Zwycięsko, choć w dziewięciu - relacja z meczu Górnik Łęczna - KSZO Ostrowiec Św.

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pojedynki Górnika z KSZO zawsze wzbudzają wiele emocji. Nie inaczej było w środę. Piłkarze zaprezentowali ciekawą grę, chociaż grali w trudnych warunkach. Do tego wszystkiego swoją cegiełkę dołożyli sędziowie, którzy nie stronili od kontrowersyjnych decyzji.

Mecz toczył się przy nieustannie padającym deszczu. Łęczyńskie boisko posiada co prawda drenaż murawy, ale w takich warunkach niewiele to pomogło. Piłkarze nieustannie ślizgali się, co potęgowało chaos i niecelne podania. - Naprawdę ciężko było ustać na nogach - przyznaje Piotr Karwan.

Mimo niesprzyjającej aury obie jedenastki postawiły na ofensywę. W 7. minucie Jarosław Wieczorek w dobrej sytuacji podał jeszcze do Jakuba Cieciury, który z linii pola karnego kopnął w słupek! Goście nie spodziewali się, że niewykorzystana sytuacja może zemścić się już po niecałych 60. sekundach. Prejuce Nakoulma podał do Bartłomieja Niedzieli, a ten jeszcze odegrał do zamykającego akcję Sławomira Nazaruka. Doświadczony pomocnik strzelił lekko i piłkę próbował jeszcze choć odbić Michał Wróbel, ale zagarnął ją już zza linii bramkowej.

Choć KSZO przegrywał 0:1 to jednak z logiki zasłużył na piątkę. Goście w mig zrozumieli, że śliska murawa i mokra piłka oznaczają duże zagrożenie ze strony strzałów z dystansu. Próbowali ich często, a chociaż Jakub Giertl wyraźnie miał kłopoty z takimi uderzeniami, to jednak nie brakowało mu szczęścia.

Górnik nie spoczął na laurach i w 20. minucie wyprowadził kolejną groźną kontrę. Krzysztof Radwański podał z lewej strony boiska do Janusza Surdykowskiego, który płaskim strzałem w róg podwyższył na 2:0.

Przy dwubramkowym prowadzeniu Górnika częściej strzelali goście, ale Giertl okazywał się zaporą nie do przebicia. Akcje gospodarzy na ogół bez większego kłopotu rozbijali obrońcy KSZO najdalej na linii pola karnego.

Słabo prezentował się Marcin Folc, a do nie najlepszej dyspozycji piłkarskiej dołożył boiskowe chamstwo. Otrzymał żółtą kartkę za emocjonalną dyskusję z arbitrem. Później Nakoulma wybił piłkę, kiedy na murawie leżał jeden z graczy KSZO. Rywale nie oddali jednak futbolówki, a gdy Folcowi odebrał ją Paweł Tomczyk, ten próbował sygnalizować faul.

Odegrał on jedną z głównych ról w najważniejszym momencie meczu. W 53. minucie Folc przewrócił się w polu karnym Górnika. Nie była to pierwsza taka sytuacja, więc momentalnie doszło do przepychanek. Sędziowie zaczęli tonować emocje, ale tylko je podnieśli. W sukurs ruszył im również arbiter techniczny. Później miał on najwięcej do powiedzenia w kwestii ukarania graczy czerwonymi kartkami, chociaż w momencie zajścia stał najdalej.

Po kilku minutach Paweł Raczkowski już wyjął kartki z kieszeni, ale zaczął się zastanawiać. Kibice śmiali się twierdząc, że zapomniał kogo ma ukarać. Drugimi żółtymi kartkami upomniał Radosława Bartoszewicza i Marcina Folca, a czerwoną Giertla. - Sędziego chyba trochę przerosła ta sytuacja. Wtrącił się jeszcze boczny i techniczny. Wtedy główny naprawdę nie wiedział co ma robić. Ich decyzje są nieodwracalne i nie ma co się z nimi kłócić o to czy miał rację, czy nie - ocenia Łukasz Matuszczyk.

W takiej sytuacji na boisko musiał wejść nie rozgrzany Jakub Wierzchowski w miejsce Niedzieli i w kilku sytuacjach zaprezentował się z dobrej strony. Gospodarze wciąż kontrowali, wykorzystując szybkość Nakoulmy. W 65. minucie wycofał on piłkę na 17. metr do Rafała Niżnika, którego strzał obronił Wróbel.

Kibicom nie dał zapomnieć o sobie arbiter techniczny, którzy dawali wyraz swojemu niezadowoleniu w licznych okrzykach. Podczas przerw w grze nie pozwalał zawodnikom na wzięcie bidonów, gubił się także przy wpuszczaniu graczy na murawę po interwencjach masażystów.

W akcjach KSZO niebagatelną rolę odgrywał Hubert Robaszek, lecz nie dotrwał do końca meczu. W 76. minucie jego miejsce zajął Tomasz Żelazowski. - 10 minut wcześniej Hubert już prosił o zmianę. Ma bóle przeciążeniowe w prawym stawie kolanowym. Dalszy jego pobyt na boisku groził poważniejszą kontuzją - wyjaśnia trener Robert Kasperczyk.

Wprowadzenie doświadczonego napastnika okazało się świetnym pociągnięciem. W 85. minucie oddał on dobry strzał, który dobił Kanarski i przywrócił nadzieję gościom. - Tomek Żelazowski strzelił, bramkarz wybił przed siebie i ja dobiłem - opisuje strzelec. Szczęście KSZO nie trwało długo. Niecałe 120 sekund później Nakoulma kolejnym świetnym podaniem obsłużył Surdykowskiego, który rozstrzygnął losy rywalizacji.

W końcówce ostrowiecka jedenastka wciąż atakowała, jednak brakowało jej precyzji. Sędzia przedłużył mecz o 5 minut, lecz ostatecznie piłkarze grali aż osiem. W tym czasie nie brakowało spięć podbramkowych, ale wynik nie uległ już zmianie.

Górnik Łęczna - KSZO Ostrowiec 3:1 (2:0)

1:0 - Nazaruk 8'

2:0 - Surdykowski 20'

2:1 - Kanarski 85'

3:1 - Surdykowski 87'

Składy:

Górnik Łęczna: Giertl - Radwański, Bartoszewicz, Karwan, Tomczyk - Nazaruk (90' Wójcik), Stefaniuk, Niżnik, Niedziela (58' Wierzchowski) - Surdykowski (90+5' Kazimierczak), Nakoulma.

KSZO Ostrowiec: Wróbel - Matuszczyk, Kardas, Skórnicki (70' Frańczak), Kajca (50' Dziewulski) - Robaszek (76' Żelazowski), Sobczyński, Wieczorek, Cieciura - Kanarski, Folc.

Żółte kartki: Bartoszewicz, Nakoulma, Radwański (Górnik) oraz Folc, Kardas (KSZO).

Czerwone kartki: Bartoszewicz /56' za drugą żółtą/, Giertl /56' za niesportowe zachowanie/ (Górnik) oraz Folc /56' za drugą żółtą/ (KSZO).

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Widzów: 1000 (gości: 100).

Najlepszy piłkarz Górnika: Janusz Surdykowski.

Najlepszy piłkarz KSZO: Krystian Kanarski.

Piłkarz meczu: Janusz Surdykowski.

Źródło artykułu: