Nie mam wątpliwości, że Piotr Zieliński to w tej chwili najlepszy polski piłkarz. Od Roberta Lewandowskiego odróżnia go przede wszystkim to, że jest na tzw. krzywej wznoszącej. "Zielu" - niezależnie od kłopotów, jakie będzie miał z graniem w Napoli do końca bieżącego sezonu - ma jeszcze kilka świetnych sezonów przed sobą. Tu nie ma wątpliwości. Ale rodzą się one w innym miejscu.
W przypadku Zielińskiego zawsze zadaję sobie pytanie: czy z tej skali talentu nie dało się wycisnąć większej kariery? Prawda, że można mieć w tym przypadku poczucie głębokiego niedosytu? Mam świadomość, że ta kariera jeszcze się nie skończyła i - być może - najlepsze przed nami, więc w przypadku "Ziela" nie warto robić przedwczesnych podsumowań.
A jednak ten wiecznie młody talent, zdążył nam się trochę zestarzeć. Ani się obejrzeliśmy, a Piotrkowi w tym roku stuknie "30", czyli wchodzi w piłkarski wiek dojrzały. Zagrał w kadrze 86 meczów, ale ile z nich było wielkich, porywających, takich, które wspomina się latami? No właśnie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale słodziak! Skradł serce piłkarza Legii
Dorobek bramkowy Piotra (10) w kadrze też nie powala. Bo przecież mówimy o najzdolniejszym polskim piłkarzu - tuż po Lewandowskim - ostatniej dekady. O zawodniku bajecznym technicznie, obdarzonym równie dobrym uderzeniem z prawej, jak i z lewej nogi, co jest rzadkością. O graczu, który nie ma kłopotu z dryblingiem, który ma wizję gry, i fantazję na boisku, jaką trudno znaleźć u innych polskich piłkarzy.
Więc - jak mawiał Kazimierz Górski - skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? Otóż - bądźmy szczerzy - Piotr ma też swoje deficyty. Futbol to nie tylko umiejętności czysto piłkarskie. To także charakter i silna głowa. Zieliński zarówno w reprezentacji, jak w klubach niechętnie bywał liderem. On świetnie się czuje, gdy jego drużyna dobrze funkcjonuje, gdy inni biorą na siebie odpowiedzialność za wynik, a on ma się w ten mechanizm tylko wkomponować. Można powiedzieć, że dobrze świeci światłem odbitym.
Miał Piotrek takie mecze - także w reprezentacji - gdy potrafił być liderem, ale jednak były to jednostkowe przypadki. I najlepiej grało mu się wtedy, gdy na boisku nie było już np. Grzegorza Krychowiaka, który - jako mocny charakter - przytłaczał "Ziela". Piotr dobrze wyglądał jako lider także w tych spotkaniach, w których nie mógł zagrać Robert Lewandowski i od początku było jasne, że "wózek" tym razem musi pociągnąć Zieliński.
Wiele lat temu pisałem, że warto popracować nad przygotowaniem mentalnym Zielińskiego. I że nie chodzi tylko o to, by pomocnik Napoli raz na jakiś czas spotkał się z psychologiem, ale o regularną pracę z "coachem", który zbuduje w nim pewność siebie. Taką nie do podważenia, nie do zdarcia.
I postulowałem, żeby PZPN, nie oglądając się na agenta zawodnika, sam taką pomoc Zielińskiemu zapewnił, bo to się po prostu polskiej piłce opłaca. Nie muszę chyba wyjaśniać, że takie postulaty piłkarska centrala traktuje jak wołanie na puszczy. Nic takiego się oczywiście nie zadziało. I pewnie już nie zadzieje. Zamiast przyśpieszyć proces mentalnego dojrzewania Zielińskiego, musieliśmy po prostu poczekać, aż on sam dojrzeje. A jeśli by nie dojrzał, to... trudno. Nie takie talenty się w Polsce zmarnowały i nikt szat nie rozdzierał.
A jednak dzisiaj - kiedy patrzymy na proces schodzenia ze sceny "Lewego" - coraz ważniejsze staje się to, co będzie się działo z Zielińskim. Czy będzie w stanie unieść ciężar liderowania reprezentacji? Czy odnajdzie się w tej roli? W jakiej będzie formie na baraże, a przypadku ich wygrania także na zaczynający się w czerwcu turniej mistrzostw Europy? A przypominam, że mówimy o drużynie, w której panuje chroniczny deficyt liderów, o kadrze, w której nikt nie wyrasta na wice–Lewandowskiego.
W tym kontekście warto Zielińskiemu pomóc. Nie będzie grał w Lidze Mistrzów, w Serie A pewnie tylko od wielkiego dzwonu, gdy zajdzie taka konieczność. Bez regularnej gry w klubie trudno się dobrze przygotować do meczów reprezentacji, ale nie jest to niemożliwe.
Kuba Błaszczykowski przed Euro 2016 prawie nie grał w Fiorentinie, a na turnieju we Francji był naszym najlepszym piłkarzem. Przygotowywał się indywidulanie, ale pod okiem trenerów kadry. Teraz z Zielińskim musi być tak samo.
Co by zatem szkodziło, gdyby te przygotowania dotyczyły nie tylko mięśni Piotra, ale także pracy nad jego mentalnością? To jest świetny na to moment na coaching pomocnika Napoli. I niech ten obowiązek weźmie na siebie PZPN, bo kadra potrzebuje silnego mentalnie "Ziela".
A on jest często zbyt skromny, jakby wychowanie w rodzinnym domu dziecka, który prowadzą rodzice Piotra, nauczyło go zbyt dużej pokory. Która jest przydatna w życiu, ale na boisku częściej przydaje się tupet ocierający się o bezczelność. Jestem przekonany, że jest tu spore pole do progresu dla Zielińskiego. Tyle tylko, że ktoś w PZPN musi uznać, że to naprawdę rola związku, nikogo innego.
Nie stać nas na to, by nie popracować nad deficytami tak utalentowanego piłkarza. Przecież wielu takich nie mamy.