Piotr Stokowiec rozżalony po kolejnej porażce ŁKS-u. "To są dwa kroki w tył!"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Piotr Stokowiec
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Piotr Stokowiec

- Już w szatni tak naprawdę szkoda mi było moich zawodników, a z drugiej strony byłem zły, że nie potrafili zareagować - przyznał po przegranej 0:2 z KGHM Zagłębiem Lubin Piotr Stokowiec, trener piłkarzy ŁKS-u Łódź.

Obie bramki padły po rzutach wolnych. W dziewiątej minucie po strzale Tomasza Pieńki odpowiednio nogę dostawił Bartosz Kopacz, a w 49. w odpowiednim miejscu i czasie po dośrodkowaniu piłki był Aleks Ławniczak. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.

- Jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa przede wszystkim. Spodziewaliśmy się, że to może być trudny mecz i fazami taki był. Jestem zadowolony z postawy zespołu. Z tego, jak agresywnie graliśmy i jak rozwiązywaliśmy akcje w ofensywie i defensywie - mówił na gorąco po spotkaniu trener Miedziowych Waldemar Fornalik.

Wygrali 2:0, a mogli wyżej

- Pretensje mogę mieć tylko o skuteczność, bo w drugiej połowie mecz się otworzył i można było zdobyć trzecią bramkę. Tak się nie stało, ale ostatnio w dziwnych okolicznościach zremisowaliśmy z Widzewem, więc jest postęp. Zespół dobrze zareagował, potrafimy się zachować jak należało w odpowiednich sytuacjach - podsumował szkoleniowiec KGHM Zagłębia Lubin.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny "centrostrzał" w Bytomiu. Po nim poszli za ciosem

Zapytaliśmy Fornalika o to, że choć rywale się spodziewali się zagrożenia ze strony jego drużyny po stałym fragmencie gry, a jednak dali się zaskoczyć i to dwukrotnie.

- Można wiele wiedzieć na temat sytuacji przeciwnika, ale te sytuacje tworzą ludzie. Złapaliśmy odpowiedni "timing" i zdobyliśmy bramki ze stałych fragmentów, a nie z gry, choć mieliśmy doskonałe okazje - odpowiedział.

Naczynia powiązane

Z kolei Piotr Stokowiec był w minorowym nastroju. Szczególnie, że przez ostatnie dni zapewniał, że jego piłkarze zrobili postęp. 

- Ciężki moment, trudna chwila, bo wydawało się że po tym meczu z Piastem i sparingu z Polonią idziemy do przodu. Dziś to są dwa kroki w tył. Wróciły stare demony, straciliśmy dwie bramki po stałych fragmentach. Potrzebujemy stabilności, mało popełniania błędów w liniach defensywnych. To na pewno jest trudne. Drużyna źle zareagowała, nie potrafiła odpowiedzieć jak ze Śląskiem czy Lechem - zaczął trener ŁKS Łódź.

I kontynuował: - Bycie piłkarzem to nie tylko umiejętności, ale i mentalność. Tego nam zabrakło. To nie jest łatwe do wypracowania. Jest na tym polu dużo do poprawy. Już w szatni tak naprawdę szkoda mi było moich zawodników, a z drugiej strony byłem zły, że nie potrafili zareagować. To był zły mecz. Mogę tylko marznących kibiców przeprosić, że nie stanęliśmy na wysokości zadania.

Ełkaesiacy w całym meczu oddali zaledwie trzy celne strzały. Lubinianie zaś - 11. A to łódzki zespół przez znaczną większość gry gonił rezultat. Nie potrafił jednak stworzyć zagrożenia pod bramką. Dlaczego?

- To są naczynia powiązane. Dużo mówiłem o funkcjonowaniu, a funkcjonowała źle. Pierwsze kopnięcie w pole karne skończyło się golem, głowy zostały spuszczone. Jeśli nie ma odwagi, nie ma strzału, jest bojaźń. Straty mnożyły się na potęgę. Zawiodło to wszystko na całego. Nie poddajemy się i będziemy pracować. Zrobię wszystko, by podnieść głowy piłkarzy i tę końcówkę wygrać jakieś spotkania i sprawić kibicom trochę radości przed świętami. Jeśli chcemy się utrzymać, musi być zdobycz punktowa tej jesieni. Tak do tego podejdziemy - zapewnił Stokowiec.

Kiedy zaś szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego został zapytany o jakikolwiek pozytyw z piątkowego spotkania na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla w Łodzi, odpowiedział bez wahania: "Adrien Louveau".

- On trzymał to wszystko. Adam Marciniak też grał przyzwoicie. Ale to jest za mało. Ciężko się doszukiwać. Byliśmy nieporadni i gubiliśmy piłkę. Ta panika była ogromna. Spytałem w szatni piłkarzy na gorąco, z czego to wynika, bo dwa tygodnie temu potrafili wygrywać pojedynki. Dziś? Jedna stracona bramka i wszystko się posypało. Byliśmy mało reaktywni. Mieliśmy problem ze zbieraniem drugiej piłki. Przegraliśmy po stałym fragmencie, ale życie na boisku, reagowanie... tego nie było. Po prostu gdy drużyna jest w słabej dyspozycji, słabo reaguje. Zabrakło nam "kopa" na boisku - podsumował.

ŁKS dalej ma 8 punktów i zamyka tabelę PKO Ekstraklasy. KGHM Zagłębie ma 24 oczka i umocniło się na siódmej pozycji.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: John van den Brom stanowczo o grze Lecha. "Nie jestem nigdy w pełni zadowolony"

Komentarze (0)