Santos go pominął, choć gra regularnie w Ligue 1. "Byłem zdziwiony brakiem jego powołania"

Getty Images / Marcio Machado/Eurasia Sport Images / Na zdjęciu: Mateusz Wieteska
Getty Images / Marcio Machado/Eurasia Sport Images / Na zdjęciu: Mateusz Wieteska

Mateusz Wieteska, choć regularnie występuje na poziomie Ligue 1, póki co nie znalazł uznania w oczach Fernando Santosa. - Na pewno jest to zawodnik, który przy dalszej, regularnej grze, powinien w tej kadrze się znaleźć - mówi nam Rafał Dębiński.

Za nami pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski pod wodzą Fernando Santosa. Jedną z najszerzej dyskutowanych po nim kwestii jest bez wątpienia defensywa naszej kadry, która najpierw skompromitowała się z Czechami, a następnie co prawda zachowała czyste konto z Albanią, jednak głównie za sprawą awaryjnie dowołanego Bartosza Salamona.

W teorii podstawowi defensorzy kadry - Jan Bednarek i Jakub Kiwior - nie zdali egzaminu. Na ten moment wydaje się zatem, że kwestia zestawienia pary stoperów wciąż jest otwarta.

Taki stan rzeczy cieszyć może Mateusza Wieteskę. 26-latek póki co nie znalazł się w orbicie zainteresowań Santosa, jednak regularna gra w Ligue 1 daje mu solidne argumenty do tego, by ostatecznie otrzymać szansę w drużynie narodowej.

ZOBACZ WIDEO: Nowy lider obrony? "Pokazał, że jest szefem"

- Byłem nieco zdziwiony, że Wieteska nie otrzymał powołania - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Rafał Dębiński, który na co dzień komentuje mecze Ligue 1 w Canal+.

Czerwiec zweryfikuje 

Ostatecznie Fernando Santos postawił na Jana Bednarka, Jakuba Kiwiora, Pawła Dawidowicza oraz Kamila Piątkowskiego. Tego ostatniego jednak, z powodu kontuzji, zastąpił Bartosz Salamon. Dla Mateusza Wieteski, który dopiero co był jednym z uczestników mistrzostw świata w Katarze, miejsca zabrakło.

- Zakładam, że w głowie selekcjonera od początku to duet Bednarek-Kiwior był tym pierwszym wyborem. Jednak później mecz z Czechami to zweryfikował. Wyżej w hierarchii znaleźli się jednak także Dawidowicz i dowołany Salamon. Być może wynika to z tego, że Wieteska w Clermont gra cały czas w trójce środkowych obrońców, zaś kadra gra czwórką. Może Santos uznał, że nie będzie mu pasowało to, do czego przyzwyczajony jest Wieteska - ocenia Dębiński.

Wieteska jednak ma tę przewagę nad chociażby Jakubem Kiwiorem, że gra w zasadzie w każdym możliwym meczu. W Clermont Foot 63 więcej rozegranych minut od niego w tym sezonie ma jedynie bramkarz, Mory Diaw.

- Podejrzewam, że czerwcowe powołania mogą być już inne i szansa dla Mateusza wciąż jest. Nie ukrywam jednak, że jego brak już teraz był dla mnie zaskoczeniem. Myślę, że nie zagrałby w Pradze gorzej od Bednarka czy Kiwiora. Jednak trener Santos wybrał inaczej i dla niego Mateusz może być chyba tylko opcją rezerwową - ocenia nasz rozmówca.

Rozgrywanie od tyłu? Czołówka

Problemem dla Wieteski może być też fakt, że na marcowym zgrupowaniu zabrakło dotychczasowego lidera naszej defensywy - Kamila Glika, którego powołanie w czerwcu dla wielu wydaje się oczywistością. To zabiera jedno z miejsc, które mógłby zająć Wieteska. Jak podkreśla jednak Rafał Dębiński, Wieteska nie jest typem piłkarza, który docelowo mógłby zastąpić zawodnika Benevento.

- Nie sądzę, by był to zawodnik z potencjałem na to, aby stać się liderem tej kadry. Na pewno jest to jednak zawodnik, który przy dalszej regularnej grze powinien się w tej kadrze znaleźć. Czy w pierwszym składzie - tego nie wiem. Sporo zależy chociażby od tego, co dalej z Kamilem Glikiem. Natomiast nie wydaje mi się, że jest on jakoś wyraźnie słabszy od tych, którzy zostali powołani. Różnice między nimi są minimalne - tłumaczy.

- Podejrzewam, że jeżeli chodzi o samą grę w defensywie i agresję w grze 1 na 1, to faktycznie Wieteska może nieco odstawać, ale jego dużym atutem jest rozgrywanie piłki od tyłu. Robi to świetnie w Clermont, gdzie wymaga tego od niego trener. Oczywiście, zdarzają mu się też błędy, Clermont traciło bramki po pomyłkach jego, ale i jego kolegów. Wynikały one jednak z tego, że Clermont chce budować akcje od tyłu, ryzykować i grać z bramkarzem. Ogólnie jednak Wieteska robi to dobrze. Biorąc pod uwagę piłkarzy będących dziś w kadrze, to jeśli chodzi o rozgrywanie piłki od tyłu, byłby w czołówce - podkreśla ekspert.

Przystanek czy stacja docelowa?

Udana przygoda Mateusza Wieteski za granicą dla wielu może być zaskoczeniem. Zawodnik, który jeszcze do niedawna, w parze z Arturem Jędrzejczykiem, był prześmiewczo nazywany przez kibiców Legii mianem "kuzynów", z miejsca stał się ważnym elementem drużyny z top5 lig Europy.

26-latek, dla którego wydawał się być to ostatni moment, by spróbować sił w poważnej lidze, nie potrzebował wiele czasu na aklimatyzację. Jego transfer ogłoszony został 25 lipca, a już dwa tygodnie później wybiegł w pierwszym składzie na mecz z PSG. W Clermont jednak od początku mocno w niego wierzyli, co podkreśla fakt, że jest czwartym najlepiej opłacanym zawodnikiem drużyny.

Czy to jednak szczyt jego możliwości, czy możemy mieć nadzieję, że w przyszłości zobaczymy wychowanka Legii w jeszcze lepszym zespole?

- Taki klub jak Clermont jest dla niego naprawdę dobrym rozwiązaniem. Czy może pójść gdzieś wyżej? Gra bardzo solidnie, ale czy znalazłby się klub z wyższej półki, grający o europejskie puchary, który byłby nim zainteresowany? Wydaje mi się, że nie. Natomiast życzyłbym sobie i jemu, abym się mylił i aby Clermont było dla niego tylko szczebelkiem, po którym mógłby się wspiąć jeszcze wyżej - podsumowuje Dębiński.

Bartłomiej Bukowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także: 
Gol dla Pogoni Szczecin po 772 dniach przerwy. "To był szalony dzień"
Chelsea ma się o co martwić. Ich ligowy rywal dołącza do wyścigu o Joao Felixa

Źródło artykułu: WP SportoweFakty