Zależy mi na utrzymaniu miejsca w kadrze - rozmowa z Jakubem Rzeźniczakiem, obrońcą Legii Warszawa

Jakub Rzeźniczak, wychowanek łódzkiego Widzewa, to jeden z najbardziej perspektywicznych młodych piłkarzy polskich. "Rzeźnik"” w wywiadzie dla SportoweFakty.pl opowiada o postawie zespołu w tym sezonie oraz o swoich aspiracjach reprezentacyjnych.

Dominik Senkowski: Potrafiliście w tej rundzie pokonać Wisłę i Lecha a gubicie punkty w starciach z Odrą Wodzisław czy Polonią Warszawa. Z czego to wynika?

Jakub Rzeźniczak: Z drużynami z czołówki wygraliśmy wszystkie spotkania, a punkty tracimy ze słabszymi. Pokonaliśmy Wisłę, Lecha, Ruch, Polonię Bytom. Jeśli spojrzeć na końcówkę tabeli to z ostatnimi 4 drużynami zdobyliśmy 2 punkty. To dosyć zaskakujące. Ciężko nam powiedzieć dlaczego tak jest. Mam nadzieję, że do się zmieni i będziemy wygrywać już ze wszystkimi.

Szczególnie dużo punktów straciliście w meczach wyjazdowych, w meczach z Jagiellonią, Odrą czy Śląskiem. Mógłby Pan to jakoś wytłumaczyć?

- Z Wisłą i Bełchatowem ostatnio wygraliśmy. Mam nadzieję, że teraz będziemy odnosić sukcesy również na obcych boiskach. Na pewno szkoda zwycięstw w Lechem czy Wisłą.

Po którym meczu najbardziej było wam żal straconych punktów?

- Każdego punktu, który się traci jest szkoda. Ale chyba najbardziej tych ze słabszymi drużynami. Z Jagiellonią w Białymstoku oraz przede wszystkim z Odrą. Mieliśmy tam wielką przewagę, po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić 4:0, a przegraliśmy 1:0. Takie porażki najbardziej bolą.

Mecz z Odrą pewnie długo śnił wam się po nocach?

- Strasznie byliśmy wkurzeni po tym meczu, gdyż nie można przegrywać w tak głupi sposób. No ale generalnie na Legii nawet remis jest źle przyjmowany, bo nam potrzebne są przede wszystkim 3 punkty i o nie zawsze gramy.

Wasz najlepszy mecz w ostatnim czasie to zdaniem wielu spotkanie w Warszawie z Broendby Kopenhaga.

- Jeśli chodzi o poziom gry i o tempo to na pewno ten mecz z Duńczykami był najlepszy. Szkoda tylko, że nie wykorzystaliśmy wszystkich sytuacji. Mieliśmy w tej rundzie parę występów, w których momentami graliśmy całkiem nieźle. Takie przebłyski jak choćby pierwsza połowa w spotkaniu z Ruchem, czy mecze z Wisłą oraz Lechem. Generalnie nie było jeszcze tego, co w pełni jesteśmy w stanie pokazać.

Co jest największą siłą warszawskiej Legii? Dlaczego Legia ma zdobyć mistrzostwo Polski a nie kto inny?

- Patrząc na największe atuty to zdecydowanie najlepiej prezentujemy się w obronie. Straciliśmy tylko 7 bramek w 15 meczach. Musimy poprawić troszkę naszą skuteczność w ataku i powinno być dobrze. Mamy też mocną ławkę rezerwowych, co szczególnie pod koniec sezonu powinno być naszą wielką siłą.

Ostatnie mistrzostwo kraju zdobyliście w roku mistrzostw świata. Z tego by wynikało, że w tym sezonie Legia zdobędzie tytuł.

- Zgadza się. Liczę, że w maju 2010 roku będziemy świętować zdobycie tytułu. Mamy silny zespół i jesteśmy w stanie być na koniec na czele tabeli. Bardzo liczę iż w końcu, po tej przerwie, będziemy najlepsi w Polsce.

Bardziej przeszkadza wam kiepski stan murawy na Łazienkowskiej czy średnia atmosfera na trybunach?

- Ja bym powiedział, że atmosfera nie jest średnia tylko katastrofalna. Ta cała sytuacja jest trochę absurdalna. Ciężko coś więcej powiedzieć. Szkoda, że taka atmosfera wciąż jest. Boisko nam oczywiście też nie pomaga, ale obie drużyny mają podobnie ciężko. Trener Urban chce byśmy preferowali piłkę techniczną i graną po ziemi, a na takim boisku jest to trudne do wykonania. Musimy się często przestawić do gry długimi podaniami, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni.

Traktujecie Puchar Polski na równi z ligą?

- Puchar jest oczywiście bardzo ważny, ale chyba mimo wszystko mistrzostwo jest dla każdej drużyny najważniejsze. A jeśli przy okazji uda nam się wywalczyć Puchar, to byłoby świetnie. Czym bliżej będzie decydujących starć, tym ta chęć zdobycia pucharu z pewnością będzie rosła.

Co pan sądzi o ostatnim spotkaniu pucharowym z Cracovią?

- Nie było to porywające widowisko. Na pewno nie chcieliśmy by ten mecz trwał tyle, czyli 120 minut. Chcieliśmy to rozstrzygnąć w 90 minutach, ale niestety nie udało się strzelić bramki. Ale najważniejsze, że w ostatecznym rozrachunku przeszliśmy do kolejnej rundy.

W tym sezonie Legia grała już w ustawieniu z jednym lub dwoma napastnikami. W którym modelu gry lepiej się czujecie?

- Dwoma napastnikami nie zagraliśmy jeszcze wielu spotkań, więc ciężko to ocenić. Z Polonią graliśmy dwoma napastnikami i nie szło to najlepiej. W większości meczów graliśmy jednym napastnikiem i bramki były. Myślę, że to nie ma większego wpływu. Jeśli jesteśmy w formie to możemy grać jednym albo dwoma i w obu przypadkach odniesiemy zwycięstwo.

Pan gra zazwyczaj na prawej obronie, ale chyba zdarzało się również wystąpić na pozycji środkowego obrońcy?

- Tak, nie widzę problemu, choć jednak dużo rzadziej grywam w środku teraz niż kiedyś. Gdy nie może grać Astiz lub Choto, to gra zazwyczaj Artur Jędrzejczyk lub Wojtek Szala, ja gram głównie z konieczności.

Jak Pan zareagował na powołanie do reprezentacji przez trenera Smudę i jak się Pan zapatruję na kwestię reprezentacyjną?

- To duże wyróżnienie i taka mobilizacja do dalszej pracy. Do tego by dalej harować na treningach, pokazywać się z dobrej strony. Zależy mi na utrzymaniu miejsca w kadrze, które dostałem. W kolejnych meczach ligowych i reprezentacyjnych muszę po prostu pokazać swoją przydatność. Jeśli będę stale się rozwijał, jest szansa na stałe zagoszczenie w reprezentacji.

Mecze z Rumunią i Kanadą były krokiem do przodu? Widać poprawę w grze kadry i czuć lepszą atmosferę?

- Trudno powiedzieć, gdyż trener Smuda nie miał zbyt wiele czasu. Mógł sprawdzić tylko 20 zawodników. W przyszłości sprawi pewnie jeszcze wielu i ciężko coś rokować po dwóch spotkaniach.

Czego zabrakło reprezentacji by awansować na mistrzostwa do RPA?

- Zabrakło zwycięstwa i dobrej gry. Atmosfera siadła po kolejnych rozczarowujących wynikach. Ponadto zdaniem wielu grupa była łatwa, ale patrząc na wynik meczu Słowenia – Rosja, nasza grupa wcale taka kiepska nie była.

Ostatnio co jakiś czas pojawia się temat francuskiego Sochaux, które jest Panem zainteresowane. Jak mógłby Pan skomentować te doniesienia?

- Nie ma żadnego tematu Sochaux w tej chwili. Sam się o tym dowiaduję z gazet i nikt z tego klubu się ze mną nie kontaktował. Nic nie wiem o ich zainteresowaniu moją osobą.

Głośno od jakiegoś czasu również o odejściu Jana Muchy

- O to trzeba Janka spytać. To nie moja sprawa i ciężko mi to komentować. Na mistrzostwach świata na pewno będzie miał okazję dodatkowo się wypromować.

Na koniec chciałem zapytać Pana o opinię w sprawie słynnej ręki Henry’ego w meczu Francja-Irlandia.

- Jakby sędzia zauważył to by odgwizdał. Jednak nie dostrzegł jego ręki. Maradona strzelił gola w podobny sposób i do tej pory wszyscy noszą go na rękach. Nie widzę nic złego w tym. Czasami trzeba być na boisku cwaniakiem.

Komentarze (0)