Bramkarz Legii miał ściągę na karne. Jest zdjęcie, co na niej było

Newspix / JACEK PRONDZYNSKI/FOTOPYK / Na zdjęciu: Kacper Tobiasz i ściąga na jego bidonie
Newspix / JACEK PRONDZYNSKI/FOTOPYK / Na zdjęciu: Kacper Tobiasz i ściąga na jego bidonie

Niedawno z takiej pomocy korzystał Kamil Grabara, teraz zrobił to Kacper Tobiasz. Bramkarz Legii Warszawa wiedział, jak rzuty karne zwykle egzekwują gracze FC Midtjylland. Tyle że ściąga nagle zniknęła, a potem i tak trzeba było zaufać intuicji.

Kiedyś - na MŚ 2006 - Niemiec Jens Lehmann chował do getry karteczkę podczas serii rzutów karnych w meczu z Argentyną, co wzbudziło sensację. We współczesnym futbolu takie sytuacje nikogo już nie dziwią. Przed próbą nerwów bramkarze korzystają z wiedzy na temat tego, jak mogą uderzać rywale.

Dwa tygodnie temu podczas meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów przeciwko Sparcie Praga na ściągę zerkał Kamil Grabara, polski bramkarz FC Kopenhaga (więcej TUTAJ>>). Pomogło, bo jego drużyna awansowała, a następnie wyeliminowała Raków Częstochowa i zagra w LM.

W "dodatkową broń" zaopatrzony był także w czwartek Kacper Tobiasz. Bramkarz Legii Warszawa stosował jednak nieco inną metodę podczas meczu z FC Midtjylland. Ściąga została przyklejona do jego bidonu, przez co na początku serii rzutów karnych doszło do zamieszania.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gest Messiego! Ma klasę

Telewidzowie z pewnością zauważyli, jak Tobiasz gestykulował, prosił sędziego o interwencję. Początkowo nie było wiadomo, o co chodzi, ale sprawę wyjaśnił Marcin Łagowski - fotoreporter znajdujący się za bramką, na którą strzelali piłkarze w serii "11".

"Z tym bidonem to było tak, że po pierwszym karnym duński bramkarz (Jonas Loessl - przyp. red.) zabrał bidon z bramki i schował go pod reklamą. Zawołałem Kacpra żeby mu pokazać bo go szukał. Potem już dostałem zadanie pilnowania. A przed ostatnim karnym powiedziałem, że nie musi patrzeć bo i tak obroni" - napisał Łagowski na platformie X (pisownia oryginalna).

Łagowski pokazał wspomniany bidon Tobiasza. Widniała na nim kartka z dziesięcioma nazwiskami zawodników z Danii (obok narysowano, w które miejsca zwykle posyłają piłkę).

Golkiper Legii nie przewidział jednego. W szóstej kolejce do piłki poszedł Stefan Gartenmann, który... nie figurował na ściądze! Tobiasz i tak jednak sobie poradził. Wyczuł intencje strzelca i dał swojej drużynie awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy.

Czytaj także: Lawina komentarzy po meczu Legii. Wszyscy piszą tylko o nim

Komentarze (2)
avatar
k73
1.09.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Super historia 
avatar
Chiswick
1.09.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Ciekawe co porabia dyrektor sportowy w Zabrzu niejaki Milik kurier z obfitym śniadankiem już dojechał rowerem pod gabinet a tam tylko słychać szmer chrapania zza drzwi pewnie misia już powoli d Czytaj całość