GKS na fali, pnie się w górę - relacja z meczu GKS Bełchatów - Polonia Warszawa

To miało być spotkanie dwóch drużyn, które mają coś do udowodnienia. Z jednej strony Polonia, która po wygranym meczu z Odrą Wodzisław miała wrócić na odpowiednie tory, a z drugiej strony GKS, który notował szóste spotkanie bez porażki, a z Polonią w poprzednich sezonach GKS nie szło najlepiej.

Bełchatowianie znają jednak swoja wartość i na mecz z Polonistami wyszli mocno zmotywowani i nieprzestraszeni. Oznaką tego była już pierwsza akcja bełchatowian, gdzie po pięknej akcji piłkarzy GKS, piłkę do bramki Sebastiana Przyrowskiego skierował głową Tomasz Wróbel.

Gra po bramce wcale nie uległa zmianie. GKS miał świadomość, że jego siła jest na tyle mocna na sobotniego rywala, że nie forsował zbytnio tempa, a Polonia wiedziała, że zagrożenie GKS na jego boisku, to wyzwanie większe niż się wydawało wcześniej.

Zatem kolejne bramki dla gospodarzy były kwestią czasu. No i kibice w Bełchatowie nie musieli długo czekać gdyż Carlo Costly, opromieniony awansem do Mistrzostw Świata, strzelił swoja pierwszą bramkę od kilku miesięcy i było 2:0 dla GKS, a przecież dopiero mieliśmy 29 minutę meczu.

Polonia rzadko zagrażała bramce Łukasza Sapeli, a gra była kontrolowana przez piłkarzy GKS. O ile z wyniku mogli być zadowoleni wszyscy bywalcy stadionu przy ulicy Sportowej, to jednak poziom widowiska nie zachwycał.

W drugiej połowie gra się nie zmieniła. O ile miejscowi oddali pole manewru Polonistom, to jednak z ich gry nic nie wynikało.

Najgroźniejszą sytuację dla Polonii stworzył Milan Nikolić, który po kontrze mógł pokonać Sapelę, ale piłka minęła słupek o milimetry. Warto jednak zaznaczyć, że chwilę wcześniej GKS po strzale Janusza Gola, który trafił w słupek mógł podwyższyć prowadzenie, ale to właśnie Polonia skontrowała i było groźnie pod bramką Sapeli.

Był to jednak jedyny moment, który mógł pobudzić kibiców Polonii przed telewizorami, bo tego dnia na stadionie w Bełchatowie ich zabrakło. GKS grał pewnie i swobodnie, a Polonia bez ładu i składu.

W 79 minucie doszło do faulu w polu karnym na Macieju Małkowskim i nie lubiany w Bełchatowie Hubert Siejewicz wskazał na "wapno". Do piłki podszedł Jacek Popek, który chwilę wcześniej wydawało się, że opuści boisko po urazie, jakiego doznał w starciu z jednym z zawodników Polonii.

Popek podszedł jednak do piłki pewnie i pokonał Przyrowskiego, po czym upadł na murawę i już nie powrócił na boisko doznając prawdopodobnie skręcenia kolana.

Na boisku mimo zapowiedzi nie działo się nic wielkiego. GKS grał, a Polonia udawała, że walczy. Stąd po raz pierwszy w tym sezonie GKS wygrał gładko i bez stresu, deklasując rywala, który kompletnie nie przypomina drużyny z poprzedniego sezonu, a zwycięstwo w ostatniej kolejce z Odrą, było przypadkiem.

GKS Bełchatów - Polonia Warszawa 3:0 (2:0)

1:0 - Wróbel 1'

2:0 - Costly 29'

3:0 - Popek (k.) 79'

Składy:

GKS Bełchatów: Sapela - Tosik, Pietrasiak, Lacić, Popek (80' Fonfara) - Wróbel, Rachwał, Gol, Małkowski (77' Nowak) - Korzym (86' Janus), Costly.

Polonia Warszawa: Przyrowski - Kokosiński (46' Ivanovski), Skrzyński, Dziewicki, Telichowski - Kulcsar (77' Kosmalski), Trałka, Sokołowski, Mierzejewski, Sarvas, Nikolić (70' Chałbiński).

Żółte kartki: Małkowski, Fonfara (GKS) oraz Sokołowski, Trałka (Polonia).

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).

Widzów: 3 000.

Komentarze (0)