamowite trafienie. Takie bramki zdarzają się naprawdę bardzo rzadko
CZYTAJ TAKŻE:
Kara za oprawę? Komisja Ligi poszła Legii na rękę
UEFA nie miała litości. Wisła Kraków ukarana