Jan Urban (trener Legii): Wiedzieliśmy, że czeka nas tutaj bardzo trudne spotkanie i obawialiśmy się, żeby nie skończyło się tak, jak dwa lata temu, kiedy Wisła uciekła nam na 10 punktów już po pierwszej rundzie i ta sytuacja byłaby bardzo trudna. Mecz zaczął się od bardzo dobrej sytuacji dla Wisły, ale później dobrze główkował Piotr Giza. Wydaje mi się, że było trochę sytuacji, ale z obydwu stron było też bardzo dużo niedokładności. Boisko było bardzo szybkie, każde niedokładne zagranie i piłka uciekała zawodnikom. Stąd też więcej walki, niż ładnej gry. Najważniejsze było dla nas to, aby nie przegrać. A zwycięstwo pozwala nam włączyć się do walki o tytuł. Z drugiej strony za bardzo się nie podniecam, bo wiem, że jeszcze daleka droga do końca tej pierwszej rundy, w której czekają nas jeszcze cztery spotkania. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Mamy teraz trochę spokoju, ale ten spokój jest tylko do najbliższego meczu. Najważniejsze, że skróciliśmy dystans do Wisły. Nawet gdyby był remis, to ta przewaga byłaby duża. Oglądając Wisłę grającą z pozostałymi rywalami, poza tą trójką, która najbardziej się liczy w naszym kraju, to te spotkania wygrywała dosyć pewnie. Trochę w tej Legii już przeżyłem i wiem na co nas stać. Już w szatni mówiłem niektórym zawodnikom, że taka jest piłka. Dziś wygrywamy z Wisłą, a wczoraj przegraliśmy z Odrą Wodzisław. Byliśmy w trudniejszej sytuacji, niż Wisła. Już przed meczem mówiłem zresztą, że Wisła nie ma aż tak dużego obciążenia psychicznego, bo nawet porażka dawała jej cztery punkty przewagi. Dla nas to było niezmiernie ważne spotkanie, pod względem wyniku. Mogę mieć pretensje do zawodników, że nie zagraliśmy widowiskowo, ale ciążyła na nas bardzo duża presja i stąd wiele niedokładności i nerwowości - szczególnie w środku boiska, jak również przy naszych kontratakach.
Maciej Skorża (trener Wisły): Z mojej perspektywy ten mecz wyglądał tak jak się spodziewaliśmy. Na początku kontrolowaliśmy przebieg gry, nie stwarzając może jakichś groźnych sytuacji pod bramką Legii, ale ta gra była pod naszą kontrolą. Bramka Radovicia padła w momencie, w którym zupełnie się na to nie zanosiło. Straciliśmy gola w okresie, w którym coraz mocniej przejmujemy inicjatywę i wydawało się, że uda nam się stworzyć jakąś kolejną akcję pod bramką Legii. A tutaj niestety błąd w defensywie, no i nieszczęście gotowe. W meczach z Legią tak bywa, że decyduje jedna bramka. W II połowie spróbowaliśmy zagrać bardziej ofensywnie. Legia cofnęła się na własną połowę broniąc tej jednej bramki i swój cel osiągnęła. My prowadziliśmy grę, ale niestety dziś stworzenie jednej, dwóch, może trzech sytuacji bramkowych to było zdecydowanie za mało. Nasza skuteczność nigdy nie była stuprocentowa i dziś też tak nie było. Potrzebowalibyśmy pięciu, czy sześciu sytuacji, aby bramkę zdobyć. Mieliśmy za mało atutów, jeżeli chodzi o grę ofensywną. Może przewaga punktowa trochę tępi naszą ostrość, ale musimy szybko wziąć się do roboty, bo cztery punkty przewagi to jest niewiele. Musimy dalej wygrywać z kolejnymi przeciwnikami, którzy są. Aby Legii się zrewanżować, musimy natomiast poczekać aż do wiosny. Wymagamy od zawodowych piłkarzy, aby radzili sobie z presją i będąc pod nią pokazywali pełnię swoich umiejętności. Dziś nie wszyscy piłkarze Wisły zdali ten egzamin. Gratuluję Janowi Urbanowi, gratuluję piłkarzom Legii zwycięstwa. No cóż, liga będzie ciekawsza.