Ten mecz może zadecydować o losach mistrzostwa Portugalii. W ramach 11. kolejki liderujący Sporting CP zagrał na boisku drugiej drużyny - Benfiki. Długo wydawało się, że goście wygrają spotkanie i powiększą przewagę nad najgroźniejszym rywalem w tabeli. Ostatecznie trzy punkty zostały jednak na Estadio da Luz.
Sporting prowadził po bramce Viktora Gyokeresa zdobytej w końcówce pierwszej połowy. Tuż po zmianie przyjezdni stracili jednak zawodnika po tym jak drugą żółtą kartkę zobaczył Goncalo Inacio. Benfica przycisnęła, ale efekty w postaci bramek przyszły dopiero w doliczonym czasie gry.
W 94. minucie do remisu doprowadził Joao Neves, a chwilę później do siatki trafił także Casper Tengstedt. Piłkarze i miejscowi kibice na wybuch radości musieli jednak długo poczekać. Sytuacja była bowiem pieczołowicie sprawdzana w wozie VAR:
Ostatecznie okazało się, że o bramce zadecydowały... 4 cm. Powtórki wykazały, że w momencie podania minimalnie bliżej linii bramkowej był jeden z piłkarzy Sportingu. "Nieprawdopodobna historia" - mówił w trakcie meczu komentator Eleven Sport.
Sędzia pozwolił jeszcze na rozpoczęcie gry od środka boiska, ale rywale nie mieli czasu na odpowiedź. Benfica wygrała 2:1, dzięki czemu ma tyle samo punktów, co ich niedzielny rywal.
Czytaj też:
-> Nie podał ręki Yamalowi. Hiszpańskie media piszą o geście Lewandowskiego
-> Późnym wieczorem PZPN wydał komunikat. Probierz totalnie zaskoczył
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: film obejrzało pół miliona osób. Gwiazdor Realu zachwycił