Nikt nie dawał im szans. Pokonali Belgię i są na ustach całego świata

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Na zdjęciu reprezentacja Słowacji
PAP/EPA / Na zdjęciu reprezentacja Słowacji
zdjęcie autora artykułu

Nie tak wyobrażali sobie inaugurację EURO 2024 reprezentanci Belgii. Czerwone Diabły były zdecydowanym faworytem meczu ze Słowacją, ale zasłużenie przegrały z niżej notowanym rywalem 0:1.

Powoli dobiega końca złota era reprezentacji Belgii. Karierę zakończył m.in. Eden Hazard, a tacy zawodnicy, jak Kevin De Bruyne czy Romelu Lukaku jedną nogą są już po drugiej stronie rzeki. Euro 2024 jest zatem jedną z ostatnich, a może i ostatnią szansą na sukces tej generacji. Po nieudanych MŚ w Katarze, gdzie Belgowie odpadli już po fazie grupowej nie ma już jednak śladu. Ostatnią porażkę zanotowali właśnie na czempionacie (0:2 z Maroko), a od tamtego czasu głównie wygrywali. Przez eliminacje przeszli jak burza, więc liczyli, że na niemieckich boiskach w końcu coś wygrają.

Na start zmierzyli się ze Słowacją, która również od dłuższego czasu znacznie częściej wygrywa, aniżeli musi uznać wyższość przeciwnika. Jest to rywal niezwykle niewygodny, w szeregach którego występują znani z polskiej Ekstraklasy Ondrej Duda czy Lukas Haraslin.

Pierwsza połowa dla Belgów faktycznie była niewygodna. Wprawdzie na początku meczu Romelu Lukaku miał szansę po rajdzie Jeremy'ego Doku, ale doświadczony snajper nie zdołał pokonać Martina Dubravki z bliskiej odległości. Bardzo szybko się to na Czerwonych Diabłach zemściło.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Adrian Mierzejewski: Pomysł na to spotkanie był bardzo dobry

Doku tym razem podawał we własne pole karne, lecz zrobił to fatalnie. Słowacy przejęli piłkę i na bramkę uderzył Juraj Kucka. Koen Casteels z tą próbą jeszcze sobie poradził, ale wobec dobitki Ivana Schranza był już bezradny. Im dalej w mecz, tym lepiej nie było. Podopieczni Domenico Tedesco przegrywali walkę o środek pola, gdzie świetnie radził sobie Stanislav Lobotka. Nie potrafili stworzyć zagrożenia, a jedyne szanse na jakikolwiek atak mieli po złym wyprowadzeniu piłki przez Słowaków.

Raz powinno się to skończyć golem, kiedy Dubravka pod presją De Bruyne podał pod nogi Leandro Trossarda. Gracz Arsenalu nie zdołał jednak trafić do pustej bramki sprzed pola karnego.

Mimo kłopotów w tyłach Słowacy mieli pod kontrolą boiskowe wydarzenia i w 40. minucie mogli podwyższyć prowadzenie. Kucka kapitalnie zabrał się z piłką na prawym skrzydle i dośrodkował na nogę Haraslina. Były zawodnik Lechii Gdańsk świetnie przymierzył z woleja, a Belgów uratował refleks Casteelsa.

Do szatni ekipa Tedesco mogła schodzić z wynikiem 1:1, ale Lukaku zachował się niewytłumaczalnie po podaniu z głębi pola i zamiast przyjmować futbolówkę, pozwolił jej odbić się od kolana i było po akcji. A doświadczony snajper stanąłby oko w oko z Dubravką.

Po zmianie stron Belgowie wyszli na boisko mocno zmotywowani i zepchnęli rywala do defensywy. Ten bronił się mądrze, choć nie wystrzegał się błędów. Najbliżej gola był Johan Bakayoko, który dobijał piłkę po nie najlepszej interwencji Dubravki. Słowaków na linii bramkowej uratował Kucka. Chwilę wcześniej Lukaku wpakował futbolówkę do siatki. Jego radość nie trwała jednak długo, bowiem po analizie VAR sędzia gola nie uznał. Szansę miał też Trossard, którego mocny strzał dobrze sparował słowacki golkiper.

Przez moment Słowacy zdołali odsunąć rywala od własnego pola karnego, lecz nie na długo. Belgowie czuli krew, nie potrafili jednak dopaść zwierzyny. Gdy już się wydawało, że Lukaku spełnił marzenia kibiców po świetnej akcji Loisa Opendy, to po analizie sędzia znowu gola anulował. Podający pomagał sobie ręką. W takich okolicznościach nie było siły, żeby coś się jeszcze mogło zmienić.

Słowacja po bardzo dobrej pierwszej i mądrej, ale też trochę szczęśliwej drugiej połowie sensacyjnie pokonała Belgię 1:0. Zatem po 1. kolejce w grupie E doszło do dwóch niespodziewanych wyników. Słowacy zajmują drugie miejsce, mają za sobą mecz z teoretycznie najmocniejszym rywalem i z ogromnymi nadziejami mogą spoglądać w kierunku wyjścia z grupy.

Belgia - Słowacja 0:1 (0:1) 0:1 - Ivan Schranz 7'

Składy: Belgia:

Koen Casteels - Timothy Catagne, Wout Faes, Zeno Debast, Yannick Ferreira Carrasco (84' Dodi Lukebakio) - Orel Mangala (57' Johan Bakayoko), Amadou Onana - Jeremy Doku (84' Lois Openda), Kevin De Bruyne, Leandro Trossard (74' Youri Tielemans) - Romelu Lukaku.

Słowacja: Martin Dubravka - Peter Pekarik, Denis Vavro, Milan Skriniar, David Hancko - Juraj Kucka, Stanislav Lobotka, Ondrej Duda (90+4' Adam Obert) - Ivan Schranz (81' David Duris), Robert Bozenik (70' David Strelec), Lukas Haraslin (70' Tomas Suslov).

Żółte kartki: Mangala, Tielemans, Lukebakio (Belgia) oraz Schranz (Słowacja). Sędzia:

Halil Umut Meler (Turcja).

--> Szok. Ukraina zdemolowana --> Skandal w Niemczech. Wiadomo, co krzyczeli Serbowie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty