Marcowe spotkania barażowe były dla reprezentacji Polski testem. Bardzo ważnym, ponieważ pokazał on, na kogo Michał Probierz może po prostu liczyć. Niestety oblał go Jan Bednarek, który patrząc przez pryzmat doświadczenia, powinien być liderem defensywnej formacji.
Ale nie jest. Pojawiła się jednak konkretna alternatywa. W dwóch spotkaniach, zarówno z Estonią jak i Walią, spokój wykazywał Paweł Dawidowicz. Choć jeszcze jakiś czas temu taki scenariusz brzmiał abstrakcyjnie, a selekcjonerzy musieli brać pod uwagę istotny aspekt.
Mowa o kontuzjach, przez które defensor stracił ponad 500 dni. Natomiast zdrowy Dawidowicz gra w kadrze, ale też w klubie i zbiera naprawdę dobre recenzje. "Niemal bezbłędny występ" - pisano we włoskich mediach na temat występu zawodnika Hellasu Werona z Cagliari (1:1).
ZOBACZ WIDEO: Szaleństwo po awansie na Euro 2024. Co za obrazki!
Jednorazowy wyskok? Nic z tych rzeczy - lokalni dziennikarze mocno chwalą reprezentanta Polski. - Paweł jest wojownikiem. Pokazuje wielką siłę fizyczną. Na płaszczyźnie technicznej może się poprawić, ale kibice Werony, a także trener Baroni doceniają jego bezgraniczną waleczność - mówi Simone Antolini z gazety "L'Arena".
Kiedyś Paweł Dawidowicz ze względu na posiadane atrybuty został nazwany przez Mateusza Borka "polskim Hummelsem" (więcej przeczytasz TUTAJ). W pewnym momencie takie określenie wydawało się być groteskowe. Doszło jednak do poważnych zmian, a inny z naszych rozmówców - Tommaso Badia, dziennikarz portalu hellasverona.it - zwraca uwagę na poczyniony przez defensora progres.
- Rozwinął się potwornie od czasu swojego pobytu w Weronie. Przed Ivanem Juriciem nie można było nawet powiedzieć, czy jest pomocnikiem, czy obrońcą. Natomiast chorwacki trener "ustabilizował" go i uczynił zawodnikiem na miarę Serie A. W Weronie jest doceniany, ponieważ jest wojownikiem, który nigdy się nie poddaje, pomimo pewnych ograniczeń technicznych - ocenia.
Forma Pawła Dawidowicza cieszy fanów Hellasu Werona, który znajduje się dwa punkty nad strefą spadkową tabeli. Polak walczy więc o przyszłość zespołu, ale też swoją. W końcu jego kontrakt jest ważny do końca sezonu 2024/2025.
Solidne występy mogą sprawić, iż umowa zostanie przedłużona. Może też pojawić się opcja zmiany klubu. Przypomnijmy, że na początku 2024 roku zainteresowana sprowadzeniem obrońcy była Atalanta Bergamo. W grę wchodziła nietypowa opcja, bowiem wymiana za Jose Palomino.
- Jeśli chodzi o zainteresowanie Atalanty, to ostatecznie nic z tego nie wyszło, bo Nerazzurri nie byli w stanie sprzedać Palomino. W przeciwnym razie jest niemal pewne, że Dawidowicz odszedłby dla dobra klubu, któremu jeszcze kilka miesięcy temu groziło bankructwo - wyjaśnia Tommaso Badia.
Ponadto naszemu rozmówcy trudno obecnie wyobrazić sobie drużynę z Werony bez Pawła Dawidowicza. - Dla niego koszulka Hellas stała się drugą skórą, a fakt, że często nosi opaskę kapitańską, jest tego konkretnym dowodem - słyszymy.
Kibice reprezentacji Polski liczą, że Paweł Dawidowicz utrzyma wysoką formę do czerwca. Euro 2024 z takimi rywalami w grupie jak Francja, Holandia oraz Austria odpowie przecież także na bardzo ważne pytanie: czy w końcu doczekaliśmy się lidera defensywny, jakim był Kamil Glik?
Mateusz Byczkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz też:
Wspomina, co się działo z Lewandowskim. "Robert stracił wiarę"