Przez półfinał z Estonią (5:1) Biało-Czerwoni przeszli suchą stopą. Ten scenariusz był do przewidzenia, czy jednak stanowił pozytywne zaskoczenie? - Cuda się czasem zdarzają, a po słabej końcówce eliminacji mogliśmy się trochę obawiać. Jednak Estonia to poziom naszej II albo III ligi. Trzeba było to spotkanie odbębnić - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty Sylwester Czereszewski.
- Mimo wszystko nasi zagrali dobrze. Trochę się narzeka na straconego gola, lecz w ofensywie wyglądało to przyzwoicie. Fajnie pokazali się Nicola Zalewski, czy Piotr Zieliński. Obaj ostatnio mało grają w klubach, więc przetarcie tym bardziej im się przydało - dodał.
Skala trudności drastycznie wzrasta. W Cardiff na słabość rywala trudno już raczej liczyć. - Cały czas biję się z myślami, kto jest faworytem. Oceniam szanse typowo 50/50. Tam jest możliwy każdy scenariusz, włącznie z rzutami karnymi. Kibice będą dwunastym zawodnikiem Walijczyków, ale sama reprezentacja, choć wyspiarska, na pewno jest znacznie słabsza niż Anglia. Brak atutu własnego boiska to dla nas spora strata, z drugiej strony atmosfera chyba się ostatnio poprawiła. Michałowi Probierzowi udało się ugasić największe pożary - stwierdził Czereszewski.
ZOBACZ WIDEO: Pierwsze dziesięć minut meczu z Walią będzie kluczowe? "Tego się obawiam"
O przewadze sportowej któregoś z zespołów trudno mówić. Kto natomiast lepiej zniesie ogromne obciążenie psychiczne? - To jest mecz o życie dla obu drużyn i obie będą to odczuwać na boisku. Euro będzie rozgrywane kilkaset kilometrów od naszego kraju i głupio by było tam nie pojechać. Końcówka eliminacji i słabe występy przeciwko Mołdawii czy Czechom doprowadziły kadrę do ściany. Uważam, że gorzej już nie będzie i teraz widać powoli odwilż. To też jest pozytywny sygnał przed finałem - zaznaczył 23-krotny reprezentant Polski.
Jakie widowisko zobaczymy w Cardiff? Tu Czereszewski nie ma dobrych wiadomości? - Tam się może nic nie dziać przez długie minuty. Będzie walka na całego, ale czysto piłkarsko może to być gra od szesnastki do szesnastki. Nie przewiduję wielu sytuacji, podobnie z bramkami. Ważne kto wygra środek pola i zbierze więcej drugich piłek. Spodziewam się sporo zamętu na boisku, jednak atrakcyjne dla oka to raczej nie będzie.
Pod jednym względem Biało-Czerwoni zawieść nie mogą. - Naszym nie wolno spocząć na laurach i pomyśleć, że skoro mamy Lewandowskiego czy Zielińskiego, to na pewno sobie poradzimy. To spotkanie trzeba przede wszystkim wybiegać i zatrzeć złe wrażenie, bo już brak bezpośredniego awansu był sporym rozczarowaniem - zakończył.
W razie remisu po 90 minutach, zarządzona zostanie dogrywka, a potem ewentualnie konkurs rzutów karnych.
Finał baraży o awans do Euro 2024 Walia - Polska odbędzie się we wtorek 26 marca. Pierwszy gwizdek o godz. 20:45 czasu polskiego. Transmisja w TVP Sport oraz TVP 1, dostępnym także na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa NA ŻYWO na WP SportoweFakty.