Demolka w Gdańsku! Szalona końcówka meczu Lechii z Miedzią

PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński
PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński

Po bardzo słabej pierwszej połowie Lechia Gdańsk zagrała tak, jak kibice oczekują od niej od początku sezonu. Gdańszczanie wygrali 4:0 z Miedzią Legnica i zachowują szanse na utrzymanie.

- Dla nas liczy się tylko piątek. Nie interesuje nas to, co będzie po meczu, bo całe skupienie, siłę i wszystko co w nas jest kierujemy w tym jednym kierunku, by zdobyć trzy punkty wieczorem - mówił przed meczem Dusan Kuciak. W piątkowym spotkaniu zmierzyły się ze sobą przedostatni i ostatni zespół w lidze. Fani musieli wymagać od piłkarzy więcej.

Czy rzeczywiście było widać wielkie zaangażowanie ze strony obu zespołów i dążenie do goli? Cóż... dobrze bawili się w pierwszej połowie jedynie najwięksi koneserzy piłki nożnej, którzy do czerpania radości z futbolu nie potrzebują oglądać ofensywnych akcji.

Ataków było jak na lekarstwo, a na pierwszy strzał nielicznie zgromadzeni zziębnięci fani czekali do 43. minuty, kiedy Marco Terrazzino uderzył z dystansu w sam środek bramki Stefanosa Kapino. Po minucie po rzucie wolnym głową uderzył Kamil Drygas. W tym przypadku piłka minimalnie minęła słupek. Arbiter zakończył pierwszą część gry trzy sekundy przed 45. minutą, można było wyrazić mu za to wdzięczność.

ZOBACZ WIDEO: Tego bramkarz się nie spodziewał. Co on zrobił?!

Druga połowa zaczęła się doskonale dla Lechii, która już po trzech minutach wyszła na prowadzenie! Po świetnym podaniu Rafała Pietrzaka, piłkę głową do bramki skierował Łukasz Zwoliński. Chwilę później za ciosem mógł pójść Dominik Piła, jednak trafił tylko w boczną siatkę.

Mecz się rozkręcił i również legniczanie mieli swoje szanse. Zaczęło się od akcji, którą próbował wykończyć Szymon Matuszek, ale się potknął i piłka wyszła za pole gry. Legniczanie coraz bardziej się rozochocili i zepchnęli Lechię do defensywy.

Gdańszczanie to jednak wykorzystali i zdobyli bramkę po długim podaniu Jarosława Kubickiego ze środka pola. Piłkę przełożył sobie na prawą nogę Ilkay Durmus i zdobył swoją pierwszą bramkę w tym sezonie. Lechia potrafiła jeszcze postawić kropkę nad "i". Po faulu w polu karnym na Jakubie Bartkowskim, arbiter początkowo nie dopatrzył się przewinienia, ale po wideoweryfikacji wskazał na jedenasty metr. Karnego wykorzystał Zwoliński, a jeszcze w doliczonym czasie gry Miedź dobił Flavio Paixao, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku.

Gdańszczanie po tej wygranej zrównali się punktami z zespołami będącymi "nad kreską" i dali sygnał, że walczą o utrzymanie. Sytuacja Miedzi jest już beznadziejna i legniczanie nie zrobili kroku do zmiany ich sytuacji.

Lechia Gdańsk - Miedź Legnica 4:0 (0:0)
1:0 - Łukasz Zwoliński 48'
2:0 - Ilkay Durmus 75'
3:0 - Łukasz Zwoliński 88' (k.)
4:0 - Flavio Paixao 90+4'

Składy:

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Jakub Bartkowski, Mario Maloca, Joel Abu Hanna, Rafał Pietrzak - Jarosław Kubicki - Dominik Piła, Marco Terrazzino (76' Kristers Tobers), Bassekou Diabate (70' Jakub Kałuziński), Kevin Friesenbichler (46' Ilkay Durmus) - Łukasz Zwoliński (89' Flavio Paixao)

Miedź Legnica: Stefanos Kapino - Levent Guelen (46' Szymon Matuszek), Nemanja Mijusković, Jurich Carolina - Giannis Masouras (62' Chuca), Maxime Dominguez, Kamil Drygas, Dimitar Velkovski - Michael Kostka, Koldo Obieta, Luciano Narsingh (90' Dawid Drachal).

Żółte kartki: Friesenbichler (Lechia), Guelen, Obieta, Kostka, Carolina (Miedź).

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Widzów: 4 733.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty