Rodzina Casha z wizytą w Polsce. "Niesamowite emocje, na pewno wrócimy!”

Getty Images / Mateo Villalba/Quality Sport Images / Na zdjęciu: Matty Cash
Getty Images / Mateo Villalba/Quality Sport Images / Na zdjęciu: Matty Cash

Matty Cash jest w super formie, w ostatnim ligowym meczu strzelił dwa gole i szykuje się do występów w kadrze. A jego rodzice zaliczyli emocjonalną podróż do Polski. – To było coś niesamowitego! – mówi WP SportoweFakty Stuart Cash, ojciec piłkarza.

WP SportoweFakty jako pierwsze opisały kiedyś niesamowitą historię rodziny Mattiego Casha.

Część jego bliskich, od strony mamy, pochodząca z Polski, okrężną drogą (od Syberii przez Afrykę) dotarła do Anglii i tam osiadła na stałe.

Na długie lata kontakty między polską częścią rodziny (mieszkającą w Brańsku na Podlasiu) a angielską mocno osłabły, ale polski paszport dla gracza Aston Villi i gra dla reprezentacji odmieniły wszystko.

Rodzina piłkarza zaczęła przyjeżdżać na mecze Biało-Czerwonych, a kilka dni temu po raz pierwszy wybrała się do Brańska. A konkretnie - Stuart i Barbara, czyli rodzice Mattiego.

Pięć wyjątkowych dni w Brańsku

- To było coś niesamowitego, absolutnie fantastycznego – mówi WP SportoweFakty Stuart Cash. I po tym, w jakich emocjach wypowiada te słowa, widać, że trudno mu ukryć emocje. – Spędziliśmy w Brańsku pięć dni i tak nam się podobało, że na pewno wrócimy. Planujemy w przyszłym roku przyjechać na jeszcze dłużej – mówi Stuart, który kiedyś też grał w piłkę.

Głównym powodem zaproszenia Cashów było 25-lecie ślubu pary z rodziny Barbary. – Impreza na 75 osób. Jedzenie? Genialne! A polska wódka? Oczywiście, że spróbowałem, ale ze względu na moc tego trunku nie wypiłem za wiele – śmieje się Cash, który przyznaje, że choć jego ta wizyta chwyciła za serce, to jego żonę jeszcze bardziej.

- Barbara po raz pierwszy spotkała wielu członków swojej rodziny osobiście. Wcześniej byli w kontakcie, ale tyko za pośrednictwem social mediów. Tym razem była okazja, aby lepiej się poznać. Byliśmy też na grobach dziadków Basi. Tak, to było niezwykle emocjonalne - jeszcze raz podkreśla Stuart.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć

Stacja Szepietowo

Polska część rodziny Cashów zadbała o to, aby Stuart i Barbara poznali wszelkie aspekty jej funkcjonowania. – Byliśmy na przykład w gospodarstwie, gdzie rodzina Basi ma 150 mlecznych krów. Fajnie było zobaczyć z bliska, jak to wszystko działa – przyznaje ojciec Mattiego.

Z dogadaniem się nie było problemu, choćby dlatego, że w polskiej części rodziny są osoby mówiące po angielsku. Sam Stuart w rozmowie z nami nie był natomiast w stanie wymówić nazwy stacji kolejowej, do której dotarli z Warszawy, a skąd odebrała ich rodzina.

Nie ma się co jednak dziwić, bo chodzi o Szepietowo, czyli nazwę trudną do wymówienia dla obcokrajowca. To jednak mało istotne, najważniejsze, że obie strony były bardzo zadowolone ze spotkania. – Przyjęto nas fantastycznie. To niezwykle otwarci, bardzo sympatyczni ludzie. A my ze swojej strony przywieźliśmy sporo upominków związanych z Mattym, czyli koszulki z jego autografami i tak dalej – opowiada ojciec piłkarza.

Stuart (pierwszy z lewej) i Barbara (w środku, w czarno-białej sukience) po raz pierwszy odwiedzili Brańsk i polską część rodziny
Stuart (pierwszy z lewej) i Barbara (w środku, w czarno-białej sukience) po raz pierwszy odwiedzili Brańsk i polską część rodziny

Superforma Casha

A sam Matty złapał ostatnio superformę, strzelając dwa gole w swoim setnym meczu dla Aston Villi (3:1 z Burnley). – Akurat wtedy byliśmy w Polsce, oglądałem mecz na laptopie. Matty jest w superformie. I co bardzo ważne, również pod względem fizycznym. Nie dokuczają mu już żadne kontuzje, jak to było na przykład po mistrzostwach świata. Gra wszystko w tym sezonie. A teraz nie możemy się już doczekać najbliższych meczów kadry - przyznaje Stuart.

A wracając do meczu z Burnley - po tym spotkaniu nastąpił atak na zespół Aston Villi. Ktoś rzucił cegłówką, która rozbiła przednią szybę autokaru, którym drużyna wracała do domu. – Aż nie chcę myśleć, co mogło się stać, gdyby autokar jechał szybciej. Natomiast co do syna, to siedział z tyłu, więc za bardzo nie odczuł tego uderzenia. Niemniej cała sytuacja była zatrważająca… - przyznaje Stuart Cash.

W czwartek Cash dołożył kolejnego gola, w meczu z Hibernianem (3:0) w ramach eliminacji Ligi Konferencji.  Z kolei w najbliższą sobotę Aston Villa zagra wyjazdowy mecz z Liverpoolem, a potem Matty Cash powinien się pojawić na zgrupowaniu reprezentacji Polski, przed starciami z Wyspami Owczymi (7.9) i Albanią (10.9). Oczywiście, jak zawsze, Stuart wybiera się na mecz syna do Warszawy.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Polak ofiarą własnego talentu i podpisu
Właściciel Rakowa zabrał głos. "Nie wykorzystaliśmy szansy"

Komentarze (11)
avatar
Richard Varga Gattling
1.09.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cash baby 
avatar
Beka z gorzowiaczków
1.09.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Mateusz Gotuwka 
avatar
Arsent
1.09.2023
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Przeczytałem. I nadal nie wiem co autor miał na myśli, co chciał nam przekazać, produkując takie, zupełnie nic ! Jakaś głębsze, ukryte, przesłanie musi tam być. Bo to wieki bubel Czytaj całość
avatar
maciek137
1.09.2023
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
po tym, w jakich emocjach wypowiada te słowa, widać, że trudno mu ukryć emocje. Poważnie? W emocjach trudno ukryć emocje? Nigdy bym na to nie wpadł. Koźmiński, ty czytasz to, co piszesz? Ze zro Czytaj całość
avatar
JoBo
1.09.2023
Zgłoś do moderacji
12
1
Odpowiedz
Oby tylko rodzina z Polski nie musiała jechać na angielskie wesele. Raz byłem i więcej nie będę. Siedzieliśmy przez 2 godziny przy pustym stole. Bez sztućców, szklanek, o wodzie można zapomnieć Czytaj całość