Chelsea wydała ponad miliard funtów, a stoi w miejscu. Mauricio Pochettino mówi o wzmocnieniach

PAP/EPA / PETER POWELL / Na zdjęciu: Mychajło Mudryk (z lewej) i Antony (z prawej)
PAP/EPA / PETER POWELL / Na zdjęciu: Mychajło Mudryk (z lewej) i Antony (z prawej)

W niedzielę Chelsea poniosła drugą porażkę z rzędu, a siódmą w ogóle w tym sezonie Premier League. Choć w ostatnich trzech okienkach wydała ponad miliard funtów na wzmocnienia, Mauricio Pochettino zaczął mówić o... kolejnych ewentualnych zakupach.

Po przejęciu klubu z rąk Romana Abramowicza w połowie 2022 roku Todd Boehly stojący na czele konsorcjum (w skład którego wchodzą także Clearlake Capital, Mark Walter i Hansjoerg Wyss), w trzech okienkach transferowych wydał... ponad miliard funtów. Od tamtej pory nowych graczy sprowadzono do Chelsea FC aż 28, a menadżerów pracowało już pięciu. Do rewolucji doszło więc w każdym pionie sportowym.

W czerwcu tego roku The Blues sięgnęli po Mauricio Pochettino, który przed laty w Anglii prowadził z dobrym skutkiem Southampton oraz Tottenham i który dał się poznać ze skutecznej pracy z zawodnikami młodszego pokolenia. A przede wszystkim właśnie na takich postawiono w Chelsea. Tyle tylko, że jej wyniki i przy tym sama gra nie ulegają poprawie. W sumie ma już siedem porażek w szesnastu kolejkach Premier League, co daje jej dopiero dwunaste miejsce w tabeli. A przecież poprzednią kampanię skończyła na tej samej pozycji.

Sześciokrotni mistrzowie Anglii zamiast gonić czołówkę, osuwają się w dół. W środę przegrali na wyjeździe z Manchesterem United (1:2), a w niedzielne popołudnie ulegli w delegacji Evertonowi (0:2). Pochettino zaczyna coraz śmielej mówić o tym, co może nastąpić podczas zimowego okienka. Na myśli ma rzecz jasna... kolejne transfery przychodzące, argumentując to brakiem agresywnych zawodników, jakich aktualnie ma do swojej dyspozycji.

- Kiedy otworzy się okno transferowe, zobaczymy, co będziemy mogli zrobić. Nie powiem, że będę prosić o więcej graczy, ale muszę sprawdzić, jak wygląda nasza rzeczywistość w odniesieniu do oczekiwań. Może tą naszą rzeczywistość trzeba poprawić - zastanawiał się menadżer The Blues cytowany przez londyński The Standard.
  
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: magiczne zagranie. Zrobił to perfekcyjnie

Argentyńczyk narzeka na brak skuteczności pod bramką rywali. I choć Chelsea od kilku sezonów nie miała ani jednego skutecznego snajpera - takiego który zapewniłby w sezonie przynajmniej 20 goli - przy intensywnych działaniach na rynku skupiała się głównie na wzmocnieniach innych formacji. Z napastników sprowadzono tylko Nicolasa Jacksona, lecz na ten moment nie wydaje się lekiem na całe zło. Senegalczyk marnuje wiele dogodnych sytuacji.

Od kilku miesięcy mówi się o tym, że Chelsea ma zakusy na Ivana Toneya z Brentford. Sęk w tym, że Anglik od maja odbywa ośmiomiesięczną karę zawieszenia z uwagi na udział w aferze hazardowej. Wróci w styczniu i mimo że w ubiegłym sezonie był trzecim najlepszym strzelcem Premier League (20 goli), powrót po tak długiej przerwie jawi się jako zagadka.

Mimo wydania ponad miliarda funtów, z czego około 400 milionów w ostatnim okienku, faktem jest, że Pochettino wciąż nie ma do dyspozycji kilku graczy, na których zamierzał budować drużynę. Od początku sezonu leczą się sprowadzeni latem Christopher Nkunku i Romeo Lavia. Szybko z powodu urazu wypadli Wesley Fofana (kupiony rok temu) i Ben Chilwell, a problemy zdrowotne ciągną się cały czas za kapitanem Reece'em Jamesem (w starciu z Evertonem zszedł z boiska jeszcze w pierwszej połowie). Co więcej, dopiero niedawno po poważnej kontuzji wrócili Benoit Badiashile (kupiony w styczniu) i Armando Broja.

CZYTAJ WIĘCEJ:
To był spektakl. Tottenham przejechał się po Newcastle
Sensacyjne powołanie do kadry? Kowalczyk zaskoczył nazwiskiem

Komentarze (0)