- Mam już taki charakter, że czasami próbuję zrobić coś wyjątkowego, żeby zaimponować otoczeniu - kilka lat temu w rozmowie z Michałem Kołodziejczykiem mówił Jerzy Dudek. Być może, gdyby golkiper miał inny charakter, robił to, co mu każą, to o finale sprzed osiemnastu lat niewielu by pamiętało.
Tymczasem polski bramkarz w 2005 roku na zawsze zapisał się na kartach historii. Dudek został bohaterem finału Ligi Mistrzów. W Stambule Liverpool FC po rzutach karnych pokonał AC Milan. W meczu padł remis 3:3. Do przerwy nic nie wskazywało na to, że The Reds będą w stanie podnieść się po trzech ciosach rywala.
2:0 to niebezpieczny wynik. A 3:0?
"Wyczyśćcie swoje głowy. Nie myślcie, że może to być najgorszy wynik w historii Champions League. Zapomnijcie o tym! Oni są pewni siebie, prowadząc 3:0. Postarajcie się to wykorzystać. I jeśli uda się strzelić gola w pierwszych dziesięciu minutach, będzie super. Milan i tak na to nie zareaguje, nie zacznie panikować. Będziecie mieli dużo czasu, żeby strzelić drugą bramkę. A wtedy oni na pewno wpadną w panikę. I to będzie znak, że jest szansa na remis. Ale musicie teraz zapomnieć o tym, co było" - napisał w swojej książce "Uwierzyć w siebie. Do przerwy 0:3" Jerzy Dudek, cytując słowa asystenta Rafaela Beniteza Alexa Millera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kobiety też strzelają piękne bramki. Ale przymierzyła!
Sytuacja w finale Ligi Mistrzów w Stambule łatwa nie była. AC Milan punktował Liverpool. Pycha kroczy przed upadkiem. Włoski zespół w majowy wieczór 2005 roku przekonał się o tym na własnej skórze. - Słyszeliśmy, jak Milan świętuje. I nic nie mogliśmy z tym zrobić - wspominał po latach Steven Gerrard.
O pierwszych trzech kwadransach Liverpool chciałby zapomnieć. AC Milan miał wygrać i robił wszystko, aby tak się stało. Już w 1. minucie wynik otworzył Paolo Maldini, do siatki kierując dogranie z rzutu wolnego. W 39. minucie wynik podwyższył Hernan Crespo finalizując podanie Andrija Szewczenki. To nie koniec. Obrona The Reds grała nerwowo i w 43. minucie Crespo ponownie pokonał Dudka.
Wrócili do żywych
Odrobić trzy bramki, do tego w finale Ligi Mistrzów, to rzecz niemal nie do wykonania. Tym razem jednak się udało. Gracze Liverpoolu zaczęli grać to, co przekazał im asystent Beniteza. Jednak początkowo w głowie piłkarze The Reds mieli to, aby nie doszło do kompromitacji. - Gdyby ktoś zaproponował mi porażkę 0:3 albo 1:3, możliwe, że wziąłbym to - przekazał swoje przemyślenia z przerwy Jamie Carragher.
W 2. połowie wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. W 54. minucie na 1:3 trafił Gerrard. Chwilę później strzał z dystansu Vladimiar Smicera przepuścił Dida. Wówczas Milan spanikował. Minęło pięć minut i Gennaro Gattuso przewrócił Gerrarda. Dida odbił strzał z rzutu karnego Xabiego Alonso, dobitka znalazła się w bramce.
Bohater czekał i się doczekał
Przy stanie 3:3 nikt nie wskazałby, że bohaterem meczu będzie Jerzy Dudek. Polak do tego momentu niczym szczególnym nie mógł się pochwalić. Czas pochodzącego z Knurowa bramkarza nadszedł pod koniec dogrywki. Kiedy wydawało się, że dojdzie do rzutów karnych, przed świetną szansą znalazł się Szewczenko. Dudek odbił dwa strzały z bliska! "Walnął ze wszystkich sił. Jakby próbował wyładować złość, która gromadziła się w nim przez całe spotkanie. Niesamowicie mocno uderzona piłka trafiła mnie w rękę" - napisał w książce Dudek.
Szewczence do teraz w głowie siedzi sytuacja z końcówki meczu, którego mógł, a właściwie powinien, zostać bohaterem. - Gdy to widzę, od razu wyrzucam telefon - po latach komentowała sytuację ówczesna gwiazda Milanu.
- Po tej obronie Dudka wiedziałem, że możemy już powiedzieć pucharowi bye, bye - przekazał swoje ówczesne myśli przed rzutami karnym Crespo. Argentyńczyk w pewien sposób wykreował to, co później się wydarzyło. - Ta parada wciąż doprowadza mnie do szaleństwa. Pod presją popełniłem błąd, ale wciąż nie rozumiem, jak udało mu się wybić tę piłkę. Nie chcę nawet więcej oglądać tej parady - powiedział Andrij Szewczenko w rozmowie z Carlo Pellegattim na Instagramie.
Oglądałem tę sytuację wiele razy i do dziś nie potrafię uwierzyć, że piłka nie wpadła do bramki. Dudek pewnie też w to nie może uwierzyć. Zaskoczeniem dla mnie była trajektoria lotu piłki po jego obronie. Przeleciała nad poprzeczką, zamiast wrócić do mnie albo wpaść do siatki - mówił w rozmowie z "L'Equipe" Andrij Szewczenko, którego kilka minut później czekało kolejne niepowodzenie.
Rzuty karne jak ze snu
Doszło do konkursu "jedenastek". W rzutach karnych Jerzy Dudek wszedł w trans. - Rzuty karne to nie gra losowa, ale także osobowość i intuicja - powiedział po latach Polak w rozmowie z Michałem Kołodziejczykiem. - Oczywiście, miałem całą rozpiskę z sugestiami, ale była bardzo długa. (...) Kiedy w finale Ligi Mistrzów skończyła się dogrywka, byłem jednak bardzo pewny siebie. (...) Zdobyłem nad rywalami psychologiczną przewagę. (...) Umówiliśmy się, że przed każdym strzałem przeciwnika będę patrzył w kierunku ławki: uniesiona lewa ręką, to rzucam się w lewo, prawa - w prawo. Kiedy trener podnosił rękę, to zapominałem którą już po sekundzie, kiedy odwracałem się w kierunku bramki. Byłem w swoim transie, miałem swój plan - opowiadał Dudek.
Taniec, który zniszczył rywali
Jako pierwszy naprzeciwko Dudka stanął Serginho. Polak zadziwił. W bramce zaczął tańczyć. - Musiałem spowolnić moją reakcję, dlatego wymyśliłem ten taniec. Ktoś, kto wykonuje rzut karny, czeka na to, aż bramkarz zrobi ruch jako pierwszy, rzuci się w którymś kierunku. Wtedy bramka jest już pusta - wyjaśnił. Zawodnik Milanu przestrzelił.
W 2. serii Polaka nie potrafił pokonać Andrea Pirlo. - Chyba dwukrotnie próbował mnie nabrać. Ale ja tańczyłem i czekałem - powiedział Dudek, który w momencie uderzenia był kilka metrów przed linią, na co sędzia nie zwrócił uwagę. Obecnie, w dobie VAR-u rzut karny na pewno zostałby powtórzony.
Jon Dahl Tomasson i w następnej kolejce Ricardo Kaka pokonali Polaka w konkursie "jedenastek". W 5. serii do piłki podszedł Szewczenko. - Przypomniałem sobie, jak kiedyś strzelał Gianluigiemu Buffonowi. W Stambule próbował pokonać mnie w podobny sposób. Czekał, ale zatrzymała mnie w miejscu jakaś cudowna siła - skomentował sytuację bramkarz Liverpoolu.
Po obronie karnego Jerzy Dudek nie był świadomy, że ta interwencja była na wagę triumfu w Lidze Mistrzów. - Widziałem, jak ta cała banda na mnie leci. Luis, Sami, Carragher - powiedział Polak. Do Dudka dopiero po chwili dotarło, że z Liverpoolem sięgnął po najcenniejsze klubowe trofeum w Europie.
Dudek dance
Taniec Dudka zaczął żyć swoim życiem. Do teraz bramkarze starają się kopiować Polaka. Niektórzy trochę zmodyfikowali zachowanie na linii bramkowej przed strzałem. Cel jest jeden, zdeprymowanie rywala.
Powstała nawet specjalna piosenka "Du The Dudek", którą można znaleźć w jednym z popularnych serwisów. A Dudek? - Tańczyłem przed Stambułem, tańczyłem w Stambule i teraz też tańczę. Lubię po prostu - stwierdził.
***
Finał Ligi Mistrzów Manchester City - Inter Mediolan w sobotę o godz. 21. Transmisja w TVP 2, TVP Sport, Polsacie i Polsacie Sport 1 oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Czytaj także:
Wyjedzie z Polski? Media: wielka oferta dla Marciniaka