Obecnie doszło do sytuacji, w której to znane piłkarskie kluby nie są w stanie zaskakiwać kibiców transferami. Wszystko z uwagi na działanie znanego włoskiego dziennikarza Fabrizio Romano. Gdy z jego strony pada słynne "Here we go", transfer jest przesądzony.
Teraz jednak głośno jest o Romano, ale nie w pozytywnej sprawie. Otóż dziennikarz duńskiego "Tipsbladet" Troels Bager Thogersen oskarżył Włocha o wrzucanie wpisów na zamówienie. Jego zdaniem opłaty za nie uiszczają piłkarze lub agenci.
Cała sprawa rozpoczęła się przed informacje włoskiego dziennikarza dotyczących 18-letniego Roony'ego Bardghji z FC Kopenhagi. Mimo że ten błyszczał jesienią, to wiosną jeszcze nie pojawił się na boisku. Romano w mediach społecznościowych przekazał, że powodem takiego stanu rzeczy jest zemsta za brak przedłużenia kontraktu przez skrzydłowego.
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła
Tę informację zdementował już jego klub. To właśnie sprawiło, że wspomniany duński dziennikarz postanowił zareagować na informację, które przekazał Romano.
- Bardzo często czerpie informacje od agentów zawodników i okazuje się rzecznikiem ich agendy. W tym konkretnym przypadku wygląda na to, że otoczenie piłkarza chciało wywrzeć presję na klubie. To nie może być postrzegane jako dziennikarstwo. To biznes, w którym kluby i agenci płacą za rozgłos, a tego nigdy nie można nazwać dziennikarstwem. Może to tak wygląda, ale jest napędzane przez czysto komercyjne interesy - stwierdził Thogersen.
"Tipsbladet" twierdzi również, że były menedżer do spraw marketingu w norweskim klubie Valerenga w 2022 roku otrzymał od firmy ofertę zakupu wzmianki na mediach społecznościowych Romano. Ponadto duński magazyn próbował zaprosić do siebie 31-letniego Włocha na wywiad, ale ten odmówił.
Przeczytaj także:
Piłkarz Widzewa nie wytrzymał! Wulgarnie potraktował PZPN i sędziów