Jeśli nie uspokoił was "plażowy" meczyk z Łotwą (2:0), to znaczy, że wszystko z wami w porządku i możemy sobie pozadawać pytania o rzeczy zasadnicze. Na przykład o to, dokąd to wszystko do cholery zmierza? Bo mnie się wydaje, że donikąd.
Nasza reprezentacja nadal ma na imię bałagan, a na nazwisko chaos. I nawet taka ekipa jak Łotwa potrafiła kilka razy zawołać naszych po imieniu. Panika się wtedy robiła okropna. A że nam gola nie strzelili? Bo ci akurat słabi są. Ale już lepsi nam strzelą.
"Błędy, deficyty, przestoje" - krzyczał zaniepokojony komentator Mateusz Borek w czasie transmisji i nie miał niestety na myśli reprezentacji Łotwy. To, że Biało-Czerwoni są na najcięższym zakręcie od lat, wiedzą nawet dzieci. Ale jak z tego wirażu wyjść, nie wiedzą nawet profesorowie. A już na pewno nie profesor Probierz.
Nawet nie to jest przerażające, że nie awansowaliśmy bezpośrednio do Euro z tak łatwej grupy, ale fakt, że reprezentacja rozpadła się nam w drobiazgi. Są piłkarze, nie ma drużyny. Zjazd straszny - rok temu byliśmy na mundialu, dwa lata temu na Euro.
ZOBACZ WIDEO: Polacy ostro po blamażu kadry z Czechami. "Lewandowski? Tragedia. Trzeba szukać następcy"
Zespół mamy dziś niepewny, bojaźliwy, spłoszony. Wróciliśmy do czasów, gdy znów każdy rywal jest dla nas trudny. Czy to Wyspy Owcze, czy Mołdawia, czy Łotwa. I Estonia też będzie dla tych zawodników wyzwaniem, jeśli się nic nie zmieni. A na dzisiaj nie ma podstaw, żeby myśleć, że wiosną będzie lepiej.
Bo niby dlaczego? Czy widać jakieś światełko w tunelu? Czy coś wiemy więcej po czterech meczach Michała Probierze w roli selekcjonera? Czy coś mu się udało ułożyć? Czy mamy jakąś formację choć trochę zbudowaną? Obronę, pomoc, atak? No tak... A może mamy przygotowane stałe fragmenty? Też nie? No to na co liczymy w marcu?
Ja mam wątpliwość zasadniczą: czy Probierz to jest - jak mawiał Leo Beenhakker - international level?
Po tej smutnej jesieni, meczu z Mołdawią i remisie z Czechami nadal nie wiemy, czy leci z nami pilot.
Nie kupuję argumentu, że Probierz miał mało czasu. Miał. Wszyscy to wiedzieliśmy, selekcjoner też. Próbował dźwignąć, ale nie dźwignął. Mołdawię trzeba było w Warszawie nie tylko ograć, ale wręcz "opędzlować" ze 3:0 - tak jak zrobili to w poniedziałek Czesi (osłabieni, bo wyrzucili po alkoholowym skandalu trzech podstawowych piłkarzy). I jadą na Euro 2024.
Sposób, w jaki Probierz rozegrał spotkanie z Czechami, nie jest - delikatnie mówiąc - najkorzystniejszą wizytówką jego pracy i sztuki zarządzania meczem. Od błędnych decyzji aż się roiło. Trzech defensywnych pomocników w meczu, który musieliśmy wygrać? Typowy polski przestraszony trener...
Dlaczego, w momencie, gdy kontuzji doznał Paweł Bochniewicz i należało natychmiast wpuścić Sebastiana Szymańskiego, bo potrzebowaliśmy bramek, nasz selekcjoner wprowadził stopera Patryka Pedę? A niedługo później tego samego Pedę zdjął z boiska, bo sobie przypomniał, że trzeba wygrać. Strategicznie to katastrofa.
Myślicie, że taki chaos mógłby się przytrafić na przykład Markowi Papszunowi? Uwierzycie, że we współczesnym sporcie, na najwyższym szczeblu, trener nie ma w sztabie kogoś, z kim może odbić myśli? Że nie ma tego zaplanowanego, rozrysowanego, przewidzianego? Że nie ma wariantów na każdą sytuację?
Z Czechami polegliśmy na detalach, ale - co gorsza - nie ma też w tej drużynie tej zasadniczej myśli przewodniej. Jest chaos.
Dlaczego Peda nie został w pierwszej reprezentacji, by się zgrywać, tylko pojechał na młodzieżówkę? Bo niby tam był potrzebny i tam miał mieć większe wyzwanie? Ale przecież mecz z Łotwą to była ostatnia szansa, by się uczył tego, jak się gra z Kiworem i Bednarekiem, bo w marcu będą właśnie z tego mieli egzamin!
Nie kupuję tezy, że w reprezentacji Polski nie ma potencjału. No bo jak to? Dopiero był ogromny, a teraz nie ma? Niedawno potrafiliśmy grać jak równy z równym z Hiszpanią i Anglią! A dziś co? Uszło z facetów powietrze?
Problemów jest więcej. Nie tylko sportowych zresztą. Ta reprezentacja zatruła się na mundialu i do dzisiaj toczą ją trucizny.
Zamiast resetu i oczyszczenia trwa zaciemnianie spraw, nawijanie makaronu na uszy i zamiatanie problemów pod dywan. Po remisach z Mołdawią i Czechami, które oznaczały dla nas katastrofę, musieliśmy słuchać od selekcjonera i piłkarzy, że było nieźle, bo na przykład "dobrze weszliśmy w mecz" (z Czechami).
Albo opowieści z mchu i paproci, jak ta Probierza z konferencji: - Kędziora grał teraz, w niektórych meczach w Grecji, ze złamaną nogą, żeby grać w reprezentacji Polski. Godne podziwu!
Naprawdę tak powiedział! Nie wiem, czy to jest kabaret, czy stand-up, czy przygotowania do ogólnopolskiego maratonu skeczy? O co chodzi w takiej komunikacji?
Jak słyszę dziś argument "nie zwalniajmy Probierza, bo my za często zmieniamy selekcjonerów", to ciśnienie mi się podnosi. Przecież wystarczyłoby ich tylko głupio nie zatrudniać, to wtedy nie trzeba by było ich zwalniać, prawda?
Jeśli z tą grupką niepewnych i rozchwianych mentalnie piłkarzy mamy coś ugrać w barażach, potrzeba nam dużej klasy fachowca za kierownicą.
Kogoś, kto rozwija swój warsztat, aktualizuje wiedzę, szkoli się, obserwuje nowoczesne trendy, potrafi analizować, dobrze się komunikować, posiada know how, ma swój pomysł na grę i świetnie zarządza meczem.
Czy aby na pewno tym kimś jest Michał Probierz?