Po przegranej z Czechami i zwycięstwie z Albanią reprezentacja Polski udała się do Kiszyniowa na trzeci mecz w ramach eliminacji Euro 2024. Rywalem Biało-Czerwonych była Mołdawia, stąd też byliśmy zdecydowanymi faworytami.
Mimo że po pierwszej połowie nasza kadra prowadziła 2:0, to cały mecz zakończył się jej sensacyjną porażką 2:3. Do teraz nie milkną echa blamażu, który mocno skomplikował sytuację Polaków w grupie eliminacji Euro 2024.
- Już trochę czasu minęło od tego meczu i człowiek do teraz tak naprawdę tego nie wie. Mieliśmy 2:0 po pierwszej połowie, w której wszystko nam się układało i graliśmy naprawdę dobrą piłkę. Wyszliśmy na drugą część spotkania i stało się to, co się stało. Do dzisiaj nie rozumiem tego - podsumował ten pojedynek Przemysław Frankowski w wywiadzie dla Sport.pl, który przebywał wówczas na boisku do 63. minuty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skradł show przed graczami Juventusu. Zobacz, co zrobił z piłką
Nieudany start jako selekcjoner Biało-Czerwonych notuje Fernando Santos. Wiele osób narzeka na to, jak pod jego wodzą radzi sobie nasza kadra. A w końcu to najbardziej utytułowany szkoleniowiec, który miał okazję prowadzić Polskę.
- Co może zrobić trener, gdy tak zaczynamy mecz, jak w Pradze? Co może zrobić trener, gdy w taki sposób oddajemy dwubramkowe prowadzenie, jak w Kiszyniowie? Trener stoi z boku, za linią końcową, a to my piłkarze daliśmy ciała, zawiedliśmy - podkreślił 28-latek, który jest pod wrażeniem obecnego selekcjonera.
Nie zabrakło również nawiązania do afery dotyczącej tego, co działo się w samolocie wracającym z Kiszyniowa po meczu Mołdawia - Polska. Z nowych faktów od Frankowskiego dowiedzieliśmy się, że nie widział, jakoby Paweł Jóźwiak miał zachować się niestosownie wraz ze swoją partnerką. Tym samym potwierdził on wersję prezesa FEN.
Oglądaj mecze reprezentacji Polski w Pilocie WP (link sponsorowany)