- Gospodarze przystępowali do tego meczu w zdecydowanie lepszej sytuacji. My cały czas próbujemy coś zmienić w swojej grze i myślę, że w Poznaniu zrobiliśmy mały krok do przodu. Na zwycięstwo nie mieliśmy większych szans, ale zdołaliśmy osiągnąć remis. W mojej opinii ten wynik jest dość sprawiedliwy. W pierwszej połowie stworzyliśmy dwie dobre sytuacje do zdobycia gola, z kolei po przerwie Piotr Reiss mógł nas pokarać i pozbawić nawet jednego punktu. Ostatecznie wybroniliśmy korzystny rezultat i to powinno nam pomóc pod względem psychologicznym - powiedział trener Stali, Janusz Białek.
Jak sobotnie zawody ocenił opiekun Zielonych? - To nie był mecz piłkarski, lecz bitwa. Nasze boisko jest już mocno sfatygowane i nie da się ukryć, że nieco utrudnia nam grę. Goście nastawili się tylko na przeszkadzanie, a my nie potrafiliśmy przeprowadzić ataku pozycyjnego. Mimo to stworzyliśmy kilka sytuacji, zwłaszcza w drugiej połowie, i w moim odczuciu zasłużyliśmy na zwycięstwo - stwierdził Bogusław Baniak.
Szkoleniowiec Warty uważa, że jego zawodnicy nie do końca zdawali sobie sprawę, iż Stal będzie trudnym rywalem. - Przez cały tydzień starałem się uświadomić moim piłkarzom, że wygrana pozwoli nam doskoczyć do ścisłej czołówki i myśleć o wielkich celach. Z przykrością stwierdzam, że nie wszyscy dojrzeli do sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Nawet jeśli przyjeżdża do nas ostatnia drużyna I ligi, to trzeba zachować odpowiednią koncentrację. Tymczasem kilka godzin przed spotkaniem niektórzy grali w lotki. Nie ukrywam, że zabrakło nam nieco profesjonalizmu i charyzmy.
Baniak dostrzegł także pozytywy w swoim zespole. - Wielkie brawa dla Łukasza Radlińskiego, który stanął między słupkami mimo kontuzji. Wszyscy wiedzą, jaka jest sytuacja w Warcie. W praktyce nie mamy rezerwowych bramkarzy i nie możemy sobie pozwolić na zmiany na tej pozycji. Uważni obserwatorzy zapewne zauważyli, że Łukasz nie wznawiał gry, nie otrzymywał też podań. Chcieliśmy oszczędzać jego zdrowie.