Kiedyś znał go każdy w Polsce. Nie uwierzysz, czym się dziś zajmuje

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Łukasz Madej przed swoją restauracją
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Łukasz Madej przed swoją restauracją

- Miałem po uszy ciągnącej się za mną opinii, że jestem zmarnowanym talentem - mówi Łukasz Madej, który po zakończeniu kariery całkowicie zniknął z piłkarskiego środowiska. 42-latek zmienił branżę i dobrze odnalazł się w "życiu po życiu".

W tym artykule dowiesz się o:

Łukasz Madej na przełomie wieków był uznawany za najznakomitszego przedstawiciela uzdolnionego pokolenia, które sięgnęło po wicemistrzostwo Europy U-16 (1999) i mistrzostwo Europy U-18 (2001). Wróżono mu wielką karierę i choć takiej nie zrobił, przyznaje: - Wstydu nie ma.

Jest pięciokrotnym reprezentantem Polski (2003-2014), mistrzem Polski (2012) ze Śląskiem Wrocław. Dla ŁKS-u Łódź, Ruchu Chorzów, Lecha Poznań, Górnika Łęczna, Śląska Wrocław, GKS-u Bełchatów i Górnika Zabrze rozegrał 417 spotkań w PKO Ekstraklasie.

Po karierze świadomie opuścił piłkarskie środowisko i oddał się zupełnie nowej pasji. I to na całego.

Dariusz Tuzimek: Zadzwoniłem do włoskiej restauracji Angelo Ristorante w Łodzi, chcąc zarezerwować stolik. Okazało się, że telefon odebrałeś ty i że to... twoja restauracja. Nie wiedziałem, że prowadzisz biznes gastronomiczny. Ba! Ty rzeczywiście tam pracujesz, odbierasz telefony, stajesz za barem. Widać, że to nie tylko inwestycja, że ty naprawdę tym żyjesz.

Łukasz Madej: W czasie gry w piłkę zarobiłem trochę pieniędzy, ale wiadomo, że nie na tyle dużo, żeby z tego odcinać kupony do końca życia. Trzeba było w coś zainwestować, a włoska restauracja to jest coś, co czuję i coś co lubię. Do niczego się nie zmuszam. Robię to z pasją, sprawia mi to wielką radość. Nawet jak wyjeżdżam na urlop, to w restauracjach podglądam, jak gotują, jak serwują dania, jak obsługują klientów. Cały czas się tej gastronomii uczę. Na co dzień jestem w restauracji, normalnie pracuję. Ale nie dlatego, że pilnuję biznesu, tylko chcę to robić. Ja mam taki charakter, że w domu bym nie wysiedział. Prowadzę włoską restaurację tak, jak to robią Włosi. Ona jest dla mnie jak dom. Zresztą ciągnie mnie do ludzi. Dla wielu klientów jestem człowiekiem anonimowym, ale przychodzą też kibice, pogadać o futbolu, o reprezentacji, o ŁKS-ie czy Widzewie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siadło idealnie! Bramkarz nic nie mógł zrobić

Nie było miejsca dla Łukasza Madeja w profesjonalnej piłce? Czy może to świadome odejście od futbolu?

Trochę już miałem po uszy tej opinii ciągnącej się za mną, że jestem piłkarskim zmarnowanym talentem. Oczywiście jest w tym jakaś prawda, że moja kariera nie potoczyła się tak dobrze, jakbym to sobie wymarzył, ale z drugiej strony wstydu nie ma. Grałem w piłkę na profesjonalnym poziomie 20 lat, mam na koncie ponad 400 meczów w Ekstraklasie, zaliczyłem pięć występów w pierwszej reprezentacji. Było mistrzostwo Polski zdobyte ze Śląskiem Wrocław, Puchar Polski z Lechem i mistrzostwo Europy do lat 19. Więc coś tam osiągnąłem, choć pewnie talent miałem na trochę więcej. Takie przynajmniej były wobec mnie oczekiwania. Ale dzisiaj - z perspektywy czasu mogę to prawidłowo ocenić - do większych sukcesów nie byłem przygotowany mentalnie. A to jest podstawa. Jak głowa nie wytrzymuje, to nic się nie zdziała. A jak zaczynałem grę w piłkę, to nie było tak jak teraz psychologów czy trenerów mentalnych, młody chłopak musiał sobie ze wszystkim radzić sam. Raz mi to wychodziło lepiej, raz gorzej. Na swoją karierę nie będę narzekał. Była jaka była, inna już nie będzie. Teraz realizuję się poza piłką i jest mi z tym dobrze.

Dało się przenieść doświadczenia z kariery sportowca na biznes?

W restauracji tak jak w futbolu - najważniejsze jest zarządzanie ludźmi. W czasie kariery piłkarskiej miałem kilku trenerów, u których mogłem podejrzeć, jak się pracuje z zespołem. Najwięcej pod tym względem dał mi Adam Nawałka. To dzięki niemu dziś potrafię udanie prowadzić biznes. Wraz z moją partnerką podnieśliśmy tę restaurację do takiego poziomu, że dzisiaj nie jest łatwo o wolny stolik. Futbol nauczył mnie nieustępliwości w dążeniu do celu. A u trenera Nawałki podglądałem np. to, jak ważna jest dbałość o detale, jak istotny jest perfekcjonizm i wiele innych rzeczy. Cieszę się, że go spotkałem na swojej drodze, bo może właśnie to sprawiło, że umiałem się odnaleźć po skończeniu kariery piłkarskiej. Wiemy dobrze, że dla wielu kolegów z boiska to był spory problem.

To dobrze, że chwalisz Nawałkę, bo widziałem twój wywiad w FootTrucku, gdzie mocno "pojechałeś" z polskimi trenerami, których uważasz za najsłabsze ogniwo w naszym futbolu.

Nie można generalizować, bo trenerzy są różni. Adam Nawałka był najlepszym selekcjonerem, jakiego mieliśmy w ostatnich latach. Pracowałem z nim, znam jego warsztat. Wiem, jakim jest człowiekiem i mogę o nim mówić tylko w samych superlatywach. Podobne zdanie mam o Janie Urbanie, z którym pracowałem w Śląsku Wrocław. Zawsze podkreślał, że to my mamy grać w piłkę. To znakomity trener i świetny człowiek. Sam był dobrym piłkarzem i rozumie zawodników, ma z nimi dobry kontakt, umie trafić do piłkarzy, bo czuje szatnię. Ma charyzmę i autorytet. Szacunek za to, co w tym roku robi z Górnikiem Zabrze. Urban to idealny kandydat na kolejnego selekcjonera. Jak patrzę na Janka, jak się zachowuje przy linii, jak prowadzi drużynę, to kojarzy mi się to z Carlo Ancelottim. To jest ten sam styl. Tak więc są dobrzy polscy trenerzy, są.

Łukasz Madej grał w Ekstraklasie 20 lat
Łukasz Madej grał w Ekstraklasie 20 lat

No, ale już Orestowi Lenczykowi i Mariuszowi Rumakowi mocno się od ciebie dostało.

Nie wycofuję się z tych opinii, choć akurat w przypadku Oresta Lenczyka powtórzyłem tylko zdanie Piotra Ćwielonga, który powiedział, że to nie jest trener, tylko pan od WF-u. Lenczyk bazował na dokonaniach doktora Jerzego Wielkoszyńskiego i na pewno o motoryce pojęcie miał. Natomiast jeśli chodzi o znajomość futbolu, o taktykę to był już dramat i może na tym poprzestanę.

Z opinii o trenerze Rumaku też się nie wycofuję. Poznałem go w Śląsku Wrocław, więc teraz nie jestem zaskoczony tym, jak w obecnie gra Lech Poznań. Natomiast cieszy mnie ta fala młodych trenerów, którzy teraz pracują w klubach. To nowe pokolenie jest zupełnie inne od swoich starszych kolegów. Widać, że próbują uczyć piłkarzy, żeby grali w piłkę, żeby ją od tylu spokojnie próbowali rozgrywać. Oczywiście, samą młodością też można się zachłysnąć, o czym świadczy choćby przykład Dawida Szwargi w Rakowie Częstochowa, ale to normalne, że młodzi trenerzy potrzebują złapać więcej doświadczenia. Może to będzie pokolenie, z którego polscy trenerzy zaczną wyjeżdżać do pracy za granicą. Bo dziś nas tam nie ma i to nie jest przypadek.

W europejskich pucharach nie mamy spektakularnych sukcesów, a reprezentację ostatnio prowadzili trenerzy z Portugalii. A jak prowadził Polak - Czesław Michniewicz, to na mundialu pokazaliśmy styl dosyć wstydliwy.

Czesio fajny chłop, ale to jak graliśmy w Katarze, to była patologia. W takim stylu nie można grać w piłkę. I co z tego, że wyszliśmy z grupy, skoro nie dało się tego oglądać. To był wstyd. Ja, jako zawodnik ofensywny, zawsze chciałem grać do przodu, ale potrafię docenić także grę obronną. To też jest sztuka. Tyle że nie można tak stać i czekać na wyrok, jak czekała reprezentacja Polski na mundialu. Przykro się patrzyło, jak Czesio opieprzał przy linii Nicolę Zalewskiego, bo mi się od razu przypomniało, jak on mnie opieprzał, gdy grałem w Lechu, a miałem wtedy 20 lat. Pomyślałem sobie teraz: człowieku, przecież ten piłkarz tak gra, jak go ustawiłeś i jak go nauczyłeś. To jest twoja odpowiedzialność, nikogo innego. Z takiego piłkarza jak Zalewski trzeba umieć korzystać. Widzieliśmy to zresztą w ostatnich meczach reprezentacji. Mam przekonanie, że Michał Probierz będzie umiał z tego chłopaka zrobić użytek i wierzę, że to zobaczymy już na nadchodzących mistrzostwach Europy.

rozmawiał Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty