Ekwadorczyk Joel Valencia to dwukrotny zdobywca tytułu mistrza Polski - z Piastem Gliwice i Legią Warszawa. Ostatni sezon spędza w I-ligowym Zagłębiu Sosnowiec i - jak sam przyznaje - to dla niego niełatwy czas.
29-latek ostatnio zmagał się z problemami zdrowotnymi, przez co pauzował przez kilka spotkań. Wrócił do pierwszego składu Zagłębia na mecz z Wisłą Kraków, który sosnowiczanom udało się zremisować 1:1. I to mimo, że kończyli to spotkanie w osłabieniu, po czerwonej kartce dla Artema Polarusa. Nawet jednak takie wyniki nie są już w stanie uratować Zagłębia, które już wcześniej straciło szanse na utrzymanie w Fortuna I lidze.
- W meczu z Wisłą mieliśmy trochę pecha. Ciągle też te historie z sędziami... jak nie czerwona kartka, to rzut karny w końcówce. Niby jesteśmy blisko tych wygranych, ale czegoś zawsze braknie. Z Wisłą zasługiwaliśmy na zwycięstwo - przekonywał Valencia po spotkaniu. - Gdybyśmy kończyli w pełnym składzie, w jedenastu, to jestem przekonany, że strzelilibyśmy jeszcze bramkę z kontry.
Obronić honor z Markiem Saganowskim
W rozmowie z nami, Ekwadorczyk chwalił sobie współpracę z nowym szkoleniowcem Zagłębia Markiem Saganowskim. 45–letni trener objął drużynę z Sosnowca na początku kwietnia, ze świadomością, że ten projekt może być już skazany na spadek.
ZOBACZ WIDEO: Kwiatkowski ostro o kadrze Santosa. "Piłkarze nie wiedzieli, o co mu chodzi"
- Obecnie z trenerem Saganowskim złapaliśmy naprawdę dobrą dynamikę. Widać na boisku, że wykonujemy dobrą pracę. Mam nadzieję, że będziemy w stanie pokazać się z dobrej strony w tych ostatnich meczach obecnego sezonu i obronić tym samym nieco nasz honor - podkreśla Valencia.
I nie ukrywa: - To był bardzo trudny sezon. W klubie nastąpiło wiele zmian. Pracowało tu w obecnym sezonie aż czterech trenerów. Mieliśmy naprawdę wiele problemów. Było duże zamieszanie.
Trzeba przypomnieć, że poprzedni szkoleniowiec Zagłębia, Białorusin Aleksandr Chackiewicz, odszedł z klubu w napiętej atmosferze. Nastąpiło to po skandalu, o którym szeroko rozpisywały się media, a do którego doszło, gdy grupa mężczyzn przerwała trening Zagłębia. Wcześniej pracowali z zespołem jeszcze Artur Derbin oraz Krzysztof Górecko.
Po tych wszystkich zawirowaniach, teraz drużyna chwilowo zyskała pewien spokój w szatni.
- Trener Saganowski przyszedł do zespołu z pozytywnym przekazem. Przekonuje nas, że jesteśmy dobrymi piłkarzami, żebyśmy w to wierzyli. Wcześniej bowiem straciliśmy nieco to poczucie zaufania do własnych możliwości. Po prostu: zdarzają się dobre i złe sezony. Ten był wyjątkowo zły. Natomiast narracja trenera Saganowskiego wobec nas jest pozytywna, to nam bardzo pomaga - wskazuje Valencia.
Valencia o swoich problemach zdrowotnych
Ekwadorczyk powrócił do pierwszej jedenastki Zagłębia na spotkanie z Wisłą po dłuższych zmaganiach z problemami ze stawem skokowym.
- W jednym z meczów mocno podkręciłem kostkę. To było za czasów poprzedniego trenera. Miałem być przez ponad miesiąc wyłączony z gry. Jednak w związku z tym, że sytuacja była nie najlepsza, panowała pewna presja, chciałem wrócić wcześniej na boisko. Wróciłem, ale na zastrzykach, a to na dłuższą metę nie pomaga. W efekcie problemy zdrowotne się przedłużyły. Były tam pewne kłopoty z więzadłem w stawie skokowym. Teraz na szczęście mogę już biegać, czuję się lepiej. Bo z Lechią Gdańsk grałem na środkach przeciwbólowych. Z GKS Katowice też próbowałem, ale czułem, że nie jestem w stanie, że muszę zrobić przerwę - wyjaśniał 29-latek.
Czterech trenerów to za wiele
Były piłkarz Piasta i Legii przychodził do Sosnowca licząc nawet na walkę o baraże o Ekstraklasę. Życie jednak mocno zweryfikowało te wizje.
- Nie spodziewałem się tak trudnego sezonu. Przychodziłem do Sosnowca z dużymi nadziejami. Jak się patrzy na naszą kadrę, to wydawało mi się, że będziemy grać o zupełnie inne cele - przyznaje Valencia.
I wyznaje: - Sami ponosimy za to część odpowiedzialności, bo to my wychodzimy na boisko. Jednak sytuacja wokół klubu w oczywisty sposób nie pomagała. Jestem tu dziewięć miesięcy i w tym czasie pracowałem z czterema różnymi szkoleniowcami. To pokazuje, że coś jednak nie funkcjonuje. I to nie tylko kwestia samych zawodników, ale też otoczenia klubowego.
Joel Valencia o swojej przyszłości
Co dalej z Ekwadorczykiem? Teoretycznie ma umowę z Zagłębiem do czerwca 2025 roku, ale po spadku drużyny do II ligi te plany mogą zostać zweryfikowane.
- Co do mojej przyszłości, to mam ważny kontrakt z klubem z Sosnowca. Trzeba usiąść i porozmawiać. Kiedy wyjaśnią się kwestie organizacyjne wokół klubu, będzie można usiąść wspólnie i podjąć decyzję - tłumaczy 29-latek.
Zapytaliśmy Valencię, czy pod pewnymi warunkami jest gotów jednak kontynuować swój pobyt w zespole Zagłębia nawet na trzecim poziomie rozgrywkowym? Czy będzie o to bardzo trudno?
- Nie jest to sytuacja idealna. Z drugiej strony, moja żona bardzo dobrze się tu odnalazła. Mieszkamy w Katowicach. Zobaczymy, jak się rozstrzygnie moja przyszłość - stwierdza Ekwadorczyk.
"Nikt mnie nie chciał"
Nie ma co ukrywać, że piłkarz musi też mieć w pamięci wydarzenia, do których doszło w Sosnowcu w marcu. Były szkoleniowiec Zagłębia Aleksandr Chackiewicz opowiadał o kulisach skandalicznej sytuacji na treningu w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Nie jest to jednak temat, o którym Ekwadorczyk chciałby się publicznie wypowiadać.
- Jestem wdzięczny Zagłębiu za daną mi szansę, bo gdy ostatnio chciałem wrócić do Polski, nikt mnie tak naprawdę nie chciał. Wiele więc zawdzięczam klubowi z Sosnowca. Choć ten ostatni rok, trzeba przyznać, nie był najlepszy. Dano mi tu jednak szansę i to doceniam - podkreślił Valencia.
Czytaj także:
Kiko Ramirez o swojej przyszłości w Wiśle. Zdradza, kiedy podejmie decyzję
Tylko w WP. Zaczęło się od wywiadu. Gwiazdor Realu zaskoczył rodzinę z Polski