Z Hanoweru - Dariusz Faron, WP SportoweFakty
W środę "Gazeta Wyborcza" opublikowała tekst, z którego wynika, że część sponsorów ma domagać się od Polskiego Związku Piłki Nożnej wyjaśnień. Chodzi o współpracę związku z Kuchnią Vikinga. Jej wiceszef oskarżany jest o udział w zorganizowanej grupie przestępczej. - To legalna firma, odprowadzająca podatki, więc nie mam nic przeciwko, by była sponsorem PZPN - mówi prezes Cezary Kulesza w rozmowie z WP SportoweFakty.
Sternik polskiej piłki wraca też do słów byłego dyrektora kadry Jana De Zeeuwa, który stwierdził przed meczem z Holandią, że podopieczni Ronalda Koemana mogliby wyjść na mecz z Polską bez bramkarza. - To głupoty. Dlaczego ten De Zeeuw, gdy był dyrektorem sportowym, nie uzdrowił polskiej piłki? Jak brał pieniądze, to było fajnie - mówi nam działacz.
Kulesza opowiada, co jego zdaniem jest problemem polskiej piłki. - Byłem na Białołęce, 140 tys. mieszkańców. Przyszli działacze i mówią: "Prezesie, my nie mamy ani jednego pełnowymiarowego boiska". To gdzie my jesteśmy?!
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Lewandowski w pierwszym składzie na Austrię? Mamy nowe informacje
Już w piątek Polska zmierzy się z Austrią na Stadionie Olimpijskim w Berlinie (godz. 18.00).
Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Nie przeszkadza panu, że wiceszef Kuchni Vikinga, jednego ze sponsorów PZPN, jest oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej?
Cezary Kulesza, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej: Ale czy to jest już udowodnione? Raczej nie. Jak nie ma wyroku, możemy tylko gdybać. Kuchnia Vikinga współpracuje też z federacjami szkocką, chorwacką i klubami ekstraklasy. To największa firma cateringowa w Polsce. Z tego, co wiem, zatrudnia około 900 osób. Pieniądze od tego sponsora przeznaczymy przede wszystkim na rozwój sportu młodzieżowego. Będą też cateringowe akcje dla cukrzyków oraz działania społeczne promujące zdrowe odżywianie. To legalna firma, odprowadzająca podatki, więc nie mam nic przeciwko, by była sponsorem PZPN.
W środę "Gazeta Wyborcza" napisała, że części sponsorów nie podoba się współpraca PZPN z Kuchnią Vikinga. "Nie chcemy być kojarzeni z osobami, które mają prokuratorskie zarzuty, dlatego ze zdziwieniem przyjęliśmy decyzję prezesa PZPN. Nie ma instynktu samozachowawczego? Przecież wiadomo było, że sprawa wyjdzie na jaw" - mówi "Wyborczej" przedstawiciel jednego ze sponsorów kadry.
Autor nie podał, kto rzekomo powiedział takie słowa. Anonimowo to ja też mogę powiedzieć różne rzeczy. Nie chcę się odnosić do słów, których autor nie jest znany.
Czyli akt oskarżenia dla wiceszefa Kuchni Vikinga nie jest kłopotem? Chociażby wizerunkowym?
Szkockiej federacji to nie przeszkadza, klubom ekstraklasy nie przeszkadza. Polskim aktorom też nie.
Ale ja pytam o polski związek.
Kuchnia Vikinga sponsoruje też m.in. Piast Gliwice. Z firmą współpracują aktorzy, np. Cezary Pazura i Katarzyna Zielińska. Jeśli ktoś jest o coś oskarżony, to być może poniesie konsekwencje. Ci panowie nie mają problemu np. z płaceniem VAT-u, legalnie prowadzą biznes. PZPN działa na rzecz rozwoju piłki nożnej w naszym kraju. Od prowadzenia śledztw i wyrokowania w takich sprawach są prokuratura, policja i sądy.
Z tekstu "Wyborczej" wynika, że niektórzy sponsorzy poprosili PZPN o wyjaśnienia dotyczące współpracy z Kuchnią Vikinga.
Wie pan co? Dla mnie to nie jest żadnym wykładnikiem. Pisano również różne rzeczy także na mój temat, nie mając żadnych dowodów. To są pomówienia. Ja też mogę powiedzieć, że słyszałem coś od anonimowego rozmówcy. Dzisiaj możemy tak sobie gdybać i się przekomarzać.
Ale akt oskarżenia istnieje.
Poczekajmy, co będzie. Jeżeli ten pan...
...Paweł F.
Nie wiem nawet, jak on ma na imię. Tam jest kilku wspólników. Czy akt oskarżenia przeszkadza w prowadzeniu biznesu? Oni dalej będą mieć firmę. Jeśli ten pan 10 lat temu narozrabiał i sąd tak uzna, to co ja mam z tym wspólnego? Wątpliwości nie dotyczą działania firmy, tylko jednej z osób. Idąc tym tokiem, kto im pozwolił założyć firmę i tak się rozwinąć, że zatrudniają 900 osób? Teraz trzeba tych 900 osób zwolnić, bo jedna osoba ma akt oskarżenia? Albo zwrócić się do rządu, żeby zamknął firmę? Oni nie mają prawa się reklamować?
Mają prawo. Sponsorują polską kadrę.
Ale jak nie sponsorowali kadry, też były ich reklamy, bilboardy. Reklamowali się na meczach reprezentacji Chorwacji.
Potwierdza pan, że niektórzy sponsorzy proszą o wyjaśnienia?
Nie potwierdzam. Mnie osobiście nikt nie pytał. Było bodajże jedno zapytanie ogólne o nasze działania na rzecz pozyskiwania nowych sponsorów, ale nikt nie prosił o tłumaczenia czy wyjaśnienia.
W środę minister sportu Sławomir Nitras powiedział na antenie Radia Zet, że żadne państwowe pieniądze nie pójdą na premie dla piłkarzy. To dobrze czy źle?
Nie słyszałem tej wypowiedzi pana ministra, więc nie będę się do niej odnosił. Każdy minister ma prawo do wyrażania własnej opinii.
A jaka jest opinia prezesa na temat premii dla piłkarzy z publicznych pieniędzy?
Mamy jasne procedury dotyczące premii. To porozumienie wypracowane przez radę drużyny. Z góry wszystko jest wiadome i nie ma mowy, żeby wkradły się tu jakieś nieporozumienia. Nikt nie oczekuje dodatkowych środków, poza tymi, które możemy dostać od UEFA.
Robert Lewandowski zagra z Austrią od pierwszej minuty?
W środę uczestniczył w pełnym treningu. Był aktywny, tak jak Dawidowicz i Świderski. Wszyscy wrócili, normalnie trenują i pewnie będą do dyspozycji selekcjonera. Przed nami jeszcze jeden trening. Po nim będziemy wiedzieć więcej.
Do której nie spał pan po meczu z Holandią?
Byłem spokojny. Mogliśmy zremisować, ale gole padają po błędach, my je popełniliśmy. Straciliśmy bramkę z niczego. Wcześniej mogliśmy strzelić, Jakub Kiwior miał sytuację na 2:1. Potem mógł wyrównać Karol Świderski. Gdyby wiedział, że stoi za nim Adam Buksa, może przepuściłby piłkę. Nicola Zalewski uderzył mocno w środek bramki. Gdyby poszła w bok, bramkarz pewnie by nie obronił. Ale nie wszystko wpada.
Co pan czuł po tym meczu?
Niedosyt. Zabrakło siedmiu minut regulaminowego czasu. Ale czułem też, że drużyna naprawdę zaczyna grać i fajnie to wygląda. Holendrzy to nie są przeciętniacy.
Marco Van Basten mówił po barażach, że Polska nie lubi grać w piłkę, a przed meczem były dyrektor naszej kadry Jan DeZeeuw, przekonywał, że Holandia nie musi nawet wystawiać bramkarza. Nie odebrał pan tego jako braku szacunku?
Dotarło to do mnie, ale nie chcę tego komentować, bo jak ktoś mówi takie głupoty... Dlaczego ten De Zeeuw, gdy był dyrektorem sportowym, nie uzdrowił polskiej piłki? Jak brał pieniądze, to było fajnie. I nie narzekał. Gdyby trener Probierz go chciał zatrudnić, pewnie też wszystko byłoby OK.
Mecz z Holandią pokazał, że istnieje życie bez Lewandowskiego?
Jeśli nie będzie Roberta, przed nikim się nie położymy i nie oddamy meczu walkowerem. Drużyna zagra tak, jak potrafi. Jestem przekonany, że gdyby Lewandowski grał z Holandią, wynik mógłby się odwrócić. Sam pan wie, jak kreatywny to piłkarz. Otworzyłby drogę do bramki innym. A jeśli zabraknie Roberta, będą inni napastnicy, którzy postarają się realizować zadania.
Michał Probierz zaskoczył pana jako selekcjoner? Postrzegano go jako bardzo pragmatycznego trenera, a tymczasem kadra gra ładną piłkę.
Michał jest ambitnym trenerem i wie, co robi. Zna swoje rzemiosło. Obronił się dobrą pracą. Ludzie doceniają jego dobre ruchy oraz odpowiednie prowadzenie reprezentacji.
Wyobraża pan sobie, że po turnieju zmienimy selekcjonera?
Trener Probierz nie zgłaszał, że po mistrzostwach będzie miał jakąś kontuzję. Więzadła krzyżowe mu nie pójdą. Na treningu prezentował się bardzo dobrze, raz świetnie dośrodkował.
Mówiąc poważnie, Probierz ma aktualny kontrakt. A my skupiamy się teraz na Euro.
Na MŚ w Katarze słyszeliśmy z ust ówczesnego selekcjonera Czesława Michniewicza, że styl nie ma znaczenia. Teraz kadra jest chwalona za odważną grę. To jak to w końcu jest z tym stylem? Jest dla pana ważny?
PZPN, tak jak kibice, chciałby, żeby kadra grała pięknie i skutecznie. Nie zawsze idzie to w parze. Nieraz trzeba się dostosować do rywala. Czesiu Michniewicz zrobił swoje - wyszedł z grupy, utrzymał nas w Lidze Narodów. Teraz może nikt tego nie zauważa.
Probierz nie miał wiele czasu na przygotowanie drużyny do turnieju. Zatrudnienie Fernando Santosa to pana największy błąd w karierze?
To taka sama sytuacja jak z transferami w klubie - jeśli robisz ich dużo, zawsze kilka nie wyjdzie. Wydawało nam się, że Santos jest w pierwszej trójce czy piątce najlepszych trenerów w Europie. Miał bardzo duże osiągnięcia. Nie wyszło, mecz z Mołdawią przelał czarę goryczy. Zarówno w zarządzie PZPN, jak i z zewnątrz miałem głosy, że być może nie powinien dalej prowadzić drużynę.
Z kolei po pożegnaniu Santosa bardzo modne zrobiło się nazwisko Marka Papszuna. Był spory nacisk, by go zatrudnić. Spoczywał na mnie duży ciężar odpowiedzialności. Mogłem pójść na łatwiznę i wybrać Papszuna, którego chciało 70 czy 80 procent ludzi w Polsce. Nie byłoby takiego hejtu.
Czuje pan, że mistrzostwa Europy to dla reprezentacji nowe otwarcie?
Tak, ale trzeba to potwierdzić wynikami. Mówi się, że nieraz człowieka podrzucają, podrzucają, a potem zapominają złapać.
Może w takim razie za bardzo zachwycamy się meczem z Holandią? Słowacy wygrali z Belgią, Czesi postawili się Portugalii. U nas oczekiwania przed turniejem były bardzo niewielkie.
W Polsce żyje prawie 40 milionów. Oczekujemy, że reprezentacja będzie grała jak najlepiej. Żeby tak się stało, musimy jej stworzyć warunki. I kadra je ma. Ale jakie są w Polsce boiska treningowe? Byłem we wszystkich województwach. Nieraz cztery grupy dzieciaków trenują na jednym boisku. Jedna grupa na ćwiartce.
Niech pan się przejdzie po Hanowerze. Wiele boisk, bardzo dobre warunki. A u nas? Podam przykład: Akademia Białostocka. Pytam: jaka akademia? Tam jest 2,5 boiska! Jedno pełnowymiarowe i dodatkowo połowę zajmuje pierwszy zespół. Na akademię przeznaczono jedną sztuczną nawierzchnię. To kogo pan tan wytrenuje?
Ile jest boisk w Warszawie? Byłem na Białołęce, 140 tys. mieszkańców. Przyszli działacze i mówią: "Prezesie, my nie mamy ani jednego pełnowymiarowego boiska". Gdzie my jesteśmy?! Najpierw stwórzmy, a potem dopiero wymagajmy. Niech pan pojeździ po Europie i sprawdzi, jakie są w innych krajach akademie.
Mówi pan, że my nie mamy akademii i boisk. Kto za to odpowiada?
Winnego pan nie znajdzie. Ktoś popełnił błąd. Mamy bardzo ładne stadiony, ale powinien być warunek: jeśli wybudujesz obiekt, musisz mieć wokół trzy, cztery boiska treningowe. To byłoby fajne dla dzieciaków. Wokół Narodowego też powinno być pięć, sześć boisk. Jako PZPN działamy na miarę możliwości. Nie zbudujemy trzydziestu czy czterdziestu akademii.
Wróćmy do tematu Euro 2024. Śledzi pan doniesienia, czy Kylian Mbappe zdąży na mecz z Polską?
Mogę śledzić, a i tak nie dowiem się prawdy. Zna ją tylko wąskie grono lekarzy i trener. A to, co pojawia się w prasie, jest często odwrotnością rzeczywistości.
Przed mistrzostwami Europy Mbappe wygłosił na konferencji prasowej manifest polityczny. Jaka byłaby pana reakcja, gdyby to samo zrobił Robert Lewandowski? Piłkarz jest tylko od grania, czy powinien zabierać głos na tematy społeczne?
Piłkarze powinni zabierać głos, ale jeśli coś dotyczy piłki. Widocznie Mbappe ma prawo robić takie rzeczy. Czego by nie powiedział i tak nic mu nie zrobią.
Lewandowski ma chyba u nas podobny status. Gdyby zaczął mówić o polityce, zainterweniowałby pan?
Nic bym nie powiedział. Gdyby Robert chciał mówić o polityce, dawno by to zrobił. Nie mówię żadnemu piłkarzowi, co powinien robić. Ale wydaje mi się, że jeśli ktoś miałby się wypowiadać, to na tematy piłkarskie. A jak skończy karierę, to proszę bardzo - można pójść w politykę.
Jakiego meczu spodziewa się pan z Austrią?
Austriacy są ciężkim przeciwnikiem. Są wybiegani, walczą do końca, mocno wychodzą z kontrą. Musimy być czujni cały mecz. Austria gra bardzo twardo, dostali z Francją pięć żółtych kartek. Antoine Griezmann wylądował z rozciętą głową na bandzie. Kylian Mbappe złamał nos. A było jeszcze kilka zwarć.
Jaki będzie wynik piątkowego starcia?
Chciałbym, żebyśmy wygrali. Nawet jedną bramką. Natomiast będę trzymał mocno kciuki. Jesteśmy bardzo wdzięczni naszym kibicom za ich wsparcie. W meczu z Austrią z pewnością będą naszym dwunastym zawodnikiem.
W Hanowerze rozmawiał Dariusz Faron - WP SportoweFakty