To jedyny taki przypadek w historii, kiedy to Polak był szefem zagranicznej ligi. Jan Niewojna to polski biznesmen z branży naftowej i nieruchomości, który wychowywał się na Litwie. Jeszcze do niedawna stał na czele litewskiej A Lygi, obecnie jest jej wiceprezesem i zasiada w zarządzie litewskiego związku piłki nożnej.
Do tego 20 lat temu założył klub FK Troki, przemianowany w 2019 roku na Riteraia Wilno. W latach 2015-2019 pięciokrotnie stawał na podium mistrzostw Litwy. Co ciekawe, pierwszym zatrudnionym przez Niewojnę trenerem był dzisiejszy selekcjoner reprezentacji Litwy Edgaras Jankauskas.
W rozmowie z WP SportoweFakty Niewojna opowiada o tym, jak żyje się Polakom na Litwie i politykach, którzy próbują wykorzystać negatywne emocje. Mówi też o swoim autorskim projekcie rozwoju futbolu oraz co musi się stać, by Litwa sprawiła niespodziankę w piątkowym meczu.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty: Ma pan dość ciekawą historię rodzinną.
Jan Niewojna, wiceprezes A Lygi i prezes Riterialu Wilno: Rodzina mojego taty dwa razy była przesiedlana w 1943 i 1946 roku za to, że walczyła o niezależność. Nie chcieli słyszeć o wyjeździe po wojnie. Zmienili nazwiska, żeby ich zostawili w spokoju. Mój dziadek po stronie mamy nie chciał jechać, bo jego siostra była chora, budował nowy dom. On został na Litwie, ale spora część najbliższych wyjechała.
ZOBACZ WIDEO: Tego meczu nie zapomni nigdy. Jeden gol lepszy od drugiego
Po drugiej wojnie światowej sporo Polaków, w tym także część mojej rodziny, przeniosła się do Polski. Moi przodkowie jednak zostali. Mój tata pochodził z miejscowości Niewojniańce koło Wilna, a moja mama też była Polką, miała na nazwisko Prokopowicz.
Czasem słyszy się o dyskryminacji mniejszości polskiej na Litwie o konfliktach, ale sporo osób podkreśla też, że dobrze się im tam żyje. A jak jest z panem?
Zależy czy szanujesz państwo litewskie czy nie. Litewskie państwo zostało zbudowane na kryterium narodowym, a to naturalnie rodzi konflikty między Polakami, Litwinami, Rosjanami. Żyjemy jednak w wolnym kraju. Generalnie jest szacunek między ludźmi, ale czasem bywa różnie. Niektórzy politycy chcą rozgrywać nacjonalistyczne emocje na swoją stronę. Żyjemy teraz zgodnie z europejskimi wartościami, więc jest naprawdę okej.
Jest szklany sufit dla Polaków na Litwie?
Wydaje mi się, że nie. Mój przykład jest taki, że byłem prezesem ligi, jestem teraz w zarządzie litewskiej federacji piłkarskiej. Ciężką pracą i służbą dla państwa można naprawdę dojść wysoko. Ja po prostu chce jak najwięcej dać dla tej ziemi, dla społeczności. Generalnie na Litwie żyją dobrzy ludzie i naprawdę niewielu chce się kłócić o narodowość.
Skąd w ogóle pomysł, żeby zaangażować się w futbol?
Grałem trochę w piłkę, ale nigdy profesjonalnie. Potem, jak mnie wzięli do armii Związku Radzieckiego, występowałem w drużynie wojskowej. Dalej jestem biznesmenem. Chciałem zrobić coś dla społeczeństwa. Oryginalnie nasz projekt na początku był dla osieroconych dzieci. Zobaczyliśmy, że futbol może im bardzo pomóc. Podpisaliśmy umowę z AC Milanem. Mieliśmy obozy z dziećmi z całego świata. Ci chłopcy widzieli, że ten świat nie jest taki wielki, że mogą być na San Siro, oglądać mecz AC Milanu.
Zaczęliśmy występy w lidze i wraz z FK Troki awansowaliśmy do A Ligi. Zbudowaliśmy więc model finansowania młodej akademii z sukcesami.
Jak wspomina pan doświadczenia w wojsku ZSRR?
To były dwa lata wyrwane z życia. Wojsko miało swoje pozytywne strony, pozwoliło poznać się od środka. Spotkałem ludzi z całego ZSRR: z Kaukazu, Azji Środkowej, Białorusi, Ukrainy. To nauczyło mnie, że ludzie są bardzo różni, ale niekoniecznie źli. To do dziś pomaga mi w życiu, zwłaszcza w biznesie.
Wróćmy jednak do piłki. Najpierw pana klub miał siedzibę w Trokach, ale teraz przeniósł się do Wilna. Dlaczego?
Akademia i tak miała siedzibę w Wilnie. Najwięcej piłkarzy mieliśmy ze stolicy, tu też mieszka najwięcej dzieci. W Trokach mieszka ich 6,5 tysiąca, a w Wilnie 120 tysięcy, więc potencjał jest nieporównywalny. Chcemy mieć infrastrukturę, zbudować swoją halę, żeby dalej się rozwijać.
Udało się komuś z akademii wyjechać za granicę?
Nasze pierwsze dzieciaki to rocznik 2006. Arnas Voitinovicius jest bramkarzem w młodzieżowej drużynie Benfiki Lizbona. Ernestas Lysionok występuje w młodzieżowej ekipie Genoi. W młodzieżowych kadrach Litwy gra czterech naszych zawodników.
Jaki jest obecnie stan litewskiej piłki?
Zacznijmy od ligi. W rankingu UEFA nasze rozgrywki są na 43. miejscu, a Polska na 15. To jest spora przepaść. Mamy w najwyższej lidze tylko 10 klubów. Naszym zadaniem jest to, żeby ta liga nie została zdominowana przez jeden-dwa kluby i jak na razie nam się to udaje.
Ludzie w ogóle interesują się piłką nożną? Litwa stereotypowo to kraj koszykówki.
Koszykówka to druga religia na Litwie. Pomimo niewielkiej wielkości, na Litwie mamy kilka naprawdę rewelacyjnych hal. Te obiekty doceniła FIFA, bo w 2021 roku odbyły się u nas mistrzostwa świata w futsalu, a za rok wraz z Łotwą zorganizujemy EURO. W piłce klasycznej z infrastrukturą nie jest niestety tak dobrze. Mamy nadzieję, że tak jak w Polsce zaangażuje się państwo i to pomoże w tym elemencie.
Ludzie niestety za bardzo nie chodzą na stadiony, trochę zanikła u nas kultura tego sportu. W latach 90. na Żalgiris Wilno chodziło kilkanaście tysięcy ludzi. Teraz to zaledwie kilkaset osób. Nie do końca wiemy, dlaczego tak się stało. Ludzie przychodzą jednak na mecze w europejskich pucharach, na przykład jak do nas przyjechał Galatasaray.
Czyli piłka nie może rywalizować z koszykówką?
A tu pana zaskoczę, bo może. Przez ostatnie trzy lata przyszło więcej dzieci do akademii piłki nożnej niż koszykówki. Pracujemy nad tym, by wytworzyć taką kulturę, by za kilkanaście lat piłka była popularniejsza. To jednak proces.
A co z litewską kadrą? Ona ma dużo interesujących zawodników?
Nie możemy porównywać się z Polską. Wasi piłkarze grają w wielkich klubach, a u nas takich zawodników na razie jest niewiele. Litewska reprezentacja będzie musiała pokazać coś ekstra, żeby coś ugrać w tym spotkaniu.
A w czym widzi pan szansę Litwinów w tym spotkaniu?
Zależy czy myślisz sercem czy rozumem. Serce mówi, że może Polska nie doceni rywala. Racjonalnie jednak to nie mamy wielkich szans. Widzę szansę w naszej obronie. Jeżeli zagramy dobrze w defensywie, a nasz golkiper będzie bronił, to może być różnie. Jak Polska nie strzeli szybko gola, to pod koniec może być już zdecydowanie więcej nerwów.
Pracuje pan nad projektem rozwoju litewskiej piłki. Na czym on polega?
Chcemy zwiększenia finansowania dla akademii. Niektórych rodzin nie stać na to, żeby wysyłać dzieci na treningi. Chcemy, żeby te z biedniejszych rodzin otrzymywały jakieś drobne pieniądze. Ważne są także inwestycje w infrastrukturę. Piłka nożna odprowadza do litewskiego budżetu 10 milionów euro. Chcemy, żeby utworzono specjalny fundusz, który zapewni, że pieniądze wrócą do tego sportu.
Podobny program zastosowano w Gruzji. FIFA nam powiedziała o tym, że w Gruzji to działa. Zaczęli go stosować siedem lat temu. Przez ten czas awansowali o kilkadziesiąt pozycji w rankingu FIFA. Do tego zagrali na EURO i wyszli z grupy. Chcemy nawiązać z nimi współpracę.
Na jakim etapie są te zmiany?
Niedawno na Litwie nastąpiła zmiana władzy. Spotkaliśmy się z nowym wiceministrem sportu. Będziemy niedługo podejmować dalsze decyzje.
****
Mecz eliminacji do mistrzostw świata 2026 Polska - Litwa odbędzie się w piątek, 21 marca o godz. 20:45. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.