W połowie stycznia Kostas Manolas rozwiązał swój kontrakt z arabskim Sharjah FC. Zawodnik chciał wrócić do Europy, choć niekoniecznie do macierzystego kraju. Środkowego obrońcę zaproponowano Salernitanie, która w zimowym okienku transferowym rozglądała się za wzmocnieniami w defensywie.
Klub pozytywnie rozpatrzył możliwość podpisania kontraktu z zawodnikiem i 32-latek ostatecznie związał się z Salernitaną półrocznym kontraktem. Jego przedłużenie zależeć będzie od tego, czy drużyna utrzyma się w Serie A. Dla Manolasa to powrót do Włoch po nieco ponad dwóch latach nieobecności.
W przeszłości reprezentował barwy SSC Napoli oraz AS Romy, dla której rozegrał 206 spotkań we wszystkich rozgrywkach. Na włoskich boiskach łącznie występował 216 razy, notując 9 goli i 6 asyst. W barwach drużyny z Neapolu zdobył także Puchar Włoch.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola
W nowym zespole czeka go dość duże wyzwanie. Salernitana nieustannie walczy o wydostanie się ze strefy spadkowej Serie A. W 10 ostatnich spotkaniach ligowych odniosła tylko zwycięstwo w pojedynku z Hellasem Werona.
Grek będzie miał też ciekawą konkurencję do gry w wyjściowej jedenastce. Na Stadio Arechi kilka dni wcześniej przybył także były mistrz świata, Jerome Boateng. Kapitanem zespołu jest za to były klubowy kolega Manolasa, Federico Fazio. 32-latek powinien dołączyć do treningów z drużyną od przyszłego tygodnia.
Salernitana w najbliższym spotkaniu zmierzy się z Empoli. Ten mecz jest niezwykle istotny dla podopiecznych Filippo Inzaghiego. "Azzuri" są zaledwie o jedną pozycję wyżej w tabeli, ale mają aż pięć punktów przewagi. Ewentualna wygrana pozwoliłaby Salernitanie przybliżyć się do rywali, z którymi bije się o ligowy byt.
W składzie włoskiej ekipy prawdopodobnie zabraknie Mateusza Łęgowskiego. 21-latek w trzech ostatnich meczach zanotował zaledwie 9 minut na murawie i w tym momencie nie jest w stanie przekonać do siebie 50-letniego szkoleniowca. Polak może za to dużo zyskać na doświadczeniu swoich nowych klubowych kolegów.
Czytaj też:
Mariusz Rumak przed ponownym debiutem. "Chcemy zrobić święto z tego wydarzenia"
40 tysięcy ludzi może oglądać mecz Ruchu z Legią. W Chorzowie nie mówi się o niczym innym