Cracovia wystąpiła w koszulkach w biało-czerwone pasy. Piast zagrał w strojach z czasów II ligi: w niebieskich koszulkach bez nazwisk. Goście z innych skorzystać nie mogli, bo nie zgodził się na to arbiter Marcin Borski. Dlaczego? - Trzeba zadać to pytanie sędziemu, bo to jemu coś nie odpowiadało. Mieliśmy podobno za dużo czerwonego koloru - mówił po meczu napastnik Piasta, Przemysław Łudziński. - To była nietypowa sytuacja. Dokładnie nie znam sprawy, ale z tego co wiem, to sędzia nie dopuścił naszych koszulek. Chociaż moim zdaniem różnią się one od strojów przeciwnika, bo nasze są granatowo-czerwone, a Cracovii biało-czerwone. Na pewno byśmy się odróżniali - tłumaczył Mateusz Kowalski.
Kierowca klubu z Okrzei przed meczem musiał się specjalnie wracać do Gliwic, by przywieźć koszulki, które arbiter zaakceptuje. Podczas samego spotkania zrodziło się niemałe zamieszanie, bo część piłkarzy Piasta miała różne numery na spodenkach i na koszulkach. Tak było w przypadku Jakuba Biskupa, Kamila Glika i Daniela Iwana.
Obecni na trybunach stadionu dziennikarze mieli problem z identyfikacją zawodników gości. Zresztą koszulki Piasta przypominały raczej stroje treningowe. - Mnie też się one nie podobały, ale z informacji, które do mnie dotarły wiem, że taka była decyzja sędziego - wyjaśniał trener gliwiczan Dariusz Fornalak.
Piast przegrał w Sosnowcu z Cracovią 2:3, ale na pewno przyczyną porażki nie było nieszczęsne zamieszanie ze strojami. - To nie koszulki grają. Nie możemy zwalać na to, że w grze przeszkodził nam kolor niebieski - zażartował Łudziński.