Zespół Śląska Wrocław pokonał Widzew Łódź 2:1. Pomógł w tym Nahuel Leiva, który w 78. minucie strzelił drugiego gola dla ekipy z Dolnego Śląska. Nie obyło się bez kontrowersji, a sytuacja była analizowana przez system VAR.
Sprawdzano, czy Leiva był na spalonym. Po meczu o kontrowersyjnych decyzjach sędziego pisał m.in. piłkarz Widzewa, Bartłomiej Pawłowski. "Hej PZPN znowu var zaj****? Oglądam powtórkę waszej linii spalonego i rzutu karnego i wygląda, że w trzy dni okradziono nas z PP i punktów we Wrocławiu. Na cholerę ten cały var?" - zapytał retorycznie na portalu X.
Zamieszanie z golem i opinie sędziowskie sprawiły, że Widzew zdecydował się złożyć protest. Sytuację starał się wytłumaczyć PZPN, który za pośrednictwem portalu laczynaspilka.pl przeanalizował przebieg wydarzeń.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo szaleje. Tylko zobacz, co zrobił na treningu
"Jasno należy powiedzieć, że zarówno decyzja o uznaniu bramki, a także procedura rysowania linii spalonego, były prawidłowe" - czytamy w opinii PZPN. Zaprezentowano materiał wideo pokazujący sposób rysowania linii z komentarzem Pawła Gila, który jest instruktorem VAR w UEFA i koordynatorem ds. szkolenia sędziów VAR w PZPN. Nagranie z analizą można zobaczyć poniżej.
"Po opanowaniu piłki napastnik wychodzi sam na sam z bramkarzem a następnie kieruje futbolówkę do siatki. Asystentka po odpowiednim opóźnieniu (tak, aby przedwcześnie nie skończyć akcji i nie uniemożliwić ewentualnej interwencji VAR) sygnalizuje spalonego. VAR dokładnie, krok po kroku, sprawdza sytuację. Następnie przekazuje sędziemu informację: nie było spalonego, bramka zostaje ostatecznie uznana" - dodano.
Paweł Gil przeanalizował też sposób rysowania linii spalonego. Dodał, że na przedstawionym klipie nie widać linii narysowanej od napastnika (czerwonej linii), gdyż znajduje się ona pod linią narysowaną od obrońcy (linią niebieską).
Do sprawy odniósł się również Tomasz Mikulski, przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN. - Podsumowując przedstawiony materiał należy podkreślić, że sędziowie VAR, wykorzystując możliwości technologii, którą dysponują, dochowali wszelkiej staranności zarówno od strony technicznej oraz merytorycznej – interpretując "Przepisy Gry". Dzięki temu podjęto prawidłową decyzję o uznaniu bramki dla Śląska. Napastnik gospodarzy i obrońca gości byli dokładnie w jednej linii - ocenił.
- Nie ma to nic wspólnego "z przymykaniem oczu na małe spalone" czy "promowaniu bramek ze spalonego". Jeżeli spalony jest minimalny, a sędziowie mają pewność (dowód), to tak zdobyta bramka nie może zostać uznana. W tym przypadku mamy dowód na to, że bramka została zdobyta prawidłowo - dodał Mikulski.
Czytaj także:
Gorąca końcówka w meczu Napoli z Juventusem. Szczęsny mógł zostać bohaterem
Klub Polaków coraz bliżej Ligi Mistrzów