Trudny związek Filipiaka z kibicami. Te sceny chwytają za serce

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Janusz Filipiak
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Janusz Filipiak

Nazywany był nawet "okupantem". Prof. Janusz Filipiak przez wiele lat nie był w stanie znaleźć wspólnego języka z kibicami. Ci jednak pożegnali go godnie, a sceny z meczu Cracovii sprawiły, że niejednemu zakręciła się łza w oku.

Przez wiele lat prezes Janusz Filipiak nie mógł znaleźć wspólnego języka z kibicami. Człowiek, który wyciągnął Cracovię z dna, musiał się mierzyć z zarzutami o tym, że jest "niszczącym ich klub okupantem". Wszystkie waśnie w środę odeszły jednak w zapomnienie.

(Nie)kochany przez kibiców

Filipiak, profesor nauk technicznych, twórca Comarchu, na początku XXI zdecydował się przejąć klub będący na skraju upadku. Uratowany został przez kibiców z Grupy 100, a gdy wszedł Filipiak ze swoimi ogromnymi pieniędzmi, zaczął się marsz w górę. Rok po roku "Pasy" awansowały z III ligi do PKO Ekstraklasy. Po 20 latach przerwy zespół znów mierzył się z najlepszymi w Polsce.

Przez wiele lat brakowało jednak sukcesu - Cracovia nie była w stanie nawiązać do swojej znakomitej historii sprzed 70 lat. Frustrowało to najbardziej zagorzałych fanów Cracovii. Dla nich miliony włożone w klub, nowy piękny stadion i akademia nie były wystarczające. Przeszkadzał im dość autorytarny styl rządzenia klubem przez Filipiaka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o Polaku wciąż pamiętają. Zapisał się w historii klubu

Pierwszy bunt wybuchł już 2011 roku, ale najgorzej było w sezonie 2018/2019. Kibice protestowali i przez kilka miesięcy domagali się zmian w zarządzaniu klubem. Na meczach można było usłyszeć przyśpiewki obrażające Filipiaka i jego współpracowników. Protest zakończył się klapą, a już rok później atmosfera była zupełnie inna.

W 2020 roku Cracovia zdobyła swoje pierwsze trofea od 72 lat: Puchar i Superpuchar Polski. Wtedy kibice świętowali już razem ze swoim prezesem. Dostali to, czego oczekiwali - upragnione trofea.

Wzruszające pożegnanie

Środowy mecz Cracovia - Legia był pierwszym domowym spotkaniem po osieroceniu klubu przez Filipiaka. Już przed meczem czuć było podniosłą atmosferę. Nie ma wątpliwości - dla Cracovii i dla piłkarzy to był najważniejszy mecz w roku.

Przed meczem przepiękną mowę wygłosił spiker. Wymienił on w nim wszystkie, liczne zasługi prof. Filipiaka dla klubu. Podkreślił zgodnie z prawdą, że nie zawsze byłemu właścicielowi i kibicom było po drodze, a działania biznesmena wywołały kontrowersje. Przyświecał im jednak wspólny cel - dobro Cracovii.

- Jeżeli z tych wszystkich zdań, powinniśmy zapamiętać tylko jedno - to powinno nim być pasjonat. To pasja wszystko zaczęła i towarzyszyła mu do ostatnich chwil. Do upragnionego tytułu mistrza nie zabrakło pasji, lecz czasu. Kochał hokej, piłkę nożną kibiców, wszystkich, bez wyjątku - mówił spiker.

Kibice pożegnali go gromkimi brawami i skandowaniem jego imienia. Na trybunach z rac stworzyli krzyż i wywiesili transparent. "Ku twej pamięci, raca dziś płonie. Dbaj z Bogiem z góry o naszą Cracovię". W 19. minucie kibice wstali jeszcze raz i brawami pożegnali swojego byłego mecenasa. Hołd Filipiakowi oddawano także przed stadionem. Pod jego zdjęciem fani postawili kilkadziesiąt zniczy.

Widać było, że śmierć profesora piłkarze chcieli upamiętnić w jeden sposób - wygraną nad Legią Warszawa. Widać było, że Cracovia była wyjątkowo zmotywowana. I wygrała ten mecz 2:0.

- Pracowałem z profesorem ponad 4 lata. To był wspaniały człowiek i wielki znawca futbolu. Ubolewam nad tym, że to się tak nagle przerwało. Dzisiaj przemawia przeze mnie dodatkowa gorycz, że go nie ma. To była dodatkowa motywacja, chcieliśmy złożyć mu hołd - przyznał po meczu trener Cracovii Jacek Zieliński.

Cracovii należy życzyć, żeby powtórzyła się prośba z transparentu i duch Janusza Filipiaka dalej czuwał nad klubem.

Czytaj więcej:
"Magiczne" dotknięcie. Zobacz, co wymyślił Lewandowski

Komentarze (0)