Choć Jakub Piotrowski jest pomocnikiem, to w ostatnim sezonie zanotował liczby godne napastnika. Zawodnik Ludogorca Razgrad w lidze bułgarskiej, w europejskich pucharach i reprezentacji Polski strzelił łącznie 19 goli. Wprawdzie nie ma dużego stażu w kadrze, ale wyrasta na pewniaka do gry w pierwszej jedenastce na Euro 2024.
Niektórzy wskazują go nawet jako potencjalne polskie odkrycie mistrzostw Europy. A sam turniej może być dla tego zawodnika doskonałą okazją do dalszego pokazania się na międzynarodowym rynku. Ostatni, doskonały sezon, sprawił, że Bułgarom będzie go ciężko zatrzymać. Zresztą, Ludogorec jest świadomy sytuacji, a jak przyznał jego trener, klub liczy na to, że Piotrowski pobije rekord jeśli chodzi o transfer z ligi bułgarskiej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny błąd w finale! Na szczęście jej wybaczyli
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Strzeliłeś w tym sezonie aż 17 goli dla klubu plus dwa dla reprezentacji, nigdy wcześniej nawet nie zbliżyłeś się do takiego rezultatu. Gdyby rok, dwa lata temu ktoś ci powiedział, że nadejdzie sezon z tyloma bramkami, to co byś odpowiedział?
Jakub Piotrowski, były piłkarz Chemika Bydgoszcz, Wdy Świecie, Pogoni Szczecin, Stomilu Olsztyn, KRC Genk, Waasland-Beveren, Fortuny Dusseldorf, obecnie gracz Ludogorca Razgrad i reprezentacji Polski (5 meczów, 2 gole): Staram się myśleć o teraźniejszości, nie wybiegam daleko do przodu, ale gdybym usłyszał taką "przepowiednię", to mocno bym się zdziwił i wziąłbym w ciemno. Faktem jest, że ten sezon pod względem bramkowym jest zupełnie wyjątkowy dla mnie. Bo ile ja tych goli miałem wcześniej? O ile pamiętam, nigdy nie strzeliłem więcej niż trzy bramki w rozgrywkach, to było jeszcze w barwach Pogoni.
Różnica jest więc ogromna. Co więcej, to nie są przypadkowe bramki, a niektóre były wyjątkowej urody. Zatem jeszcze raz: skąd taka przemiana?
Myślę, że to nieco dłuższy proces. Tu nie chodzi tylko o ostatni sezon. OK, teraz to się stało bardzo widoczne, ale wszystko zaczęło się wcześniej. Uważam, że teraz wraca do mnie to, w co zainwestowałem dwa-trzy lata temu. Plus oczywiście doświadczenia i praca wykonana wcześniej, w poprzednich klubach, w których grałem.
Co masz na myśli?
Stworzyłem swój mini sztab ludzi, z którymi dobrze się czuję, którzy mi pomagają. Chodzi o analityka, z którym rozkładam na czynniki pierwsze moje występy, o trenera przygotowania fizycznego i dietetyka. Choć zwłaszcza w kwestiach dietetyki to nie jest tak, że zacząłem na to zwracać uwagę dopiero niedawno. Nie, zawsze inwestowałem w siebie również pod tym względem, w zasadzie od wielu lat to było dla mnie ważne. Natomiast trzy lata temu po prostu trafiłem na ludzi, którzy jeszcze bardziej pomogli mi się rozwinąć w tych kwestiach. W tym sezonie efekt widzieliśmy bardzo wyraźnie, a liczę, że na tym się nie skończy. Przed nami przecież jeszcze kilka spotkań kadry.
No właśnie. Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś, że reprezentacja to dla ciebie cel, a nie marzenie?
Myślę, że jako gracz kadry do lat 21. Bo wtedy już naprawdę jesteś blisko. I każdy chłopak, który gra dla U21 ma co najmniej momenty, w których wierzy, że przebije się do pierwszej reprezentacji. U mnie trochę czasu to zajęło, miałem "górki i dołki", ale w końcu się udało. Już powołanie od trenera Michniewicza było super epizodem, a potem, za kadencji Michała Probierza, poczułem jak to jest być kadrowiczem na dłużej. Bo dostawałem powołania na trzy zgrupowania z rzędu. Gdy jesteś na kadrze po raz pierwszy, to wszystko jest nowe. Ale już drugi i trzeci raz sprawia, że czujesz się nieco pewniej, już masz troszkę doświadczenia.
Na brak zaufania od trenera Probierza faktycznie nie możesz narzekać.
Trener mi zaufał, wysyła kolejne powołania. Radość jest niesamowita, kadra to coś wyjątkowego. Ja podchodzę do tego w ten sposób, że reprezentacji trzeba oddać całego siebie. Że trzeba grać tak, aby na koniec to drużyna jak najwięcej skorzystała. Nie ma tu miejsca na moje cele, mam grać tak, żeby kadra miała z tego jak największy pożytek. Gdy wygrywa reprezentacja, cieszą się nie tylko piłkarze. Wtedy cieszy się cały kraj. Nie ma lepszej sceny, na której możesz zagrać.
Ostatni sezon w Ludogorcu pokazał, że transfer do Bułgarii był dobrym krokiem, ale już czas iść dalej. Zresztą, o twoim transferze dużo się mówi i pisze ostatnio.
Na razie jest cisza, choć wiadomo, jak to jest z transferami. W każdym momencie może coś ruszyć.
Ale transfer jest bardziej prawdopodobny przed EURO, czy po turnieju?
Naprawdę nie wiem. W tym momencie skupiam się już na kadrze, na przygotowaniach.
To zapytam inaczej: czy miałeś na koniec sezonu rozmowę z trenerem czy prezesem klubu, w trakcie której ustalaliście, co dalej?
Nie, nie było takiej rozmowy. Wszystko jest możliwe, ale nic nie jest przesądzone. Wiadomo, że Ludogorec może sobie wyobrazić, iż będę chciał iść dalej, rozwijać się. Ale jeszcze raz: to nie tak, że zapadły jakieś ostateczne decyzje.
Portal Transfermarkt wycenia cię w tym momencie na 2,5 mln euro. Chyba mocno nie doszacowali, prawda?
Wydaje mi się, że zwłaszcza ze strony Ludogorca taka cena byłaby nie do przyjęcia (śmiech). Nie wiem, ile więcej, ale na pewno będą oczekiwali za mnie więcej.
Myślę, że kilka razy więcej, bo czytałem w bułgarskich mediach, iż Ludogorec liczy na to, że ustanowisz rekord ligi bułgarskiej, odchodząc za co najmniej 10 mln euro. A liga, do której trafisz, ma znaczenie? Priorytet ma Bundesliga, bo już grałeś w Niemczech, czy niekoniecznie?
Niekoniecznie. Jeśli miałoby dojść do transferu, to będę patrzył na klub, a nie na ligę. Czy pasuję do tej drużyny, co mogę jej dać, jak postrzegają tam moją rolę. To będzie ważniejsze niż sama liga.
Swoją drogą EURO to też świetna okazja do promocji. Zapytałem ostatnio Jerzego Dudka, który z polskich piłkarzy może być odkryciem EURO. Odpowiedział, że Jakub Piotrowski, a takich opinii jest sporo. To przyjemność dla ciebie czy dodatkowa presja?
Jeśli taką opinię wygłasza Jerzy Dudek, przepraszam, dla mnie raczej pan Jerzy Dudek, to wiadomo, że jest mi niezmiernie miło. Zrobię wszystko, aby dać drużynie coś pozytywnego od siebie.
Pytam o to, jak radzisz sobie z presją, bo pamiętam, że współpracowałeś z psychologiem.
Tak było. I choć w tym momencie nie korzystam z takiej pomocy, to wciąż stosuję się do tego, nad czym pracowaliśmy. Pozostały mi pewne nawyki, sposób postępowania. Wiem, co robić w tej kwestii.
Patrząc na twoją obecną formę, chyba nie ma co żałować, że postawiłeś na futbol. A nie było to takie oczywiste, bo przecież tata był żużlowcem.
Tak, ale zakończył karierę szybko ze względu na urazy. Kiedyś żużel był jeszcze bardziej niebezpieczny niż teraz. Owszem, z bratem jeździliśmy na mecze żużla, ale jako kibice.
Bo podobno ojciec nie był za tym, abyście poszli w jego ślady.
W jakimś sensie zostaliśmy od tego żużla odcięci. Ale tata jeździł też z nami na piłkę. I na tym się ostatecznie skupiliśmy.
To wracamy do futbolu. Jak widzisz naszą grupę na EURO? Wielu kibiców mówi, że to będzie "szybka piłka". Trzy mecze i do domu.
Nie spotkasz sportowca, który powie ci, że jedzie przegrać. Możesz nie być faworytem, mogą cię skazywać na porażkę, ale nie możesz się poddać. Jedziemy walczyć w każdym meczu. Nie wiem, jak to się skończy, ale wiem, że mamy nadzieję. To trochę jak w Ludogorcu, w europejskich pucharach. Walczyliśmy z drużynami w teorii lepszymi od nas, a potrafiliśmy je pokonać. Wygraliśmy u siebie z AS Romą, pokonaliśmy Fenerbahce. I wierzę, że tak samo może być z reprezentacją Polski. Że to EURO w Niemczech może być dla nas udane.
Jeszcze na koniec pytanie o Claude Goncalvesa, Portugalczyka, z którym grałeś razem w Ludogorcu, a który ma przejść do Legii Warszawa. Co możesz o nim powiedzieć?
To zawodnik, który bardzo dobrze czuje się wypełniając obowiązki na pozycji numer 6. Dzięki temu piłkarze, którzy grają wyżej, mają więcej swobody. Dobrze się z nim gra. Właśnie tak było w moim przypadku. Na boisku rozumieliśmy się bardzo dobrze, uzupełnialiśmy się. Potrafi się obrócić z piłką i przetransportować ją wyżej. Może warunki fizyczne tego nie pokazują, ale to zawodnik grający bardzo twardo. Nie chcę tu za dużo mówić, myślę, że obroni się na boisku, że pokaże swoje zalety. A poza boiskiem to bardzo fajny człowiek. Mieliśmy świetne relacje.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty