Zarówno w Polsce, jak i Turcji po komunikacie opublikowanym przez klub zapanowała konsternacja. Fernando Santos został zaprezentowany jako nowy trener Besiktasu Stambuł, co zostało odebrane jako ogromna niespodzianka.
Były selekcjoner Biało-Czerwonych nawet nie był wymieniany wśród wielu kandydatów na to stanowisko. Przede wszystkim kierownictwo 16-krotnego mistrza kraju chciało postawić na szkoleniowca z dużym nazwiskiem. Dość powiedzieć, że do Besiktasu przymierzany był Hansi Flick.
- Powiedzieć, że to zaskoczenie, byłoby niedopowiedzeniem. Przez ostatnie kilka tygodni krążyło wiele nazwisk, a mniej więcej w ciągu ostatnich dziesięciu dni media donosiły, że Besiktas podpisał już kontrakt z trzema różnymi trenerami, najpierw był to Genesio, potem van Bronckhorst, a na końcu podobno Lucescu. Media wiedziały, że Samet Aybaba (koordynator piłkarski) podróżował do Rumunii, aby porozmawiać z Lucescu, więc już doszły do wniosku. W międzyczasie prezydent Hasan Arat najwyraźniej udał się do Portugalii, aby negocjować z Santosem. Mówi się, że celowo wysłał Aybabę do Rumunii, aby zająć media, podczas gdy w całkowitej tajemnicy negocjował z Santosem - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty dziennikarz Kaan Bayazit.
Klub ze Stambułu nie chciał dopuścić, żeby plotki o zatrudnieniu Santosa przedostały się do przestrzeni medialnej. Prezydent obawiał się, że powtórzy się sytuacja z Dusanem Tadiciem. Besiktas negocjował z serbskim pomocnikiem, który w ostatecznym rozrachunku został przechwycony przez ligowego rywala, Fenerbahce Stambuł.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
- Jedną z rzeczy, które Arat obiecał swoim fanom, zanim został prezydentem, jest to, że sprawy klubu nie będą już wyciekać do mediów. Wszyscy byli zupełnie nieświadomi. Fani są zdecydowanie zaskoczeni, a w mediach społecznościowych widziałem jedynie pozytywne reakcje, mimo że ostatnia kadencja Santosa w Polsce była bardzo nieudana. Jest postrzegany jako wielkie nazwisko i dla większości oznacza to dobrego trenera - stwierdził.
Niewątpliwie Santos nie będzie miło wspominał swojej kadencji w reprezentacji Polski. Jego bilans to trzy zwycięstwa i trzy porażki. Zarząd Besiktasu najwyraźniej nie brał pod uwagę ostatniego niepowodzenia niespełna 70-letniego trenera. Wcześniej osiągał przecież dobre wyniki z Portugalią czy Grecją.
- Hasan Arat obiecał też, że sprowadzi wysokiej klasy trenera. Oczekiwania fanów były więc dość wysokie, spodziewano się kogoś o dużej randze. Dla większości kibiców jego fatalna kariera w Polsce nie ma znaczenia, postrzegają go jako człowieka, który zdobył dla Portugalii swoje pierwsze i jedyne ważne trofeum (nie licząc Ligi Narodów) - zaznaczył nasz rozmówca.
Po zwolnieniu przez PZPN Santos przerwał milczenie na łamach dziennika "A Bola". Były już selekcjoner po czasie przyznał, że zbyt pochopnie przyjął propozycję Cezarego Kuleszy. Doświadczony szkoleniowiec zadeklarował również, że nie powiedział ostatniego słowa w europejskim futbolu.
- Santos był głodny powrotu do piłki klubowej po tak długiej nieobecności. Siedzenie w domu nie było dla niego. Nie sądzę, że on sam jest na to gotowy. W klubie i składzie jest obecnie wiele do naprawienia. Wiem, że w Polsce sytuacja była podobna, że było i pewnie nadal jest dużo chaosu w składzie i w federacji, więc nie do końca to wyszło. Besiktas ma nadzieję, że zdyscyplinowany styl gry Santosa pomoże im przywrócić pociąg na tory - skomentował.
Orhan Yildirim mówił nam, że to jak najbardziej dobry ruch Besiktasu, tymczasem Bayazit ma uzasadnione wątpliwości. Ekspert zastanawia się, czy wokół drużyny ze Stambułu nie zapanował przesadny optymizm. Santos nie preferuje ofensywnego stylu gry, o czym wkrótce przekonają się lokalni kibice.
- Santos przyznał niedawno, że podjęcie pracy w Polsce było z jego strony błędem, że nie powinien był tego robić. To wskazuje, że jego motywacja nie była zbyt wysoka. Mam nadzieję, że rozważył swój następny ruch i przystąpi do tego w pełni świadomy zaangażowania, jakie będzie to wymagało. Osobiście uważam, że jest powód do niepokoju, ponieważ nie sądzę, że styl gry Santosa jest czymś, co fani Besiktasu naprawdę chcą oglądać. Chcą oglądać ofensywny futbol, podczas gdy Santos jest typem bardziej pragmatycznym. Ale teraz wydaje się, że są wniebowzięci, że nowy prezydent dotrzymał słowa: przyniósł wielkie nazwisko, a media nie były w stanie tego rozgryźć i zdemaskować, zanim umowa została sfinalizowana - dodał Kaan Bayazit.
Kilkadziesiąt godzin temu Santos wylądował nad Bosforem, lecz jeszcze poczeka na oficjalny debiut na ławce trenerskiej. Portugalczyk z trybun obejrzy wtorkowy mecz ligowy pomiędzy Besiktasem a Rizesporem.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Legia Warszawa straci gwiazdę? "Mówi się o rekordowej sumie"
Ekspert o Zielińskim: Gorzej już nie będzie, może być tylko lepiej