[b]
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Zakończyłeś karierę w czerwcu w wieku 35 lat. Dlaczego?[/b]
Jacek Kiełb, były piłkarz, a obecnie członek sztabu Korony Kielce, były reprezentant Polski, kandydat w wyborach do rady miasta Kielce: To była decyzja z gatunku trudnych. Na takie nigdy nie ma dobrego momentu. Pojawiło mi się w głowie sporo znaków zapytania. Bardzo brakuje mi wejścia na boisko. Całe życie grałem i nagle się od tego odciąłem. Występy półamatorskie to już nie to samo.
Na ławce przeżywam rzeczy chyba nawet mocniej niż na murawie. Mam świadomość, że czasu już nie odwrócę. Z drugiej strony prędzej czy później musiałem podjąć taką decyzję. Ale spokojnie - to naturalne zjawisko u każdego zawodowego sportowca. Efekt "odstawienia", który w moim przypadku właśnie mija.
Dlaczego podjęcie tej decyzji przyszło ci tak trudno?
Zdawałem sobie z tego sprawę, że z racji wieku grałbym coraz mniej. Zawsze byłem ambitny, starałem się podchodzić profesjonalnie do różnych rzeczy. Wymagałem nie tylko od siebie, ale od chłopaków. Z perspektywy czasu, to myślę, że jako zawodnik w szatni bym się przydał.
ZOBACZ WIDEO: Ten gol przejdzie do historii. Trudno uwierzyć, ale piłka... wpadła do siatki
Rekompensuję sobie braki adrenaliny. Staram się cały czas ruszać, zacząłem biegi długodystansowe. Te 15-20 kilometrów biegu daje mi zmęczenie fizyczne, ale to nie to samo, co mecz. Uzależnienie od piłki miałem na tyle duże, że trudno było mi się odciąć. Zakończyłem karierę jako zdrowy zawodnik, żadna kontuzja nie przymusiła mnie do tej decyzji.
Aż tak trudno jest ci się odnaleźć w rzeczywistości po karierze?
Nie zdawałem sobie sprawy, że w początkowej fazie tak ciężko będę to znosić. Nie czułem się komfortowo z tym, że już nie gram. Nastawiłem się na coś innego, organizmowi brakuje adrenaliny, emocji. Samo wyjście na boisko zawsze było dla mnie dużym przeżyciem. Teraz stoję z boku i patrzę się na kolegów. Nie mogę zagrać i już nigdy tego nie zrobię. Mam jeszcze czasem uczucie smutku. Nie jestem na świeczniku, wiem, że nigdy nie będę głównym aktorem.
Czasem uciekam myślami i sądzę, że to widać. Wtedy przelatuje mi przez głowę, że pobiegałbym sobie z chłopakami, a muszę im szykować następne ćwiczenie. Wszyscy widzą, że nie jestem tym samym Jackiem, którego każdy znał. Te doświadczenia mnie zmieniły. Żona mówi, że na plus.
Teraz pracujesz w sztabie Korony. Jak odnajdujesz się w tej roli?
To zupełnie inna perspektywa. Zwraca się dużo więcej uwagi na szczegóły, więcej czasu spędzam w klubie jako trener. Wszystkiego w zasadzie trzeba się uczyć od nowa.
Prezes klubu Łukasz Jabłoński napisał na Twitterze, że nie chcesz się dalej rozwijać jako trener. Dlaczego uznałeś, że to nie jest dla ciebie?
Nigdy tego nie powiedziałem. Mam dużo nowych obowiązków i to nie jest proste. Myślę, że potrzebuję czasu i nie podjąłem decyzji czy robić to dalej. Nie czuję się trenerem i mówię wszystkim, by tak do mnie nie mówili. Każdy zwraca się moją ksywką - "Ryba".
Jeszcze nie odnajduję się w pełni w tej roli. Rozmawiałem z prezesem i on zdaje sobie sprawę z moich wątpliwości, bo spędzamy ze sobą sporo czasu. Muszę odnaleźć radość i wiedzieć, że chcę to robić. Jeśli będę miał takie uczucie, to zostanę. Teraz koncentruję się na tym, by Korona utrzymała się w ekstraklasie.
Czyli po prostu potrzebujesz czasu i oswojenia się z nową rolą?
Tak, mówiłem o tym szczerze prezesowi, a on to dobrze odebrał. Po prostu są momenty, w których trudno się odnaleźć. To trochę jak z pierwszą prawdziwą miłością i zakończeniem związku. Mam nadzieję, że czas zaleczy rany.
Dlaczego zdecydowałeś się wejść do polityki?
Sporo ludzi odbiera to, że rzucam piłkę i idę w politykę, ale praca radnego na tym nie polega. Chcę pogodzić obie te rzeczy. Wiele zawdzięczam Kielcom, żona pochodzi z tego regionu, moje córki się tu urodziły. Jestem mieszkańcem i wiem, że mogę coś zrobić dobrego wraz z Kamilem Suchańskim, który startuje na prezydenta.
On mnie wziął na rozmowę i przedstawił plan dla Kielc, który jest sensowny i możliwy do zrealizowania. Jest w mieście trochę rzeczy do poprawy. Chciałbym, żeby mieszkańcy byli z niego dumni i by tu się dobrze żyło.
Jak to zrobić? Na czym zamierzasz się skoncentrować?
Nie chcę wymieniać jednej rzeczy, na przykład dróg. Podoba mi się nacisk na sport, półamatorski, amatorski, międzyszkolny. Nie chodzi mi tylko o piłkę nożną i nie chcę, by ludzie tak to odbierali. Chciałbym zachęcić dzieci do sportu i stworzyć im warunki, by mogły spróbować wszystkiego: od tańca, po pływanie, biegi czy siatkówkę. Jak się nie dostanę do rady, to nie będzie to dla mnie koniec świata.
Prezydent Kielc Bogdan Wenta chciał dokonać rewolucji w Koronie. Odwołał część członków zarządu, w tym wiceprezesa Piotra Dulnika, prezesa Suzuki, który mocno wspiera klub. Jak na to zareagowaliście?
Nie wiem skąd ta decyzja. To był dla nas szok, że Piotr Dulnik nie będzie w radzie nadzorczej. On zasługuje na ogromne brawa, w szczególności po awansie. Przyszedł do Korony w bardzo trudnym momencie. Uratował klub, który miał potężne, milionowe długi. To właśnie on i prezes Łukasz Jabłoński mają w tym zasługi. Zapanowała niepewność, co będzie dalej.
W prasie lokalnej można znaleźć opinie, że to zemsta Wenty na byłym sojuszniku politycznym, bo Łukasz Jabłoński zdecydował się startować z list PiS bez konsultacji z nim. To właśnie on miał być ostatecznym celem Wenty.
To, co ludzie piszą, nie zawsze ma wiele wspólnego z prawdą. O mnie też już różnie pisali.
A jak oceniasz rządy Bogdana Wenty? W Kielcach wywołuje on spore emocje, wśród wielu budzi niechęć i nie powalczy ostatecznie o drugą kadencję.
Nie podejmę się na gorąco oceny jego rządów. Ja chcę się skupiać na sobie i na zmianie, a nie na tym, co było.
Przez długi czas za kadencji Wenty bez wsparcia miasta pozostawała Industria Kielce, zwycięzcy Ligi Mistrzów, którzy regularnie walczą o tytuł. Niektórzy upatrywali w tym politycznej vendetty. Uważasz, że takie kluby jak Industria czy Korona powinny otrzymywać finansowanie z budżetu miasta?
Tak, ale zasady powinny być przejrzyste. Musi być jak najwięcej klubów na najwyższym poziomie, z różnych dyscyplin. Chciałbym, żeby dzieciaki miały idoli, których mogą podziwiać i w ten sposób może to zachęcić młodzież do sportu. Pomyślą, że chcą być jak ten piłkarz ręczny, siatkarz czy pływak. To bardzo ważne zadanie, żeby dzieci się ruszały. W dzisiejszym świecie o to trudno.
Komitet Wyborczy Kamila Suchańskiego to formacja bezpartyjna, ale w radzie będziecie musieli najpewniej zawrzeć koalicję. Bliżej tobie do PiS czy PO?
Nie wiem i nie będę udawał, że zbawię Polskę i powiem, kto jest dobry, a kto zły. Wiem, że polityka bywa nieczysta. Postanowiliśmy z Kamilem, że jak na razie skupiamy się na sobie. Nie chcemy dyskredytować i ganić nikogo za przynależność polityczną. Polityka krajowa mnie nie interesuje, chcę się skupić na Kielcach. Dla miasta powinniśmy współpracować ponad politycznymi podziałami.
Prezes Korony Łukasz Jabłoński będzie startował do sejmiku wojewódzkiego z list PiS. Co o tym sądzisz?
To nie moja sprawa, ale wiem, że podjął przemyślaną decyzję. Jest szanowany przez kieleckich kibiców, dotrzymuje słowa. Wiem, że takie decyzje mogą budzić emocje. Sam to odczuwam, bo ludzie pytają się mnie, dlaczego rzucam piłkę, niektórzy mają pretensje, nie zgadzają się ze mną.
Niektórzy obawiają się upolitycznienia klubu i tego, że na dłuższą metę może mu to zaszkodzić, ktoś może się mścić.
Koronie nic się nie stanie z tego powodu, jestem przekonany. Jest wiele rzeczy do naprawienia, mówiłem o sporcie, to teraz dodam drogi, które są w złym stanie. Niektóre ulice to jedna dziura na drugiej i to rzecz, która wymaga szybkiej naprawy.
Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Przemysław Frankowski: Całe życie na to czekałem. Nigdy tego nie zapomnę