Robert Lewandowski pomógł reprezentacji awansować do finałów EURO, choć w meczach barażowych gola nie zdobył. Kapitan kadry wykorzystał jednak pierwszego karnego w serii jedenastek w potyczce z Walią, a potem cieszył się z kolegami po tym, jak Wojciech Szczęsny zatrzymał strzał rywala w piątej kolejce.
Poniżej obejrzysz cały wywiad Roberta Lewandowskiego dla WP SportoweFakty:
Jak Lewandowski wspomina te momenty? Co zrobił Michał Probierz, że udało się awansować? Czy mając tak trudną grupę, jesteśmy w stanie coś ugrać w Niemczech?
Ale zdradza nam tez napastnik Barcelony, jakim jest ojcem, za co jest w domu odpowiedzialny, co jest największą chlubą jego… garażu.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Który rzut karny w Cardiff był dla ciebie bardziej stresujący? Ten, którego sam strzelałeś, czy ten ostatni, ostatecznie obroniony przez Wojtka, przed którym się odwróciłeś i którego nie widziałeś?
Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski, napastnik FC Barcelona: Zdecydowanie jednak ten mój. Cała ta droga od środka boiska… To jest droga, która trwa i trwa. A potem widzisz tę bramkę, która jakby się zwęża, zmniejsza. Do tego tam za bramką byli chyba najbardziej zagorzali kibice rywali. To jest moment, w którym musisz się totalnie skupić, wyłączyć i jak najlepiej zrobić to, co do ciebie należy. To są duże wyzwania. Ale zdaliśmy ten egzamin bardzo dobrze.
Z jednej strony takich karnych strzelałeś już w karierze mnóstwo, ale z drugiej to był chyba jeden z najtrudniejszych?
Pod względem mentalnym na pewno. Tu decyduje ułamek sekundy i jeśli nie będziesz miał tego ułamka sekundy pod kontrolą, to możesz po prostu nie strzelić. A tu nie ma tak jak w niektórych meczach, że możesz mieć zaraz możliwość rehabilitacji. To jest tu i teraz. I to są trudne momenty. Ktoś musi do tego karnego podejść. Nie każdy chce to zrobić, nie każdy potrafi.
Co do tego karnego Wojtka, to żartował potem, że nigdy nie widzisz jak on coś dobrego robi i dlatego uważasz, że jest słaby. To może obejrzałeś chociaż powtórkę?
Przed tym ostatnim się odwróciłem, bo patrzyłem na te wcześniejsze, ale wpadały. Pomyślałem w końcu: dobra, brakuje mu trochę do obrony, ale może to będzie ten kolejny karny. Czekał do tego piątego, może żeby więcej nerwów było? A tak na serio: czułem, że Walijczycy wcale nie są pewni, wykonując te karne. To było widać po tym, jak strzelali. I byłem pewien, że Wojtek w końcu coś złapie.
Wojtek zasłużył na pochwały, ale zapowiada koniec reprezentacyjnej kariery po finałach EURO. Tymczasem, jak na bramkarza, jest młody, ma 34 lata. Czy jako kapitan i dobry kolega będziesz go namawiał jednak na zmianę decyzji?
Tak trochę żartując, to my o tym z Wojtkiem gadamy już od paru lat. Jak to bramkarz, Wojtek ma często inny punkt widzenia, swoją wizję tego, jak chce karierę poprowadzić. Chciałbym, żeby grał jak najdłużej, tym bardziej że jako bramkarz jeszcze parę lat kariery ma przed sobą. Ale przede wszystkim to on wie, czego chce. Jest na tyle mądrym, dojrzałym człowiekiem, że jeśli podejmie decyzję, to będzie przemyślana. Ale gdyby faktycznie zrezygnował, byłaby to wielka szkoda dla całej polskiej społeczności piłkarskiej.
Z ręką na sercu: co by było z tobą, gdyby Polska nie awansowała na EURO?
Nie myślałem o tym. Owszem, miałem momenty trudne w myśleniu o tej reprezentacji, ale to bardziej było związane z tym, co się wokół związku dzieje. Oczywiście nasza gra pewnie też nie pomagała.
Wiele rzeczy trzeba było wziąć na klatę za kogoś i to też kosztowało sporo sił. Dużo osób raczej próbowało przerzucić winę na piłkarzy. Odczuwałem zniechęcenie.
Od wielu lat to na tobie spoczywa największa odpowiedzialność, to względem ciebie są największe oczekiwania. To jest trudne mentalnie?
Zależy, jak do tego podchodzić. Mógłbym powiedzieć, że to mnie męczy i jest mega ciężkie. Ale podchodziłem do tego zawsze z drugiej strony: że to dla mnie wyzwanie, że ja się tego nie chcę bać, nie mogę się bać.
A masz wrażenie, że ten mecz z Walią to takie zamknięcie tego złego etapu? Tej słabej gry, tej afery premiowej. Że Cardiff może być nowym otwarciem?
To jest nowe otwarcie. Kiedy Probierz został trenerem, poczułem, że coś się zmieniło. To był taki powiew świeżości przed barażami. Mówiłem, że wierzę w ten awans, że jestem spokojny o awans. Myślę, że wróciliśmy na właściwe tory.
Jedziemy na EURO. I…?
Wierzę, że na tych mistrzostwach powalczymy o coś. Że zagramy dobre spotkania, zwyciężymy, zdobędziemy punkty. Oczywiście mamy trudną grupę, może najtrudniejszą w całym turnieju, ale jesteśmy silni wewnętrznie, mentalnie. Eliminacje były słabe, musimy o tym pamiętać, ale teraz w tym zespole naprawdę coś się urodziło. Coś takiego, że z Holandią, Austrią i Francją pokażemy się z dobrej strony i zdobędziemy punkty.
Zamykając temat baraży: to były dwa mecze, w których pomagałeś zespołowi, ale gola nie strzeliłeś. A wiele osób mówi, że jak "Lewy" nie strzeli, to jest zły.
Już w trakcie meczu z Estonią miałem takie myśli, że nawet jeśli nie strzelę, to dobrze, że bramki rozkładają się na innych. Oczywiście, może gdybym zdobył czwartą, czy piątą bramkę to gdzieś ten mój wewnętrzny głód bym zaspokoił. Ale wiedziałem, że ważne, aby w reprezentacji też coś się ruszyło, żeby inni też dostali wiatru w żagle, namiastkę pewności siebie.
Pomyślałem: ja mogę tam z boku zrobić czarną robotę, baraże są po to, żeby awansować. A na mistrzostwach Europy będzie można pokazać to, co ma się najlepszego.
To co takiego zrobił Probierz, że w końcu cel został osiągnięty?
Myślę, że wróciła normalność.
Wcześniej było nienormalnie?
Nie brałbym tego słowa akurat tak zero-jedynkowo. Myślę, że trener Santos… Że to nie było jego podwórko. Trafił na teren, który dla niego był obcy, nie wiedział pewnie wielu rzeczy. Nie potrafił się odnaleźć. Brak komunikacji między trenerem a innymi osobami to było dla niego coś, co powodowało, że ciężej mu było pracować.
A jak byś określił swoje relacje z Michałem Probierzem?
Trener Probierz jest fair. Nawet gdy ma podjąć ciężką decyzję, mówi, co myśli. Powie to w cztery oczy, nawet jeśli to trudne. A piłkarz zawsze będzie szanował szczerość. Szczerość i jasny przekaz, jak chcemy grać, co chcemy grać i to, że cały czas nas wspiera, pomaga w tym, żebyśmy uwierzyli w siebie - czasami najprostsze rzeczy są najbardziej efektywne. Probierz wie, czego potrzebujemy, ale też wie, w jaki sposób to nam przekazać.
O Probierzu od lat mówi się "polski Guardiola". Ty znasz obu. Mają coś wspólnego?
Jak na trenera, ma ten luz piłkarski. Wiadomo, że nie można wszystkiego brać na luzie, bo czasem, kiedy jest ostrzej na treningu, czy na odprawie, czy w przerwie, to też jest fajne. Ma po prostu dobre podejście. To powoduje, że piłkarz jest bardziej świadomy, czego trener oczekuje i idzie w ciemno w wytyczonym kierunku. Probierz też wie, kiedy docisnąć, a kiedy odpuścić.
My też jesteśmy ludźmi. Były momenty, gdzie trenerzy byli tak przewrażliwieni, że zakazywali nam wyjść z hotelu. Ale to działa w drugą stronę. To nas tak zamykało, blokowało nie tylko między sobą, ale też na boisku. Swoboda funkcjonowania powoduje, że potem też masz większą swobodę na boisku.
Przejdźmy teraz do Barcelony. W środę ćwierćfinał Ligi Mistrzów z PSG. Jest faworyt tego starcia?
Myślę, że na takim poziomie jak ćwierćfinał, to z reguły jest 50 na 50. Tak naprawdę jeden dobry mecz może spowodować, że awansujemy. Zdajemy sobie sprawę, że PSG jest mega mocną drużyną, mają mega indywidualności i zawsze mogą coś wykombinować. Ale wierzę w to, że zagramy naprawdę dobre spotkanie, szczególnie w Paryżu.
Niektórzy pewnie będą to ustawiać trochę jak Mbappe kontra Lewandowski. To ci przeszkadza?
Mbape na pewno jest jednym z najlepszych graczy na świecie. Jest niesamowicie szybki, łatwo zdobywa przestrzeń i super gra jeden na jeden. Topowy zawodnik.
A co będzie sukcesem Barcelony w tym sezonie? W tym trudnym sezonie.
Awans do półfinału Ligi Mistrzów to już będzie sukces. Jeśli pokonamy PSG, to można się na tym zbudować już do końca sezonu.
A liga hiszpańska?
Walczymy. Real "złapał" słabsze mecze, czasem stracił punkty. To wciąż 8 punktów, ale w piłce nożnej jeden, dwa mecze mogą spowodować, że wrócimy do walk o mistrzostwo.
Od początku pobytu w Barcelonie mówi się, że nie potrzebowałeś aklimatyzacji, że ty i rodzina czujecie się tam znakomicie. Chcecie tam zostać na stałe?
Barcelona jest miastem, w którym widzimy siebie za jakiś czas. Oczywiście Polska, Warszawa… Też będziemy tam bywali. Mamy rodzinę, znajomych, więc będziemy tam jeździć, ale zdecydowanie myślę, że Barcelona mogłaby być taką bazą.
Tobie było łatwiej, bo do razu "poszedłeś do pracy". A co z aklimatyzacją rodziny? To prawda, że córki mówią lepiej po hiszpańsku od ciebie, a młodsza porozumiewa się nawet po katalońsku?
Bywa, że jak brakuje mi słówka, pytam córek. Wiadomo, dzieci w szkole szybko chłoną języki. A ja dopiero w wieku nastu lat zacząłem się uczyć. Pierwszego, później drugiego, trzeciego i czwartego, a one tak naprawdę na starcie mają te parę języków i to duży kapitał, zazdroszczę im tego.
A nie boisz się, że język polski nieco im umknie?
Nie, w domu rozmawiamy po polsku, a nie po katalońsku. A teraz dochodzi nauka czytania w naszym języku. Czytamy na przykład książeczki po polsku.
I kto jest za to odpowiedzialny w domu?
Ja. To ja im czytam wieczorami te książki. Bardzo to lubię robić przed ich snem. Do mnie należy też matematyka, jeśli chodzi o pomoc córkom w nauce. Akurat zawsze lubiłem matematykę, więc to tez robię z przyjemnością.
Czyli u was to ojciec jest odpowiedzialny za taką edukację domową?
Mama też, dzielimy się. Ja tez chcę to robić, bo czas tak szybko przemija, nigdy się już do pewnych spraw nie wróci, a warto przeżywać z dziećmi te ich chwile, żeby potem nie żałować, że coś uciekło.
Jakim tatą jest Robert Lewandowski? Surowym czy rozpieszczającym?
Ja jestem bardziej z tych surowych, od rozpieszczania jest Ania. Staram się, żeby dzieciaki wiedziały, co powinny zrobić, co mogą, a czego nie.
Jeżeli zatem ktoś czasami jest złym policjantem w domu, to tata.
Tak, to ja w tę rolę muszę się czasem wcielać. Tłumaczenie dzieciom, co wolno, a co nie jest ważne, bo jak się pozwoli na coś raz, drugi, trzeci to później ciężko to już odkręcić. Więc ja wolę czasami zareagować wcześniej niż za późno.
Kończąc wątek dzieci… za jakiś czas Polska będzie szukała następcy Lewandowskiego. Trochę żartem, ale no wiesz…
O Jezu! Powiem ci, że jestem dumny, że mam dwie córki. To super uczucie. Nie wiem, jak to jest mieć syna. A czy będę miał taką możliwość? Zobaczymy. Jeszcze trochę czasu mamy. Nie mówię nie, nie mówię tak. Wiadomo, że to też decyzja Ani.
A wyobrażasz sobie, że Barcelona będzie twoim ostatnim klubem?
To wszystko zależy… jak będę się czuł fizycznie, co mi serce będzie podpowiadało. Tyle jest tych rzeczy, o których jeszcze nie zacząłem myśleć, bo po prostu to nie jest jeszcze ten moment. Widzę ciągle na boisku, czy w treningach, że jest OK.
Prędzej czy później kariera się skończy. Nie ma drugiego polskiego piłkarza, który pracował z tyloma tak wielkimi trenerami.. Jak chcesz przekazać taką wiedzę?
Tych pomysłów jest wiele. Na pewno kiełkuje pomysł stworzenia takiej instytucji, która by była miejscem przekazywania wiedzy trenerom. Ale nie tylko mojej wiedzy. Żeby do Polski przyjeżdżały osoby zza granicy i też się dzieliły tym co wiedzą.
A co my źle robimy? Bo ostatnio ktoś mi powiedział, że 38 milionowy kraj powinien mieć więcej dobrych piłkarzy, grać wyżej na imprezach, nie tylko awansować, ale gdzieś tam dochodzić wyżej. Możesz to zdiagnozować, bo byłeś w Polsce i w wielu innych miejscach. Co nie gra?
Oczywiście mówimy ciągle nie tylko o samym szkoleniu, ale też o tym, jak wszystko wokół działa, jak trenerzy szkolą, na co zwracają uwagę, na co nie zwracają uwagi. Jest na przykład problem, że trener musi dowieźć wynik w tych grupach od najmłodszych. Nie jest skupiony na tym, żeby ćwiczyć młodego piłkarza w takim kierunku, aby to dało największe korzyści. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby dziecko do 10 roku życia było szkolone jako obrońca. Akurat pozycja obrońcy jest trochę łatwiejsza do nauczenia, a jeśli nauczymy każdego piłkarzy grania piłką, myślenia jak przyjąć, jak zagrać, jak pomyśleć, jak szukać gry do przodu, to później ten aspekt defensywny jest dużo łatwiejszy do nauczenia.
Dużo jest takich detali. Trenerzy mają też problem z rodzicami. Jak byłem młody, to też rodzice byli wielkim problemem u wielu moich kolegów. Niektórzy się zniechęcili do grania przez swoich rodziców, którzy krzyczeli na boisku. Ja miałem akurat taką wartość, że mój tata był nauczycielem wychowania fizycznego. Mama tak samo i nie pamiętam, żeby chociaż raz odezwali się w trakcie treningu czy meczu. Byłem młody, ale już wtedy widziałem różnicę, bo wielu moich kolegów miało impulsywnych rodziców. To skrzywdziło na końcu te dzieci i zniechęcało. Zresztą, teraz też są rodzice, którzy krzyczą, myśląc, że wiedzą lepiej od trenera, od nauczyciela, od wszystkich dookoła.
A po karierze chciałbyś być trenerem?
Jak teraz o tym myślę, to nie, bo wiem, jakie to ciężkie, ile pracy trzeba w to włożyć. Choć nie wiem co za 10 lat będzie. Może zatęsknię za zapachem szatni i zdecyduję się spróbować sił. Ale nie wiem, czy byłbym na to gotowy, no bo już kariera piłkarza to wielkie poświęcenie, trwa długo, wiem, ile kosztuje nie tylko mnie, ale też ludzi wokół. I już nie mówię tylko o rodzinie.
To może wyobrażasz sobie, że mógłbyś zostać prezesem PZPN? Wyjazdy, zabieganie o głosy delegatów…
No to jest problem, że ja nie potrafię zabiegać, nie potrafię się prosić. Ale zacznijmy od tego, że nie mam tego w planach. Nie wiem, czy bym się nadawał. Ja akurat wolę pracować, robić swoje niż gadać, albo próbować kogoś nakłaniać do czegoś. Przez całe życie nikogo o nic nie prosiłem. Mam z tym duży problem. Ja wiem, że czasem poprosić kogoś o coś to nic złego, ale zawsze wolałem swoją niezależność.
Jedną z twoich pasji, o których mniej się mówi jest motoryzacja. Słyszałem, że twój garaż jest całkiem imponujący.
Zawsze interesowałem się motoryzacją. Zaczęło się od motorynek. Pamiętam nawet pierwszą jaką kupiłem. Pojechałem po nią z tatą. I jak to w motorynkach wszystko zaczęło się psuć. Gaźniki, świece. Potrafiłem rozkręcić silnik i skręcić. Później miałem rometa, potem przeszedłem na większe motory. Jeździć się nauczyłem, zanim prawko zdałem. Była taka możliwość, bo mieszkałem na wsi i tam było dużo pola. Tata mnie nauczył jeździć.
A co jest największą perłą w twojej motoryzacyjnej stajni?
Największą dumą jest ferrari. Zawsze o nim marzyłem. Kiedyś, jak byłem mały, powtarzałem mamie, że gdy dorosnę i będę zarabiał dużo pieniędzy, to kupię właśnie ferrari. I kupiłem. I choć nim za dużo nie jeżdżę, to to pierwsze auto trzymam do dzisiaj. Ciężko byłoby mi się go pozbyć. To sentyment.
Wiem, że niektórzy zaraz powiedzą, że to fanaberia, ale to było moje marzenie. Mam na to pieniądze, mogę sobie na to pozwolić. Sam na to zapracowałem, więc też chcę o tym mówić głośno. W Polsce jest trochę taki przekaz, że ludzie boją się mówić o pieniądzach, że je zarobili. Ale ja nikomu niczego nie ukradłem. Sam na to zarobiłem, pracowałem na to wiele lat.
Gdybyś miał wskazać na moment, który najlepiej obrazuje, jak wysoko zaszedłeś, co byś wybrał? Mnie uderza klasyfikacja strzelców wszech czasów Ligi Mistrzów, gdzie pierwszy jest Cristiano Ronaldo (140), drugi Leo Messi (129), a trzeci chłopak z Polski (94). Z ogromną przewagą nad wieloma legendami, jak choćby Szewczenko czy Henry.
Nie chcę być nieskromny, ale takich momentów dużo można by znaleźć. A co do tej Ligi Mistrzów. Nigdy nawet nie marzyłem, żeby się zbliżyć do 100 goli w Champions League. To są rzeczy, których nie byłem sobie w stanie wyobrazić. Że będę w tym miejscu, w którym teraz jestem, że będę miał tyle rekordów. To są powody do dumy. Zdecydowanie. A czy kusi ta setka? Pewnie, że kusi. Oby się udało!
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)